W tańcu życia pogubiła marzenia.
Listopad... stanęła przed szafą... została przedostatnia.
Utkana z mgieł, przetykana czernią.
Korale na szyi, w dłoniach bukiet chryzantem... dopełniły całości.
Trzeci listopada, nic już nie jest takie jak kiedyś... Covid.
Wiatr targał sukienkę, warkocz tez w nieładzie...
Za drzwiami niecierpliwie czekał
ciemnooki strach.
Cmentarna furta zaskrzypiała, by w sercu odbić się
głuchym echem przerywanym skwierczeniem zniczy.
Stala w ciszy za ścianą łez.
Milczeniem dotknęła ścieżek życia... tych co już odeszli.
Samotna, zagubiona... pantofelki w błocie.
Słyszała głos na wietrze, ginął między bezlistnymi konarami brzóz.
Przemijanie...
mi ja nie... mijanie - ja (jeszcze) nie
*Stella-Jagoda
Jeszcze wczoraj
obwołałeś się królem,
unosząc dumnie
w złotej aureoli głowę,
ponad grzędami
jesiennego zielska.
Jeszcze wczoraj
kłułeś w oczy postawą,
ubiorem
mrużąc brązowe oczy
pytałeś
kto dorówna tobie,
który jesteś dzieckiem
słońca?
Jakąż tajemnicę
kryje mglista
wrześniowa noc,
że stoisz przede mną,
skromny
z pochyloną głową?
Kto poskromił
dumę, kto ujarzmił pychę,
że ty samozwańczy
schyliłeś się wpół,
przed jakimś
niewidzialnym bóstwem?
.
.
Kazimiera Duraj
Obraz Robert Wood
Niebo spadających gwiazd
Niczym zarost kochanka,
źdźbła
łaskotały bose stopy.
Noc malowała zapachy na nowo,
bardziej intensywnie.
Oplatałeś mnie dłońmi
leciutko,
muskając szyję za uchem.
Zawstydzenie uciekło.
Patrzymy na siebie pocałunkami,
po omacku dotknęliśmy wieczności.
Noc już taka senna.
Zostanę tu...napełniona ciszą.
.
Kazimiera Duraj
Foto z Pinteresta
Marzenia - bańki mydlane,
pofrunęły wysoko
- zatańczyły, zalśniły
kolorami tęczy... i zgasły.
Idę pod górę,
wiatr chłodzi rozpaloną twarz.
Ulgę przyniósłby twój dotyk,
przytulenie
...ale ciebie nie ma.
Myśli w pajęcze nici zaplątane.
Po ścieżkach zwątpienia, prowadzą
na bezdroża.
.
Kropla 47
Foto z Pinteresta
Wicher z furią chłostał, górskie szczyty
biczował ulewą...ramionami czarnymi przygarniając ziemię.
Naginając drzewa...konary drzew łamał jak zapałki.
I nagle eksplozja rozdarła niebiosa, po niemy horyzont.
Wiatr wył jak potępieniec, rzucał gromem w drzewa, wściekał się.
Wichrzą się chmury, piorun kalecząc niebo,
znów z hukiem uderza.
Zmrok zapadł w środku dnia,
słychać tylko wycie wiatru.
Niebo stanęło w ogniu......blask i grom.
jeszcze pod chmurami pomruki złowieszcze
...echo podwaja.
Już ma swój łup. Czarnym woalem omota, nie pozwoli odejść.
***
Ucichło...
Z lekkim westchnieniem, rozpłakało się niebo.
Dymią zamglone kotliny...
Rozpacz i żal pomieszała zmysły... Niedowierzanie.
Kropla47