Problemy rozpuszczają się a nawet nie są istotne
to tylko taka gra dla wzbogacania duszy
ale o tym cicho sza ... bo w ciszy usłyszysz
miłości westchnienie mruczącego kota
ćwiergolenie za oknem gdy poranek wita
szum wiatru zaczesujący liście grzebieniem powiewu
komara natrętnego łowcę słodkiej kropli życia
tętno wyczuwalne wszelkiego stworzenia
i moje jedyne zrozumienie istnienia
życie w matriksie nauczyło słuchać
oddzielając fałsz od prawdy jedynej
że wszystko przeminie nieuchwytny potok
słów tworzących rzeczywistość z papieru
którego iskra świadomości zamienia w popiół
niczego nie jestem winien nawet kiedy winę czuję
scenariusz napisało życie na które przychodząc tu
zgodziłem się by je odegrać
bogactwo i szczęście beztroskę swawole doświadczają
słabe dusze opatrzność chroni by nie wpadły w tarapaty
dla nich problem wielki to sparzony język
od gorącej herbaty
gładko miękko przechodzą nie ich są katusze
jak wcześniej wspomniałem są to słabe dusze
po drugiej stronie tysiąc spraw zawiłych
podchody upadki ciągłe maratony
kiedy widać prostą czy to koniec wierzysz
tak blisko do mety kamień no i leżysz
ciągła łezka w oku zdarte znów kolana
cierpiącego mistrza pecha nocka nieprzespana
ułożony na plecach cóż mądrego powiem
jeszcze raz się pie...olnę to coś sobie zrobię
ale sza to taka gra
wielkie dusze nie bawią się w drobiazgi
rzadko patrzą w gwiazdy chcą tu ostrej jazdy
bo jaki by nie był ustalony plan
ile cierpienia żalu bólu rozdartych serc co krwawią
zawsze wstają z kolan