Droga Babciu, Drogi Dziadku (*)(*)

W modlitwie za Was 
Miłość ma płynie,
która płynie w mej duszy krainie ! 
Z pięknym, stałym prądem Pamięci
Wdzięczność ma:  była, jest, nie zginie ! :) 
Choć rzeka czasu mi was zabrała,
Dusza ma kochać was nie przestała ! ;) 
Mimo, że przestał grać ten Koncert waszej, bezcennej, pięknej Doczesności,
Gdy was wspominam to jestem w pełnej Uczucia Radości,
I szczerze wierzę, że się za mnie modlicie w domu Świetlistej Wieczności ! 

Wdzięczności melodie ma dusza przygrywa w podziękowania, że m.in byliście dla mnie wzorcami do naśladowania ! 
Dziękuję za wszystko co dla mnie uczyniliście,
- za serdeczność, i życzliwość,
-za wspaniałą, piękną Miłość,
-za tyle cierpliwości, i troski,
-za lata dzieciństwa prawdziwej beztroski,
-za piękne wzorce do naśladowania,
- za tyle, tyle Miłości, kochania,
- za czas bezcenny mi poświęcony,
że byłem z Wami uśmiechnięty, i rozpromieniony ! 
Dziś cisza krzyczy swą Pamięcią
koncertu cudownego
zawsze wartościowego, zawsze przepięknego !
W modlitwie 
Miłość, Wdzięczność ma płynie
Póki ma Doczesność nie przeminie ! 

Dziękuję za wszystko Drodzy Dziadkowie....
(*)(*)(*)(*)
Wnuk Mariusz.

Wiersz osobisty.
Mariusz Krówka 
21.01.2023
Na 21 i 22 stycznia - Dzień Babci i Dziadka

Powrót do naszych zapomnień

Spopielałe dawne dni
wróciły ciemną nocą,
W bursztynowych snach
jak za pomocą czarodziejskiej różdżki
układają w szeregu 
gromady dawnych, bezcennych naszych zapomnień ! 
 
Świecą jak odległe gwiazdy
na niebie pięknych do nich powrotów,
ku szczęściu w łódce bursztynowej
do tamtych kalendarzy czasu płyną,
do nich do każdej z tych chwil co bezpowrotnie w Przeszłość jak ptaki w bezkresną dal odfruwają !
Świecą jak gwiazdy na firmamencie, i życie ozłacają,
O sobie w pięknych, bursztynowych snach, i wspomnieniach przypominają ! 
 
Wraz z kroplami tamtych dni wzruszeń,
W swojej magii poruszeń tajemnicą chwil są owiane,
Tak pięknie w naszych bursztynowych snach są wyczekiwane ! 
 
Spopielałe dawne dni
W snach ożywają,
Koncertową melodię nam radosną, cudowną odgrywają ! 
--------------------------
Mariusz Krówka 
20.01.2023
 
 

A tędy me lica, gdzie cudowna w duszy Anielica

A tędy zostały zwrócone me niegodne lica,
Gdzie Twoje zawsze są wpatrzone,
W złote kłosy żyta blaskiem swym włosy twe w nie przyodziane,
Całe me niegodne w Tobie zasłuchane ! 

Niegodne me lica by w Twoje się wpatrywać,
Godne tylko by dumnie dogorywać
Rany mej duszy krwawej w niegodności, w litości móc prosić aby ją opatrywać ! 

Jeno wiem,i spoglądam żeś piękności Anielica,
I cudowna w całości nie tylko w piękne lica, 

A tędy zostały zwrócone mej duszy lica niegodne,
Do twej duszy blasku w niczym ku mojej niepodobne 

A tędy zostały zwrócone me lica,
Tyś jest cudowna w duchu Anielica ! 

Mariusz Krówka 
17.01.2023

Zostałem Anegdotą

Pytam się kim wczoraj byłem
Zmuszony rozdzielić serce na dwoje
Udało mi się zostawić Cię w tyle
Żelazne zasady z rdzą na złomie
Tkwią tam tuląc się do mojej przeszłości
Próbują mnie nadal straszyć po nocach
W ciszy chowam się w cieniu; wątpliwości
i strach robią przeklętej siły pokaz
To wszystko zwidy - te potwory pod łóżkiem
te duchy w oknach, ta miłość w tych oczach


Poznałem wreszcie odpowiedź 
wiem kim jestem dzisiaj
Dane mi było przepłukać wątrobę
i przepłakać swoje do misia
Nastąpił upragniony porządek 
A nie czyszczę pajęczyn z okien
to dalszy ciąg, żaden początek
Miałem tyle planów, i wszystkie mi wyszły
bokiem

Jak ptak

Czuję się jak ptak
Chcę latać wysoko, nudna rutyna
marzeń uskrzydlonych zwierząt
Czy to skrzydła, czy wiara mnie trzyma
W powietrzu, gdy wiatry wciąż wieją?

Nad lotem dzielnie sprawuję pieczę
Pilnując bym upadku nigdy nie zaznał
Sam nie wiem jak daleko odlęcę
Skoro nigdy nie miałem gniazda

I wiem, że takich jak ja było już wielu
Którym rzeczywistość sprawiła łez potop nieraz 
Długa jednak jest droga do celu
Jeszcze dłuższa, gdy nie wiesz dokąd zmierzasz

Groźna Fala 92


Adres niezmienny od lat
Wpadamy na pogawędkę

Pierwsza seta na rozgrzewkę
Mocnej kawy duża dawka
I utrwalacz jak przystawka

Towarzystwo jest szemrane
Lokal mroczny żadnych panien
Ponuraków pełno wszędzie
Wyjść bezpiecznie trudno będzie

Najzwyklejsza to mordownia
Dla tych co przywykli
Mętne mieć spojrzenia

Rządzi młode pokolenie
Inne gesty i maniery
Nieco starszych już nie ceni

Gęsty klimat nas wymiata
To już nie jest nasza knajpa
Czas na zmianę przyzwyczajeń



* t. "Moje Zacisze"
.

Wszyscy śnięci


Młodość mamy już za sobą
Większość ma zobowiązania
Nocny powrót w domowe pielesze
Budzi gniew i niezadowolenie

Karpik robi unik po raz wtóry
I już pewnie nie powróci
Żona ma stosunek ambiwalentny
Mówi o nas "wszyscy śnięci"

Kaktus poczuł się wyobcowany
Wypił swoje i ma dosyć
Ma też problem z finansami
Ex puściła go z torbami

Niezbyt liczna grupa śniętych
W trudzie życia już okrzepła
Nasza nieobecność w domu
Nie stanowi żadnego problemu


* t. "Moje Zacisze"
.

Krótki list


"Zanim zechcę, abyś wrócił..."


Zbyt nagły powrót
Jak deszcz ulewny
Spłynie do morza
Bezużytecznie
Ja chcę nasiąkać
Jak wyschła ziemia
Każdym miłosnym
Odruchem serca



* t. "Moje Zacisze"
(otrzymany list przetworzony na wiersz)
.

Pumpkin Spice Latte

Czuję wzrok na moich rękach, mierzą każdy
mój ruch, tuląc mnie nieproszoną opinią
Podejrzenia, że chowam w kieszeni skarby
Więc dzielę się prawdą, lecz mają wciąż inną

Patrzę ukradkiem na szczęśliwą rodzinę
Czasem zazdroszczę innym, że mają ojca
Marnuję nad smutkiem kolejną godzinę
Podziwiam widok zachodzącego słońca

"Otwórz ramiona" - to mnie szczują widłami
Pod presją jak diament się w formę wyrabiam
Motyl już dawno zatrzepotał skrzydłami
To, z czym dziś się mierze, to echa huragan

  

Dopijam pumpkin spice latte
Wstaję i muszę iść dalej

Pamięć i Nadzieja


Zadumanie, zamyślenie
Wspomnień długa rzeka
Niepewności, wątpliwości
Zatopione w blasku ognia

Ufność, zawierzenie
W niezgłębione miłosierdzie
Dzięki Twej miłości, Boże
Wciąż mamy nadzieję

.

Bliskość


Łzy wzruszenia

wspomnienia

ciągle żywe

niezapomniane

 

w wygasłej miłości

poczucie bliskości

trwa niezmiennie

w każdym geście

 

jak zawsze wdzięcznie

ciepło serdecznie

spójrz raz jeszcze

zatrzymaj

 

zatrzymaj mnie

wzruszenia łzą

bliskości gestem

 

zatrzymaj

raz jeszcze

*

 

Krzyś

Echo rozbiegane plotkuje po pokojach
Każdy wie - w domu nie będzie zgody
Żona chciała dać Krzysiowi wody i chleba
Lecz on tylko woła: "Wody! Wody!" 
Skacowany skurwiel

Oczy koloru morza, kąpią się łzy mojej matki
Nieświadoma - bez wiedzy, wsparcia i nadziei
Piekło czekało w wiecznym życiu na kredyt
Uciśnięta pętla alkoholu, szantażu i agresji

Mój brat, co bezskutecznie chciał uciec
przed losem, co nie oszczędził mu ciężkiego życia
Tak bardzo wierzy, że nie potrzebuje psychoterapii
Zawsze trzeźwy, a gdy patrzy w lustro - widzi Krzysia

Czarna owca, co jej policzyć nie można
One mają to w sobie, że w swoją stronę pójdą
Mam Krzysia urodę, dlatego nie lubię swoich zdjęć
Mogę tylko pisać wiersze o Tobie, i odetchnąć z ulgą

 

Co z Ciebie był za ojciec? Bo na pewno żaden tata

Jesienne Liście

Czuję się jak po drugiej stronie stołu
Gdy rzucam tymi kłamstwami w twarz
Jesienne liście, umysł płonie znowu
Chowa się pod moimi warstwami fałsz

Uciekałem przed problemami
Co kryją się w mojej głowie
Chowałem się za monetami
Co żyją wciąż po złej stronie
Pościg z nieoczekiwanym zwrotem wydarzeń
Teraz one uciekają przede mną


Czuję się jak na drugiej stronie medalu
Nie pamiętam imienia żadnej z nich
Jesienne liście, mam dłonie z metalu
Chciałbym być tym, kim pragnę być

Gonię za uśmiechem nawróconych dusz
Zwalczając w kartce oddech przeszłości
Tonę z echem niespełnionych snów
Maczając palce w słodkiej wieczności
Demony w głowie terapeutycznym złotem przeważę
Przekonany, że prędko nie klękną


Czuję się jak po długiej drodze
A stoję w miejscu, łamiąc ich serca
Taka gorzka prawda, której słodzę
Jesienne liście trawią me przejścia

Jesienna zmienność


Dramatyzujesz
Budzisz demony
W kamyku widzisz
Niemalże głaz
I zmieniasz nastrój
Na zawołanie
Spoglądasz czule
Rozjaśniasz twarz



* t. "Moje Zacisze"
.

o mej całości

Piszę to w kawałkach - wiersz o mej całości
Więziony przeszłością, ogłupiony wolnością
W której zaczeły przerażać wszelkie błahostki
Mój najsłabszy rym to twe imię z miłością

Pomimo tych wszystkich kolorów; najcześciej
czarna owca to ta barwna postać
Po burzy wyjdzie tęcza, jak wcześniej
Chwila słońca, powtórz pętlę, i tak bez końca

Topiłem się paranoicznie w morzu słusznej radości
biegłem do niej w szale, i w pędzie - na próżno
Porażki i szczyty, to fragmenty większej całości
którą zrozumiemy, gdy będzie za późno

Toczę wieczny konflikt, między kim byłem, a kim się stałem
Byłem rzeką, co potoczyła swe wody do morza
Wyrzucone wydarzenia wraz ze starym kalendarzem
Skuty łańcuchami ego, dwubiegunowy jak zorza

Przekroczyłem tę granicę cierpienia
za którą wita tylko pogodny uśmiech
Bezpowrotnie, bez ratunku się zapomina
po co, i o co się walczy

Czasem miewam wizję (Cykl)

... choć żaden ze mnie Kojima
me myśli okrywa mogiła, o której nie dowie się rodzina
A w niej smutek i rozpacz, bo własnymi oczyma
Zobaczyłem, że ratowanie mnie od siebie
to misja niemożliwa

Minęła kolejna godzina, a wraz z nią przyszła
góra wspomnień wątpliwa co od rzeczywistości
mnie odcina, gdzieś tam miłość mnie nosiła
Uniesiony jak na skrzydłach, lecz wyczytana z rąk wina
cygańskie wróżenia, niepotrzebne klątwy
gdy w sercu wciąż siła, co Twoje imie nosiła

Teraz wizja samotności i niechęć do innych osób
Nie istnieje żaden sposób, bym znowu
dotknął Twoich włosów i spojrzał
w oczy bezczelne - takie zrządzenie losu
A ja siedzę i krzyczę: dość już!
Nie mam w domu wspólnych ozdób
a wszystko mi Ciebie przypomina!
Jak Jej było?! Jak Jej było?!
... w paru chwilach
Wszystko we mnie ożywa
Cykl

Koniec

Gra skończona, nieszczęśliwa, czas upływa, mnie zabija.
Ledwo dysze, niefortunna, krew ubywa, noc pochmurna.
Łapie oddech, nie oddycha, zegar tyka, mnie ogłusza.
Ciężko chodzę, przygnębiona, serce krwawi, zagubiona.
Daje rade, zasmucona, czy zostanę,..ocalona?

Kolejna noc

Płacze po nocach, świt już nastaje

Może na druga stronę mnie wydaje

Dość już mam złudzeń, ciągłego myślenia

Może to już koniec mojego cierpienia.

Zawiłości


Nie wierz mi

Nie daj się zwieść
Pięknym słowom
I nie wierz nigdy
Nawet za grosz
Potrafię być
Różanym kolcem
W zranionym sercu
Zostawiam ból

*    *    *

Miłość nalega by wierzyć
Kłamstwom twym bezczelnym
I nawet gdy mam już dosyć
Nie mam siły tego zmienić

*    *    *

Nie rzucaj słów na wiatr
I nie mów że kochasz mnie
Twe serce jest pewnie jak głaz
Nie może kochać nawet gdy chce

*    *    *

Sercem jesteś blisko
Jedynie mojego portfela
Mam już dosyć
Twoich wzruszeń
I kaprysów
I wymuszeń
Zabierz co twoje
Pomogę ci wyjść



*t. "Moje Zacisze"
.

Z sercem na dłoni

Nie mam auta, a dwa razy się już przejechałem
na kimś
Teraz mam masę wspomnień i parę ogromnych traum
gratis
Żyłem na konkretach, może dlatego teraz jestem
jakiś
Nieważne ile zdobędziesz, wygrasz, zobaczysz
Zawsze tracisz

Po co żyć z sercem na dłoni wytłumacz mi
kamienna obojętność zapukała do drzwi
Pompuje krew a myślami przytulam znicz
Żadna łza nie odda jak przykro to brzmi

Miłość już martwa, chmury na mym niebie
zwiędły tamte kwiaty
Ile żeś warta? Liczyłem na Ciebie
i teraz liczę straty

Po co żyć z sercem na dłoni wytłumacz mi
kamienna obojętność zapukała do drzwi
Pompuje krew a myślami przytulam znicz
Żadna łza nie odda jak przykro to brzmi