Dałaś mi miejsce na ziemi.
Z poczwarki
żyjącej pod sercem, wyfrunął w świat
cudny motyl.
Wrócił po latach,
z połamanymi skrzydłami.
Znalazł azyl w Twoich dłoniach.
Nie pytałaś o nic - podniosłaś z kolan.
Pomogłaś posklejać
pogmatwane życie.
Bukietem konwalii
zakwitnę jutro
na nagrobnej płycie.
Wypiękniał świat.
Bała się tej miłości
(wszystko postawiła na głowie)
Poruszyła, bardzo.
Odwykła...
Skrawkiem nadziei otulona, czekała.
/Przekonał ją błękitnie,/
w zamglonym poranku zobaczyła
...wiosnę.
Jesteś moją pogodą, powiedział.
Czy potrzeba wiecej.
Niebo przegląda się w kałuży.
Na chwilę wyjrzało
słońce.
Zadrżało kolorami tęczy
w kroplach deszczu,
rozwieszonych na liściach.
W piersi dech zaparło.
Ileż cudów stworzyłeś
mój Boże,
ale my nie umiemy patrzeć,
a jeśli - to jedynie,
przez pryzmat naszego
egoizmu.
I tyko czasami
niczym błysk pioruna - olśnienie!
Jak pięknie!
Tym zachwytem składamy,
hołd Panie
dla Twego doskonałego dzieła.