Szedłem drogą nieznaną
W cieniu klonowym zobaczyłem kapliczkę,
taką - starej daty
Stacja I – widniał ledwo widoczny
niegdysiejszy napis,
naderwany krzyż
I Chrystus z Piłatem
z twarzą wyblakłą od słońca
Spojrzałem wokół
tylko klon stary dumnie osłaniał świętości,
ni żywej duszy...
(jeśli klon jej nie ma...)
Poszedłem...
Kolejna kapliczka Drogi
pochylona, jak zamodlony starzec u Fałata
trzeszczała od wiatru polnego
Poszedłem... i wciąż idę
Przy której stacji dziś jestem?
Byłem już przy Matce Bolesnej
i zajrzałem w chustę Weroniki
Dziś zatrzymała mnie stacja nieznana
Nieopisana jeszcze...
Oto – młodzieniec uderzony słabością
czeka u drogi,
pisze palcem po ziemi
nie patrzy na tłum przechodzący
Czekaj tam, młodzieńcze
zraniony obrazie wieczności,
wszak Wieczny przechodzi
A ja? Cóż ze mną?
Przy której stacji znów przystanę
By odpocząć po Drodze?