W swoim malutkim raju
odliczała minuty na szczęście.
W głębi duszy wciąż była
małą dziewczynką
biegającą boso po łące.
Tak wiele cierpkich chwil
(w zanadrzu)
miało dla niej życie.
Pękła cisza.
Radość zgasła jak zdmuchnięty
płomień,
a miała wtedy tylko dziesięć lat.
Już nie usłyszy słowa córciu,
nie położy głowy na kolanach ojca.
W złą godzinę wyszedł,
wrześniowy wiatr płakał.
Czas stanął - przewoźnik już czekał.
Tańczyła w trawie
boso,
jakby od niechcenia.
Niepokorne kosmyki
opadały
na oczy.
Pod niebem codzienności
dziurawym sitem przecedziła szczęście.
Szelmowsko mruga przyszłość,
kropelką dziegciu.
Myśli wpadają w turbulencje.
Czuję już jesień we włosach,
na szybie łza - to wieczór płacze.
Myślałam że będziesz jutrem z marzeń,
...samotność.
Czas za chwilę zerwie ostatnią kartkę
z kalendarza,
i obsypie srebrzystym brokatem noc
ciężką od próśb bezsennych.
...milknę.
Puentę zgubiłam pomiędzy gwiazdami.
W Krakowie nocą słychać
łkanie aniołów.
Samotna w realu i świecie wirtualnym,
Zasadziła szczęście.
O dziwo wzeszło.
Szorstkie jak język kota,
twarz oblało rumieńcem,
serce niepewnością.
Na czerwonym przebiegło,
by z wiślanego brzegu
rzucić kartami tarota
(cyganka prawdę ci powie)*
Nie chciała ,
karty tez nie pokazała.*
*w reku trzymała kartę z różą
*powiedzenie cyganki
Marzenia
zamknięte w klatce
czekały
poranione - postarzały się
przedwcześnie
pracoholik czas
rzeźbił
bez wytchnienia
marzenia
przykryte grubą warstwa
kurzu
sny dziecka z pogranicza bajki
i te późniejsze
niezrealizowane
na górnej półce czasu
skrzętnie skrywając
gorycz
uzbrojone w cierpliwość
drzemały
tam gdzie
spoczywa ostatni pocałunek
dnia
te najmłodsze poganiane
czasem
dotykały gwiazd
nieśmiało wyciągając ręce
prosiły dobrego Boga
o miłość.