Muza za języczek u wagi mnie chwyta
układ pokarmowy połączyła i krążenia
znów wraca chirurgia i wspomnienia
gdzie serce jest a gdzie początek jelita
ach Muzo mój doktorze
znajomość twoja anatomii
jest doskonała i wręcz znakomita
bo wiesz jak trafić do serca mojego
coś pięknego
nowe wersy mi podsuwasz
wciąż mówisz że jestem przyjacielem
kroisz za mnie słowa jak ciało skalpelem
a potem rymami zszywasz w myśli uzdrowione
niczego już nie powiem jak po tracheotomii
i o nic już serce szczęśliwe bo wyleczone
też już nie zapyta
Czekam
kiedy mnie anioł nawiedzi
serce moje cierpliwe
bo nie szuka miłości gdzie popadnie
choć pragnie być szczęśliwe
czekam na noc
porę tajemniczych snów
które magicznie się spełniają
jako te proroctwa
zapisuję je wtedy
w zaczarowanym senniku
potem w wiersze się układają
a anioł każdy mój ruch śledzi
czekam
kiedy na dobranoc
anioł piórem duszę połechce
nowe strofy mu za to ułożę
tyle serc wokoło
może kochać a nie chce
a ile serc
kochać pragnie a nie może
składam na nowo litery
ile pozostało ich
z niewypowiedzianych słów
policzę
jedna… dwie… trzy… cztery
jeszcze tylko zatrzymam
kolejne pytania
pozostaną na razie w głowie
bez odpowiedzi
czas
kiedyś na wszystkie odpowie
brudnego gniewu pianę toczy
która jak potop się przelewa
na zgarbioną grzechami posturę
z wyciśniętą na twarzy tapetą
raz dziennie ślepe otwiera oczy
słowa jak kolczaste drzewa
bez sumienia w bólach rodzi
kolejne myśli na makulaturę
matoła widzi nie człowieka
nie zadrży mu dłoń żylasta
co noc się budzi martwa powieka
kiedy śni wysoką złotą górę
na ołtarz ofiarny rzucić takiego
jak czarnego starego barana
za win naszych odkupienie
za takie same szare wieczory
kiedy cały czas do nienawiści
zmierza chwiejnym krokiem
odeszły dawno znajome cienie
zostanie cuchnącym śladem
którego nikt już nie ogarnie
choćby zakrwawionym okiem
zawiść jaka ty jesteś zabawna
nikt tak nie umie dręczyć jak ty
tak okrutnie i tak koszmarnie
lejąc nieustannie krokodyle łzy
zatruty własnej cykuty jadem
zginie jako nieuleczalnie chory
...
a tak bardzo chciał być poetą
każdy ma swego anioła
moje serce głośno woła
i do serc innych puka
znów dusza moja szuka
dziś spotkałem mojego stróża anioła
schłodził mi twarz swymi skrzydłami
zroszoną słońcem z nieba upałem
a serce wołało wciąż między wierszami
kiedy znów anioł odleciał z powrotem
nikt nie wiedział co nastąpi potem
jedno pióro ze skrzydła mi zostało
i nim do Ciebie dziś list napisałem
nie pisz NIE a tym bardziej TAK
daj mi tylko ten jeden
maluteńki skrzydłem anioła znak
przemień życie w eden
pragnę za bardzo czy wciąż za mało
Boże
,,chroń mnie od przyjaciół niektórych
z wrogami poradzę sobie sam,,
mocą przebaczenia
nasze życie to nie są wierutne bzdury
i wielu prawdom zadawano już kłam
aż do obrzydzenia
a prawda jest tylko jedna
czy ktoś tego chce
czy nie
bo z jednego źródła pochodzi
zaś
kłamstwo wszędzie się urodzi
jak wszystko co podłe jest i złe
dlatego nie bądź tylko człowieka cieniem
podaj rękę temu, który jej nie ma
nie rzucaj w nikogo odwetu …kamieniem
by nie powtarzał wciąż się schemat
ząb za ząb oko za oko
Boże
który jesteś tak wysoko
ale naprawdę tak blisko
zakończ to smutne igrzysko
,,błogosław Ojczyznę miłą,,
aby nikt już nie powątpiewał
że nadejdzie jeszcze czas pokoju
daj nam wypić z Życia swego zdroju
by już więcej nikt nie zaśpiewał
że dobrze nie będzie
bo lepiej już było
serce dziś otworzę
i za tych co zbłądzili
ślepi jak to pisklę
co w gnieździe kwili
Ciebie poproszę
Boże