Serce Z Kamienia

Serce z kamienia
Tyś w przeszłości, odległa jak Pangea
Bez miłości, spadło z drzewa
Gdzie zamiast gałęzi wisi moje życie
Puste moje ręce cierniowe
przez które przecieka zraniony czas
trzymałem Cię za rękę
i za słowo


...chciałem być ponad
lecz chmury są z betonu
W myślach moja głowa
Sam w ciszy płaczę w domu
Byliśmy wędrowcami, lecz
w te wakacje nigdzie się nie wybieram
Macham na pożegnanie
z okna, roniąc łzy


Teraz rozkruszam delikatne jak
zwój papirusu serce, co truje się wolnością
W gwiazadach źle odczytałem znak
Błędnie rymowałem Twoje imię z miłością
  292 odsłon

Mijające dni

Ręce brudne od krwi, podrapane po same łokcie

Czuje drętwienie w dłoniach, zaraz wyrwę sobie paznokcie

Włosy poszarpane, jakby spalone, śmierdzą okropnie

Tak jak truchło, które trzymałam przez ostatnie tygodnie

W pokoju panuje zamęt, paskudztwo, jak w ciemnej piwnicy

Droga, którą poszukuje, zaprowadzi mnie do świetlicy

  244 odsłon

Płomień zapomnienia

Zakurzone okna moje,
Na przyszły świat, na słońce jutra,
A ja na sobie zakurzone mam futra,
W rękach dzierżę poszarpane zwoje,

Z zapiskami o planach moich,
Których nie spełnię, które spalić muszę,
Za które wcześniej odsprzedałbym duszę,
Co by dożyć opisanych dni błogich.

Byłem poetą, byłem i uczniem,
Byłem ojcem, opiekunem, doradcą,
Byłem sędzią i winowajcą,
Porażki i sukcesy obchodziłem hucznie,

Ale na końcu, co by nie było,
Jestem durniem, głupcem, błaznem,
Szczęścia nadal nie znalazłem,
Choć fatalnie mi się nie żyło.

Dzisiaj moje księgi płoną,
Palę listy, palę marzenia,
I przyjemny blask płomienia,
Wypala co kryłem za żelazną osłoną,

Niebawem tylko popiół zostanie,
Nie będzie już Mnie - Ja ino ostanę,
Wspomnienia wymrą dość wychłostane,
Zapyta Mnie Ja o ostatnie danie.

Jutro - dziwny to dzień będzie,
Pusty, ale cichy i spokojny,
Smutny, bolesny a także znojny,
A mimo to radosne wygłoszę orędzie,

Że choć nie Mną to warto żyć dalej,
Ja też może być - z dozą niesmaku,
Niemniej - jak mówią "tak z braku laku",
Być może dotrę gdzie będzie wspanialej.
  292 odsłon

Niech serce śpiewa

Dajcie muzy mi wszystkie talenty
Śpiewność głosu i poezję ducha.
Dajcie dźwięki co w tonie zaklęte
I najczulszą czułość serca, ucha.

Dajcie śpiewność co brzmiała o świcie,
I przy słońca wieczornym zachodzie.
Abym mogła to wszystko powiedzieć
Co się w sercu moim dzieje, co dzień.

Gdy się modlę do Ciebie, mój Boże,
Gdy ku Niebu wznoszę moją duszę.
Bo zwyczajnie powiedzieć nie umiem
Więc wyśpiewać wierszami to muszę.
  399 odsłon

pamiętam swój pierwszy wiersz

Gdy napiszę swój pierwszy wiersz
włożę go do szuflady, na klucz zamknę i poczuję wstyd
A może ulgę? I dumę, bo wiesz
Wyeksponowałem swoją duszę na zewnątrz - i pstryk!
nie zdążę go skończyć, a już kolejny za rogiem
W każdym chowam tę cząstkę, która obojętna jest światu
A wszystkie coś łączy, jak modlitwę z Bogiem
jak matkę z dzieckiem, sam nie wiem co tworzę

Czy to mój pierwszy wiersz, czy setny list?
i do kogo, i dlaczego nie jest wysłany pocztą?
Zamiast tego nudzę, kolejny mętny wpis
na stronie, gdzie anonimowość przesłania dorosłość
od której uciekam jak z wiezięnia, bez wspólnika
Narzekam na to, mimo, że mnie wydał
i mam nadzieję że ten żal też Ciebie dotyka
Czasem popłakać, tylko płakać - to mi się przyda

Gdy pisałem swój pierwszy wiersz
tak dziewiczy, nieokrzesany i od serca
Na brudnej kartce nieumiejętny tekst
a na nim krzyk, co nie potrafi przestać
Trauma, dom, rodzina, Ty
I tak produkuję się bez końca
Karma, schron, z komina, dym
Smutki zostały, Ty sobie poszłaś

  300 odsłon

szarość tęsknoty

szarość tęsknoty, czerwień pożądania
niebieskie myśli, biała flaga
puste whiskey, a ja pijany
Tobą
  338 odsłon

Pies Atamana

Z dzielnego ojca piłsudczyka Jakuba,
I matki co z Jaszczyska była luba.
Mały Staś, wcześniak na świat przychodzi,
Pod przekorną kresową gwiazdą się rodzi.

Dzieciństwo Stasia nie będzie ziemskim rajem,
Już pięć lat później Polska w ogniu staje.
Hitler naciera, bombarduje z zachodu,
A Stalin nóż w plecy wbija ze wschodu.

Ojciec wyrusza bronić Ojczyzny,
Matka z trójką dzieci zostaje bez mężczyzny.
Plony w polu stoją, ziemia nie zadbana,
Nadchodzi Wigilia, jak tu witać Pana.

Lecz to dopiero początek Twej krętej drogi,
Bo już zostałeś elementem wrogim.
Macie godzinę na spakowanie,
Bystriej, bystriej, czekają sanie.

Bez wyroku żadnego, bez żadnej litości,
Matka z trójką dzieci zmarznięta do kości.
Kto winien tej tragedii, szlochania tego dziecka,
To wyjątkowej klasy kanalia sowiecka.

Bydlęce wagony czekają na swych „gości”,
Lecz to nie Pany, to ludzie bardzo prości.
Bezbronny ludzki ładunek kresowy.
Który nigdy nie zapomni swojej polskiej mowy.

Sorok gradusow będzie na dworze,
A pociąg sunie i sunie po torze.
Maszynista raz staje, raz w piecu palił,
W tych ścianach wagonu Twój świat się zawalił.

Sześć lat pobytu na Nieludzkiej Ziemi,
Zmieniło wszystkich w ludzi niby cieni.
Napisałeś wspomnienia i książkę nam dajesz,
A dzisiaj przed samo Boskie oblicze stajesz.

Pamiętaj też Boże w łaskawości swojej,
Wymierzając karę sprawcom męki Twojej.
I przyjmij pod swoje skrzydła syna polskiego Pana,
Sługę Bożego, Tobie oddanego – psa Atamana.

Pamięci Sybiraka Stanisława Ciary.

  344 odsłon

Jedynie

Mam jedynie dwie nogi
niestabilne
żadnych korzeni
jak szlachetne długowieczne dęby
czy choćby rosnące na piasku sosny
dwie chwiejne nogi,
które noszą mnie po ziemi
może mnie zmieść
byle podmuch codzienności
może mnie porazić
blask boskiego słońca
lub światło przydrożnej latarni
może mnie powalić
szpilka zazdrości osadzona
na długim trzonie
mogę wpaść w czarną dziurę
włochatej pychy, kiedy pewnego razu
zawadiacko włożę buty
na wysokim obcasie
 
Mam jedynie dwie nogi
i konstrukcję, która się zużywa
żadnej pewności
i stałość
jedynie do czasu
 
 
  382 odsłon

Jesteś ze mną Boże

Jesteś ze mną Boże, mój i Ojcze
W każdej chwili najzwyklejszej dnia,
Gdy w wieczornej ciszy czytam książkę,
Gdy z modlitwą gubię się w mych snach.

Jesteś w mojej pracy i w rozmowie,
Szuka Ciebie każda moja myśl.
W rozmyślaniach co błądzą po głowie
I w marzeniach, w które chcę znów iść.
  299 odsłon

Bolesne powroty

W jutowych spodniach, odziani w łachmany,
Wracają radośnie nasze „Polskie Pany”.
Na ranach strupy, na twarzach blizny,
Wracają do swej kochanej Ojczyzny.

Po sześciu latach cierpień i głodu,
Wyrwani z pieluch jeszcze za młodu.
Wracają do domu z Nieludzkiej ziemi,
Chorzy, zranieni i zagłodzeni.

Lecz są już blisko polskiego nieba,
Więcej im już nic nie potrzeba.
Tęsknili bardzo za chlebem ojczystym,
Jeszcze niedawno tak oczywistym.

Już domem Waszym nie będzie Syberia,
Choć tak nakazał Ławrentij Beria.
Czekają na Was cieniste gaiki,
Łąki umajone i kręte strumyki.

Wreszcie Medyka, Ojczyzna nasza,
Lecz czy skończyła się udręka Wasza.
Tutaj czekają kolejne nowinki,
Będzie rewizja, szukają „świnki”.

Po chwili Ubecy, że strach się bać,
Orła w koronie z wagonu każą ściągać.
Orzełkowi nawet ukradli koronę !
I kto się wstawi za naszą obronę ?

Od ciężkiej pracy Wasze ręce bolą,
Czy powitano Was chlebem i solą ?
Dla ludzi zmęczonych, chorych w niedoli,
Zabrakło bochenka chleba i soli.

PUR Wam daruje pieniądze, odzienie,
Bilet na drogę i … zapomnienie.
Milczeć musicie po kres Waszych dni,
Choć piekło Syberii co noc się Wam śni.

Napisaliście książki, bolesne wspomnienie,
Wasza Golgota nie pójdzie w zapomnienie.
O tej krainie niech dowie się społeczeństwo,
W której to człowiek człowiekowi odebrał człowieczeństwo.

  314 odsłon