Mój synu. Przemoc twoje życie odebrała.Młodą krew wypiła.Teraz mi patrzy w oczy.Twa ofiara mój synu. Nie na darmo oddana. W me serce twoje rany wpisane. Do końca życia palić będą. W łączności z tobą. Ja matka powstańcza. Walczyć do końca będę. Za twoje życie.
Utracona niewinność Dym we łzach Zaschła krew we włosach. I to serce niezmordowane cały czas kreśli mi krzyż. Panie czy Ty zapomniałeś o nas? Czy nie widzisz tego bezlitosnego świata? Serca ich otacza aura mroku. Lecz to nasze serce ma do nich klucz. Boże, ofiaruję Ci każdą kulę. Niech idzie do Twojej korony i niech wniknie w moją duszę.
Co za piękna zielona łąka A Pani puściła bąka Sam słyszałem krótka droga kiedy wpadał tu na bloga Pięknie sobie podśpiewuje puszczać bąków nie żałuje więc puszczamy nikt nie jęczy tysiąc bąków pięknie brzęczy To natura przecież chciała by oderwał się od ciała teraz pokaż dłonie swoje pokaż bączka co go skrywasz Niech wyleci w łąk pokoje Trzmiel to, nie Bączek , wybacz …
Niczym lustro odbija twoje emocje. Zachowuje je w swej bezdennej krainie. Zna każdą twą myśl, każdą sekundę chwili. Widać przez nią wszystko. Czasem i smugi się zdarzają. I wgląd twój na życie twe.
Czy warto unieść się gniewem? Czy pycha bardziej miłuje niż miłość? Gdzie ty widzisz krzyk tam jest cisza. Pokora i skromność są niczym miecz dany przez Boga. By otwierać się na ludzi. Bo to nie człowiek jest gniewny, tylko nikt go nie nauczył ciszy.
W cieniu mglistych drzew, którym dawno opadły liście, czuć granicę strachu i krwi zaschłej. Dawno nie widziano tak zbroczonej krwią płaczącej wierzby. Po drugiej stronie światło oświetla strach i niepewność. Czy być stałym, czy nie zawieść. A ja na tej cienkiej granicy czekam. Na lepsze jutro.
A dlaczego nie widać tego, co mijam obojętnie? Czemu ludzie, których nie kocham stoją po stronie boskiego złota? Zobaczyłam po raz pierwszy. Moja prawdziwa szkoła. Moja kula życia.
Nie umiem kochać. Dlatego wszystko we mnie rozmyte. Jak fantom bezwładu. Jak stworzenie bez uczuć. Nienauczone obserwowania rzeczywistości.
Nad moją kołyską pochylała się często, wymawiała me imię, pamiętam to wszystko. Lecz, gdy odeszłaś w krainę daleką nie miałam do kogo zwrócić się, bo odpowiadało mi echo. Choć byłaś nie dużą, można rzec nawet małą, jednak przez swą szczerość, doskonałą. 15- sierpnia, to dzień Twego narodzenia, trzeba Cię odwiedzić, tam gdzie Cię już nie ma. Nie jeden przechodząc pochyli swą głowę, na kamienne płyty przeczyta i powie : tamten świat jest niezdobyty, nikt z niego nie wraca, jednak trzeba pamiętać, bo to jest jej praca. Ale w moim sercu MATKO ZAWSZE BĘDZIESZ ! bo mnie wychowałaś i pamiętać będę. Te spędzone poranki, dni i noce gorące, wspominam często widząc Twe spracowane dłonie i oczy błyszczące.
I chociaż swą posturą nie zachwycałaś, jednak dla swych dzieci, wnucząt i ludzi obcych serce życzliwe miałaś. Chociaż jestem dojrzałą i brakuje mi Twoich słów, jednak nie będę płakała i w smutek wpadała, bo byłam z Tobą związana przez całe swe życie, zawsze starałyśmy się zrozumieć siebie, nawet bez słów znakomicie. Tam, gdzie teraz jesteś nie znany jest uczucia smak, tam błądzisz, gdzie panoramy ziemskiej Ci brak, ale na pewno cieszysz się z takiej przyrody, chociaż tu na ziemi miałaś inne swe ogrody, a do ziemi się często uśmiechałaś i z oddaniem w niej pracowałaś. Tam jest twa skarbnica i życie na wieki, chociaż zaszły Ci już dawno mgłą Twe powieki. Ja w imieniu swoim i braci dziękuje Ci za to, że dałaś nam to, co mogłaś, chociaż pochmurne było lato, a wiosna, jesień i zima nie w słońcu skąpana, bo czasy były inne przyszłym pokoleniom nieznane.