Dzienne sprawy...
Te najbardziej chlebowe:
Kruche, świeże
i powszednie
i dojrzałe
Podzielone
smakiem wiecznym
i niezmiennym
obdarzone
Te, za późno
rozpoczęte
i te stare, poczerstwiałe
I okruchy pozbierane
niepotrzebnie wyrzucone
resztki dzienne
Jednak - dobre
ludzkie, Boże
Tobie składam w każdy wieczór
I w ostatni wieczór
złożę.
Zapatrzyłem się w oczy czarowne,
Oczy św. Anny z egipskiego Faras
Wiele tam starodawnych
dostojnych postaci:
Pańskich Twarzy i świętych z Biblii
co ze ścian zatopionej świątyni
cudem tu przyszły
Ale nic dorównać nie może
Świętoannemu spojrzeniu...
Przechodzisz raz, drugi, trzeci
i ciągle chciałbyś je dojrzeć
na moment chociaż,
jak zakochany młodzieniec
Wiesz, że za każdym razem
te oczy spojrzą inaczej,
choć do ściany przykute...
Miał talent starożytny artysta -
myślisz sobie
sam nie wiedział
co zostawił przyszłym wiekom
i dokąd ci święci
zaniosą jego imię...
I znów się okazało
Że Pan maluje cudownie
historią swych dzieci
i ręką swych artystów
I choć Anna nakazuje: cicho!
mniej mówcie o mnie...
Cieszę się w duszy
że te oczy zostaną z nami,
na naszej ziemi
I to, nie tylko - w muzeum.
Wszyscy piszą dziś o nich
Podziwiają
Współczują rodzinom
Szybkorośli kaznodzieje
ozdabiają swe przemowy
historiami z ich życia
I patrzą z kazalnic
zgoła niemęczeńskim wzrokiem...
Jest moda na męczenników...
Czy po to odeszli tak szybko
po ludzku niespełnieni?
I Kto tu jest najważniejszy
w tej całej historii?
Zapomnieliśmy?
Nie będę więc swoich kazań okraszał
soczystymi o nich wspomnieniami
- to nie celebryci z gazet w śmiesznych pozach
I tak - bez mego udziału
ich śmierć nowe ziarna podleje
ku przyszłemu życiu.
Przed ołtarzem gaśnie płomień
Przyjdą nowy zapalić, mówi starsza pani
Trzeba się ciągle modlić za ludzi starej daty
i za tych, co odeszli nie widząc, dokąd.
Trzeba pamiętać.
Kiedyś może i nam zaświecą
mały płomyk nadziei
Dziś jeszcze – płoniemy: kochamy, powstajemy
Wydaje się, że żyjemy...
Gdy płomień nasz zagaśnie, zaświecą następnym
Nasz płomień – Pan rozświeci na nowo,
Wszak była i JEST światłość prawdziwa,
czytałem o tym u św. Jana...
Zamieńmy więc nasze świece na świętość
Jak w XII stacji Dudy Gracza.
Naprawdę -Wszystkich?
Tych mam, z łyżką zupy na dwoje?
Samotnych starców?
Babci z rozklekotanym sercem?
Dzieci, co nie zdążyły?
Rybaków z odciskami?
Bezdomnych podróżników?
Tańczących czystym życiem?
Taty, co nie płacze?
Pani w szkole z wiecznym uśmiechem?
Nieznanego żołnierza?
Księdza do końca wiernego?
Kogóż jeszcze...?
Aż trudno uwierzyć....