Owinięci w słowa.
Ogarnięci lękiem, z biletem
w jedna stronę.
W wieczornym rachunku sumienia
przepraszamy.
Czy gotowi?
Rano (bez zdziwienia)
otwieramy oczy
i jak zwykle zapominamy
podziękować Bogu,
za dar
kolejnego dnia.
Owinięci w słowa.
Ogarnięci lękiem, z biletem
w jedna stronę.
W wieczornym rachunku sumienia
przepraszamy.
Czy gotowi?
Rano (bez zdziwienia)
otwieramy oczy
i jak zwykle zapominamy
podziękować Bogu,
za dar
kolejnego dnia.
Światła miasta przygasły.
Szyba odbija pustą ulicę.
Nie chce się bronic.
Nie potrzebuje kwarantanny,
chociaż sieroca obrączka
nadal palec zdobi.
Dłonie nieśmiałe jeszcze,
a tak lubi
gdy ubierasz jej ciało w dotyk.
Jest taka bezbronna...
Noc rozbiła się o ciemność.
Luty zaklina szczęście,
na przeszłą przyszłość.
Niebo przegląda się w kałuży.
Na chwilę wyjrzało
słońce.
Zadrżało kolorami tęczy
w kroplach deszczu,
rozwieszonych na liściach.
W piersi dech zaparło.
Ileż cudów stworzyłeś
mój Boże,
ale my nie umiemy patrzeć,
a jeśli - to jedynie,
przez pryzmat naszego
egoizmu.
I tyko czasami
niczym błysk pioruna - olśnienie!
Jak pięknie!
Tym zachwytem składamy,
hołd Panie
dla Twego doskonałego dzieła.
Wystraszyłam się słów.
...zmalałam.
Ukryłam się za ścianą milczenia.
Tyle myśli... Moje dzisiaj
określa jedno słowo
marazm.
Depresja to tylko szczyt góry,
słowa wszystkie jak wyrok.
Grunt usuwa się spod nóg,
niepewność jutra - życie boli.
Pigułki, które przepisał lekarz
są kolorowe - tylko one.
Reszta jest czarno- biała.
Noc ścięła ziemię szronem,
zaskrzypiało pod butami
trzydzieści na minusie.
Zimmmno!
Tyle poszarpanych lat
pamięć ze skoliozą
Też zimno...
Zapowiadają ocieplenie,
(dotyczy pogody)
Nowy rok nadzieje rozwozi,
a ja milczeniem wydeptuję ciszę.
Bose stopy
choć w ciepłych skarpetach.
Zimno!
Koronki ze szronu znikają
pod pocałunkiem słońca,
a moje serce jak motyl umiera
chłodem zabite.