Żona robi zakupy
on oznacza rozdziały
i nie jest wcale głodny
wątki go dokarmiały
żona jeszcze coś pierze
on pisze powieść nową
dziś jest bosy i nagi
odziany tylko w słowo
żona gotuje obiad
on pisze nowe zdania
apetyt ciągle rośnie
ale w miarę pisania
Mojra każdemu tę nitkę przędzie
Ona jedna wie co jeszcze będzie
***
Czasem tak bardzo kpisz sobie ze mnie
coraz nowe masz liczne niespodzianki
gdy po śladach człowieka spotkasz
co zmienić cię na inny pragnie daremnie
znów zapomnisz słów starej kołysanki
siostra nadzieja jedyna słodka
śpiewała ją gdy byłem taki jeszcze mały
razem z twoim bratem przeznaczeniem
w świecie z dużej szklanej kuli
wszystkie drzewa na wietrze się kłaniały
nazywały własnym zmyślonym imieniem
czułem ten dotyk jak mnie tulił
dziś pokazujesz jakieś tajemnicze znaki
obiecujesz lecz jak zawsze niezbyt wiele
ale jakby bardziej niewyraźnie
często jesteś zwyczajny szary nijaki
czym się jeszcze podzielę
z tobą mój Losie
…
stary milczący błaźnie
To było ostatniego dnia grudnia
gdy do miasta około południa
ku uciesze licznej gawiedzi
wjechał drabiniasty wóz
*
na nim skrępowany sznurami
do pasania owiec i kóz
stał w połatanym worku starowina
*
a na środku rynku stał podest
z wyświechtanych użytych kalendarzy
zamiast desek i bali
a na nim pieniek z samych dat ociosany
przytoczono duże koło historii
*
tymczasem chromy starzec
chore stopy wlokąc po śniegu
z trudem wchodził na podwyższenie
tam na niego czekał Czas
w czerwonym kapturze niczym kat
*
mieszkańcy starca ze śmiechem żegnali
palcami pokazywali go sobie sąsiedzi
kiedy oprawca kaźń starca zaczynał
*
kołem minionych lat
potem życia wielką księgą
ostatni dzień jemu ścinał
*
ciżba jeszcze skazanego nikczemną mową
opluła i oczerniła
mówiąc przy tym niejedno wulgarne słowo
*
wraz z ostatnimi skazańca godzinami
tłum krzyczał coraz głośniej w euforii
aż staruszka serce zabiło ostatni raz
z umęczonego ciała zniknęły wszystkie rany
i wody nieopodal rzeki Losu odtajały
*
to było ostatniego dnia grudnia
kiedy odjechał z trupem wóz drabiniasty
i tłum się rozszedł na wszystkie strony
pojaśniały od świateł wszystkie domy
bo uradowało się wówczas miasto całe
serca wybuchły niczym lawa wulkanu
choć heroldowie ogłosili nowe kwesty
odgłos fajerwerków rozchodził się dokoła
*
a na rynku pozostał on
mały chłopiec o urodzie anioła
przepasany jedwabną wstęgą
oczy miał błękitne jak lazur oceanu
na wstędze widniał napis
ROK DWA TYSIĄCE DWUDZIESTY
Szczęśliwego Nowego Roku 2020 oraz szampańskiej zabawy dla Administracji Poe.pl oraz wszystkich obecnych i przyszłych autorów na portalu życzy Maciej
już pojutrze...
Na początek przyjechało pogotowie ratunkowe
teściowa dostała korkiem od szampana w głowę
teścia chyba dopadło zapalenia wyrostka
babuni w przełyku utknęła wołowa kostka
a dziadunio struł się skisłym starym żurem
w dodatku popił go wodą ze zgniłym ogórem
wnuczków też na razie nikt już nie zabawia
pod choinką sami grają w puszczanie pawia
bo najadły się samej czekolady i cukierków
a nikt im nie odwinął sreberka i papierków
mamusia ma w gipsie przecież obie ręce
bo wywaliła się na posadzkę w łazience
tatuś zaabsorbowany smartfonem
pomylił wyjścia i wypadł balkonem
na wujka co na ciocię wczoraj się obraził
upadła choinka i prąd z lampek go poraził
ciocia tylko rzekła nie będziesz bałamucił…
i straciła przytomność i nikt jej nie cucił
szwagier się pokaleczył bo szwagierka
stłukła wszystkie w domu lustra i lusterka
wypaliła w stresie całą paczkę papierosów
pomyliła Domestos z szamponem do włosów
stryjenka przez omyłkę w twarz dostała od stryja
bo chciał w kuchni zabić karpia przy użyciu kija
w końcu kiedy miał rybę w durszlaku
zabrakło wody też w zlewozmywaku
z kranu poleciała jakaś brunatna breja
na krześle usiadł brudny stryj jak fleja
a kuzyn sączył jakąś ciecz podobną do soku
kiedy wzajem pożyczyli sobie Do Siego Roku
i pogotowie udzieliło im pierwszej pomocy
potem usiedli wszyscy przy stole o pólnocy
jedna słaba żarówka rozjaśniła mrok
taki Sylwester to się zdarza raz na rok
Wszystko dookoła śni
jak w puchowej pościeli
w grudniowej bieli
ścieli
polana cała się bieli
przykryte trawy i kwiatki
nawet do lasu sanna
wspominam i marzę
i tak mi się śni
niczym sen szybki
czy powrócą te dni
o , płatki
wnuczek woła
patrzy na śnieg
jak przez witraże
którymi mróz pokrył szybki
a wiatr obrazy z lodu maże
dziadek podściółkę ścieli
i nuci kolędy
babcia szykuje wieczerzę
na stole kładzie opłatki
nadszedł znów czas kolędy
Hosanna