Wystrzeloną jesteś strzałą z łuku Boskiego "widzimisię"
rozpruwasz swym pędem przestrzeń i czas
słychać gwizd lecącego pocisku unoszącego się w stronę chmur
wzlatujesz nad najwyższą gałąź muskając liść
list którego nigdy nie przeczytałeś że cię kochała
że tęskniła że wypłakała może goryczy że zawsze była
kierunek nie pozwala się zatrzymać wybrany na wprost
cięciwa łuku jest nieubłagana lot zmieni tylko wiatr nadziei
więc modlisz się o jego podmuch który nie nadchodzi
mijasz ptaki podniebne sterowce strącając jedno z piór
ono lekko opada wiruje by delikatnie wylądować
obok twojego wymiętego zeszytu bo czym to wszystko opiszesz
widzisz chmury obłoki kłębiaste w ich konturach
rozpoznajesz twarze bliskich , nieznajomych , odległych
żeglarzy którzy odcumowali od brzegu i płyną na fali
lekkiego zapomnienia pamiętasz ich głosy rozmowy westchnienia
tylko coraz mniejszy sens zdań wypowiedzianych
zaciera się pamięć o uczuciach nierozpoznanych
wyciągasz rękę chciałbyś złapać tę chmurę
i wtedy czujesz że nie lecisz już w górę
zły rzeźbią porysowaną twarz kanionu wspomnień
bo miałeś w nich pozostać w białej pościeli złożyć
obolałe gnaty i nie martwić się jutrem że nie spłacisz raty
rachunku danego przez okrutny los nie jest zawsze słodko , bywa pusty trzos
opadasz pikując pęd wyciska pot zdajesz sobie sprawę
że będzie głośny trzask huk i łomot
są wzloty i upadki taka kolej rzeczy
gdy wzlatujesz skrzydła nie wyrosną same
spadając nic nie zabezpieczy miękkiego lądowania
nosem jak kot witałem się z chmurą
spadłem przy wymiętym zeszycie w kratkę
obok leży pióro ...