Słodka

Słodka,
przyjdź ponownie
skosztuję Ciebie kochana
jak słodkie winogrona,
I rzucę się w Twoje kochane ramiona !
I słyszę deszcz kroków
niesłychanie twych przejrzystych,
I słyszę ponownie ..
To Ty,
Schodami do serca mojego trafiłaś,
Gniazdko Miłości ze mną wymościłaś
Słodka,
Nie odchodź kochana...
A jeśli już musisz wróć z samego rana,
Na śpiewy ptaków - odgłosy romantyczne,
Na nasze szepty do ucha tak bardzo liryczne !
Słodka,
Chcę Cię smakować całe życie,
I marzę o tym skrycie,
I zanim jutrznia znowu nastanie
Chcę koło Ciebie siedzieć
Jeść każde rankiem z Tobą śniadanie,
I patrzeć głęboko Tobie w oczy,
Niech nasza Miłość każdym dniem, i nocą zawsze pozytywnie nas zaskoczy !
Deszcz naszej Miłości pada w serca nasze mocno i rzęsiście,
Maluje tęczę na naszym Niebie,
Teraz już wiem, że mocno potrzebuje Ciebie,
Tak jak liść gałęzi drzewa,
Jak trawa rosy porannej,
Jak kwiaty wody, i deszczu !;
Spływają słodkie winogrona
uczuć naszych kochanych,
Do głębiny naszych dni z sobą na zawsze
tak bardzo chcianych, tak bardzo oczekiwanych !
Ambrozja naszego Uczucia
Rozpala zmysły nasze
Pocałunek za Pocałunkiem,
I te nasze podniecające do siebie
wdzięczne spojrzenia,
w sercach bicia spełniają się nasze marzenia,
Słodka,
bądź już na zawsze
szczęśliwy jestem z Tobą,
kosztować chcę cię całe życie,
Bo marzę o tym skrycie !

Atak Paniki


Serce me bije szybko i głośno
Czuje jak świat wiruje
Nie lubię jak na ulicy jest tłoczno
Czy ja tu jeszcze pasuje?
Powoli słabnę jak długo jeszcze?
Ręce posłuszne nie są                                     I  co noc przechodzą mnie dreszcze
Lęki są przy mnie i nie śpią
Czuje, ze nadchodzi zaraz się uduszę
<span;>Tabletka mi w tym pomoże
Po pastylce szybko usnę
I  już będzie dobrze


Serce Z Kamienia

Serce z kamienia
Tyś w przeszłości, odległa jak Pangea
Bez miłości, spadło z drzewa
Gdzie zamiast gałęzi wisi moje życie
Puste moje ręce cierniowe
przez które przecieka zraniony czas
trzymałem Cię za rękę
i za słowo


...chciałem być ponad
lecz chmury są z betonu
W myślach moja głowa
Sam w ciszy płaczę w domu
Byliśmy wędrowcami, lecz
w te wakacje nigdzie się nie wybieram
Macham na pożegnanie
z okna, roniąc łzy


Teraz rozkruszam delikatne jak
zwój papirusu serce, co truje się wolnością
W gwiazadach źle odczytałem znak
Błędnie rymowałem Twoje imię z miłością

Moc w słabości


Stanę się delikatniejszy od płatka róży
Ułożony jak panienka z dobrego domu

W gniewie pięści już nie zacisnę
I nie wybuchnę z byle powodu

Na ziemi stanę mocno jak dąb
I nie powali mnie żadna wichura

Zadziwię wszystkich bardziej niż grą
Według bliskiego mi scenariusza

I nie pominę - tak mi dopomóż Bóg
Wiara niezwykłą mocą na życia trud


* t. "Moje Zacisze"
.

pamiętam swój pierwszy wiersz

Gdy napiszę swój pierwszy wiersz
włożę go do szuflady, na klucz zamknę i poczuję wstyd
A może ulgę? I dumę, bo wiesz
Wyeksponowałem swoją duszę na zewnątrz - i pstryk!
nie zdążę go skończyć, a już kolejny za rogiem
W każdym chowam tę cząstkę, która obojętna jest światu
A wszystkie coś łączy, jak modlitwę z Bogiem
jak matkę z dzieckiem, sam nie wiem co tworzę

Czy to mój pierwszy wiersz, czy setny list?
i do kogo, i dlaczego nie jest wysłany pocztą?
Zamiast tego nudzę, kolejny mętny wpis
na stronie, gdzie anonimowość przesłania dorosłość
od której uciekam jak z wiezięnia, bez wspólnika
Narzekam na to, mimo, że mnie wydał
i mam nadzieję że ten żal też Ciebie dotyka
Czasem popłakać, tylko płakać - to mi się przyda

Gdy pisałem swój pierwszy wiersz
tak dziewiczy, nieokrzesany i od serca
Na brudnej kartce nieumiejętny tekst
a na nim krzyk, co nie potrafi przestać
Trauma, dom, rodzina, Ty
I tak produkuję się bez końca
Karma, schron, z komina, dym
Smutki zostały, Ty sobie poszłaś

szarość tęsknoty

szarość tęsknoty, czerwień pożądania
niebieskie myśli, biała flaga
puste whiskey, a ja pijany
Tobą

Jedynie

Mam jedynie dwie nogi
niestabilne
żadnych korzeni
jak szlachetne długowieczne dęby
czy choćby rosnące na piasku sosny
dwie chwiejne nogi,
które noszą mnie po ziemi
może mnie zmieść
byle podmuch codzienności
może mnie porazić
blask boskiego słońca
lub światło przydrożnej latarni
może mnie powalić
szpilka zazdrości osadzona
na długim trzonie
mogę wpaść w czarną dziurę
włochatej pychy, kiedy pewnego razu
zawadiacko włożę buty
na wysokim obcasie
 
Mam jedynie dwie nogi
i konstrukcję, która się zużywa
żadnej pewności
i stałość
jedynie do czasu
 
 

Wykrwawiam To

Pływam łodzią po morzu żalu, uspokajam te wody
Szukam lądu bez tamtych stanów, bez niezgody
We własnym cieniu, ten w lustrze odrzucanym
Wymieniliśmy się spojrzeniem a nie wiem jak się nazywa
Bez pucharu stoję, ale czuję się wygranym
Bo z miejsca z którego jestem zawsze się przegrywa

Muszę to wykrwawić, muszę to wykrwawić
Horyzont - nie znajduje się w oddali
Zdarzeń - nie cofnę, zostaliśmy sami
Jeśli nie ja, to nikt inny mnie nie zbawi

Bandaż nie pomaga, muszę to wykrwawić
Nic mną nie włada, nie tańczę jak zagrali
Byłem porażką, zawodem i zbitym lustrem
Czyjąś, czyimś, i przez kogoś
Karmiony karmą, w nagrodę i z lepszym jutrem
Zbudowany czystą energią na nowo

Dałem czyny a nie słowo
Teraz z niczym, wokół goło
Żaden wyczyn, już mi starczy
Róża ryczy, kwitnie Narcyz

Muszę to wykrwawić, muszę to wykrwawić
Horyzont - nie znajduje się w oddali
Zdarzeń - nie cofnę, zostaliśmy sami
Jeśli nie ja, to nikt inny mnie nie zbawi

Miłość i zawiłość (6)


Przytul się mocno
Nie skrywaj łez
Miłość powróciła
Do naszych serc

*

Jedynie Ty
Jesteś dla mnie
Całym światem
Piękna odkryciem
I śmiało wyznam
Kocham cię
Nad życie



* t. "Moje Zacisze"

Miłość i zawiłość (5)


Zaskoczyłaś mnie niezwykle
Ogniem swoich namiętności
Chciałem bardziej cię zdobywać
Niż korzystać z otwartości

Starał się będę udowodnić
że zależy mi na tobie
Pozorów stwarzać nie potrafię
Zakłamania nie mam w sobie


* t. "Moje Zacisze"
.

Miłość i zawiłość (4)


Dziewczęca radość


Przylgnęłam do ciebie kochany
Lekko drżącym z emocji ciałem
Jestem dzisiaj niezwykle szczęśliwa
Tym razem to nie sen lecz jawa

Unosi mnie radość wielka
Wysoko aż po błękit nieba
Warto było z nadzieją czekać
By spełniły się marzenia


* i powtórzę z radości


Przylgnęłam do Ciebie
Drżącym z emocji ciałem
Jestem niezwykle szczęśliwa
To nie sen lecz jawa

Unosi mnie radość
Aż po błękit nieba
Warto było czekać
By spełnić marzenia



*t. "Moje Zacisze"

Miłość i zawiłość (3)


Mocne postanowienie


Zaufać jeszcze raz
To za trudne
Nie potrafię

Gdy zapukasz
Zamknę drzwi
Na obydwa zamki

Sercu też nie ufam
Ma w pamięci miłość
Wyciszę rozsądkiem
By mnie nie zdradziło


* t. "Moje Zacisze"

913

Chciałem na zawsze
Lecz byłaś na chwilę
Pusto już patrzę 
Na myśli lawinę 
Wyszło jak zawsze
Umysłowy margines
Jak kukiełka w teatrze
Odegrałem miłościwie
 
Swoją rolę
 
Nijak.
Pyta mnie ktoś jak się czuję
Zwijam
Się w kłębek, i patrzę na lunę
Za oknem, co oświeca mi głowę
Umysł po części tkwi w grobie
Umysł po części drwi sobie
 
Wiszę
Pomiędzy własnymi wersami
Ciszę
Odganiam głośnymi myślami
Odwracam się od nich plecami
Co nasze już jest za nami
Co moje się karmi lękami
 
Chciałem na zawsze
Lecz byłaś na chwilę
To wszystko nieważne 
W przeszłości nie zginę 
Te chmury rozjaśnię
Świadomością gdzie idę 
Jak kukiełka w teatrze 
Steruje mną to, co we mnie żyje 
 
Naprawdę się boję


 

Poduszka

Każdy poszedł w inną ze stron
Do głowy smutek mi się nalewa 
Powoli zamarza moja dłoń
Bo Twoja jej już nie ogrzewa 
 
Zamykam oczy, chcę zapaść w ostatni sen 
Odgrywam w głowie jedną z ostatnich scen 
Przytulają na dobranoc myśli różne 
A ja tylko już przytulam poduszkę 


Brakuje mi splecionych rąk 
Bez emocji moja mina
Co tęskni bezowocnie wciąż
Za czymś, czym nigdy nie byłaś 
 
Szukam sposobu jak wypełnić próżnię
Bez uśmiechu piszę wiersze smutne 
Przytulają na dobranoc myśli różne 
A ja przytulam poduszkę

Miłość i zawiłość (2)


Dziewczęcy niepokój


Ciągły brak ciebie
Okrywa szarością
Niemal każdy dzień
W bezsenne noce
Wzrasta niepokój
Przychodzą myśli
Gorzkie jak piołun

Koszmar dotkliwie
Serce przeszywa
że jest przy tobie
Inna dziewczyna


* t. "Moje Zacisze"

Jesienny spacer


Samotny ptak - jakby nieco spóźniony
Lotem spokojnym podąża do gniazda

Spoglądam na gwiazdy - ale ich nie liczę
Ogarniam myśli rwące się jak pajęczyna
Odlatuję z wiatrem i powracam w ciszy
I siebie samego staram się usłyszeć

Liść zerwany wiatrem próbuje szybować
Utrwalić złocistość w księżycowym blasku
Staram się wzmocnić ufność i wytrwałość
Aby lęk nie był - moim znakiem czasu 

.

Żałoba

Odbyłem pogrzeb, czas na żałobę
Lecz zanim dorosnę, wysłuchaj co powie
dziecko we mnie krzyczące, proszące o miłość
Wpadające w naiwności podstęp, ot tak je zabiło
Milczenie - na które nie pomoże piątkowe wino
Bo było miło
póki było miło

Cztery ściany dziś jakoś są bliżej
niż przypada im być w dni zwykłe
Na łzy osadził się kurz, a ja wiszę na tarczy
Przez zamkniete oczy więcej widzę
Przez krzyk w głowie, coraz częściej milczę
Zwiędło trzydzieści róż, się ostał jeden narcyz

Odbyłem pogrzeb, czas na żałobę
Czekam na wiosnę, tundrę mam w głowie
Noc niespokojna, nie zagoją się rany
Jedna wojna, po obu stronach tylko ofiary
Bo było miło
póki było miło

Makijaż


Mocny jadowity drapieżny makijaż
I dla dobrego samopoczucia
Stajesz się na chwilę kimś
Kim nie jesteś i nigdy nie byłaś

*    *    *

Uśmiech zwykle zdobi twarz
I zupełnie niewiele trzeba
Aby w tym co naturalne
Wzmocnić mniej dostrzegalne



* t. "Moje Zacisze"

Trudne do przyjęcia


Lustro wody
odwracam głowę
nie moje odbicie

Echo z otchłani
zatykam uszy
krzyk rozpaczy słyszę

Głos sumienia
i jest dylemat...
prawdy nie zakrzyczę



* t. "Moje Zacisze"

Życzenia

Śnieżnego lasu
dawno nie widziałem 
szadzi na gałęziach


zima lekka
łabędzie nieme 
nie odlatują

żurawie
nielicznie
klangorem 

gdzież zima
a tu proszę 
napadało

wczoraj 
kalendarzowa
jakby 
zmówili się 
z sobą 

jutro gwiazdka 
wszystkim
wesołych świąt 
życzę 

365 dni 
takich

o sobie 
nie zapominajmy