Rzucono oskarżenia, od których by się zatrzęsła
nawet ziemia, a niebo się zaogniło,
lecz nic takiego się nie stało,
jedynie echem się odbiło.
Ze wszystkich stron świata, leciały gromy i pioruny
na niewinną postać tą.
Podcięte skrzydła powoli odrastały,
czekały cierpliwie i się doczekały.
Minęło wiosen kilka, los zabrał nie jednego wilka,
lecz zostały jeszcze inne gady, zdolne do zwady.
NA NIC ZASADY, BO LUBIĄ KWAS
i nasycają nim nie jeden staw.
I chociaż on się burzy, wzdyma i krzyczy
NIE CHCEMY TAKIEJ SŁODYCZY
lecz kwas się pcha i chełpi swym nektarem,
bo chciałby zawładnąć ich towarem.
Ale ulewa żniwa dokonała, wypchała kwas
w czasu przestrzeń i pozostała po nim
DZIURAWA KIESZEŃ.
Teraz się można cieszyć wolnością, a on niech
się udławi kością, bo takiej przyprawy się nie chce mieć,
co w bagnie siedzi aż po pierś.
A ŻE ZASADA ZNA SWOJE WARTOŚCI
i niezależności granice, toteż nie pozwoli
aby wszetecznicy wyżywali się, znieważali
i plamili jej oblicze.
Rany zadane, powoli są zabliźniane,
ale po nich zostanie szrama.
I to ciało zbezczeszczone, już nie będzie takie samo,
choćby pływały po nim tylko lilie, a nie żmije.
Ażeby bezpiecznym być, trzeba nauczyć się
jak ten kret ryć, bo taką odpowiedź zawsze należy
na końcu języka mieć, ażeby umieć obronić swoją CZEŚĆ.
Wulkan wspomnień będzie zawsze z tobą szedł,
AŻ PO ŻYCIA KRES.
Z poplątanych ścieżek swego życia trzeba na światło
dzienne wyjść, aby odnaleźć sobie inny w życiu cel.