Wspomnienia, są jak zamazane przez czas obrazy.
Niewyraźne.
Wspomnienia, są jak spadająca woda.
Nieuchwytne.
Wspomnienia są częścią nas.
Nierozerwalne.
Czarno-białe klatki, zmuszające do wzruszeń.
Pielęgnować je chcę, choć nie muszę.
Bo gdy się coś kończy, coś innego się zaczyna.
Bo gdy coś się kończy, smutkiem mego ta przyczyna.
Że nie zdążyłem się otworzyć, poznać dobrze Ciebie.
Że pamiętać będziemy Siebie, jako ciche wspomnienie.
Obróć łaskawe, panno, ku mnie oczy,
Czy twego spojrzenia ja, niegodziwiec warty?
Który łkając deszczem i krwią gorzką broczy,
Zobacz, jam kochanek, z uczuć i myśli obdarty!
O anioły dobre, o Boże litościwy, gdzie?
Gdzie jesteś Panie, mój ból mnie przytłacza,
Ratuj mnie śmiertelnego, ziemskiego tułacza,
Nic juz nie ma i nie będzie, nic ... śmierć,
Gęsta, duszna czeluść - ciemna samotność, trwoga
ogarnia me ciało gdy ją czuje w mej głowie i sercu,
Owładnięty snem głupiec, myślałem o ślubnym kobiercu,
Trucizna, sztylet i sznur, kusi bezpowrotnie, trupie!
Szczęściarzu, nie masz frasunków nie masz niczego: ni złego ni dobrego,
Nasze życie jak ukąszenie żmii, śmigły moment pełen męki,
Człowiek, pył i kurz marny, najsłabszy stwór, ogarnięty przez lęki,
A jednak jest chęć życia w tej marności, ulotnej jak mgła,
Chęć przezwyciężania trudów i nie poddawania się kryzysom,
Beznadzieja; kolejna trudność która mija i przy twej odwadze legła,
Ta była jedna, a będzie ich wiele, na twej drodze
zwanej życiem, po której musisz iść i walczyć póki,
Bóg, sędzia, nam tej drogi nie odbierze i nie oceni srodze.
Uspokajam postrzępione myśli,
Chwytam mocno swój miecz,
Biorę głęboki oddech, zamykając oczy,
Czuje narastającą w Sobie moc
Tylko jeden świst, jeden cios.
Przede mną potwór który się wyśnił,
Mruży wściekłe spojrzenie lecz
nie atakuje, a wokół mnie kroczy,
Czeka, na nieprzeniknioną noc
Tylko jedna szansa, jeden los.
Nastaje duszna, niespokojna cisza,
Nawet wiatr boi się zaśpiewać
W głowie tylko jeden stan,
Rządza krwi.
Tylko jeden świst,
Jeden cios,
Tylko jedna szansa,
Jeden los.
Składasz litery
w wyrazy
zdania
wzniosłe
épopées.
Szkoda, że
nie potrafisz
mówić wprost.
O miłości.
Z niczego
w coś
z wielkim hukiem
wpadłam
jak śliwka
w kompot
prosto
pod Twoje stopy.
Nie zdeptałaś.
I tak trwamy
w czymś...
Byle nie do
niczego.
Wypiłam herbatę
poparzyłam język
umyłam zęby
sterylnie czysto
miałam ochotę na
coś dobrego
rozkoszny sok
z dojrzałego miąższu
chciałam ugasić pragnienie i
przyszedłeś ty
zakazany owoc.
Patrzyłam przed siebie
widziałam wszystko to
czego ty nie
odbite
czarne tulipany
całun z twarzą Chrystusa
i nade wszystkim
Warkocz Bereniki.
Księżyc tnie na pół
osamotnione serce jest
czekaniem
wznosi się chaosu
budzi stan
apokalipsy zmierzch
martwego ptaka krew
ciężarem tobie jest
antycząsteczki lęk.
Prędkość światła to igraszka dla twojego wyznania
pruje przez tłoczne korytarze zeschłych liści
i ląduje w moich nagle wilgotnych oczach
dwukropkiem
tak ściśle przylgniętym do gwiazdki
na dotkliwej bieli cynicznego ekranu odciskam czerwień warg
ale tego już przecież nie zobaczysz.