W wigilijny wieczór, kot przeciąga się ospale
W jego oczach widać nudę , nie obchodzi go to wcale Czuć kapustę, zapach ryby co wysoko wyskoczyła
Prosto z wanny na półmisek , w końcu tylko po to żyła Jezus patrzy na to z krzyża , myśli sobie dziś się rodzę
Uszka w barszczu czerwień jak krew , w niej na wiosnę znowu brodzę Las do domu sam przychodzi , kot na bombki żwawo skacze
Bo ten co do lasu chodzi, wie że drzewo bez korzeni płacze Taka radość , takie szczęście , takie wielkie to wzruszenie
Na tym niebie pierwsza gwiazdka , wysyła ultrafioletowe promienie Talerz dla tych których niema , bo się spóźnią albo nie
W nim żebracza łza się mieni , co na święta kromki chleba chce Ta iluzja tak prowadzi i na zegar zerka wciąż
O dwunastej wznieś szampany , niech nam rżyje święty "mąż" Kac poranny , łeb jak bania , narodowy był to zryw .
Kibel cały zarzygany , wigilijny karp w sedesie zrobił spływ Nie chce o tym dłużej pisać , bo nie oto przecież szło
Symbolami namaszczony od dzieciństwa ,widzę wszędzie drugie dno Przebaczamy bo tak karzą , winszujemy bo tak trzeba
Raz do roku przemawiamy , z myślą żeby wejść do nieba Lecz nie nasza jest to sprawa że na słońcu ciągła zmienność
Życzę tylko moi Drodzy Niech wigilią wybaczania będzie nasza tu codzienność.
A to kto? To Ja. Jestem twoim przebudzeniem Wcześniej mnie wcale nie znałeś Chodź Ja do ciebie wołałem Do ucha piórko wkładałem A Ty się z tego nie śmiałeś
Twe serce jest moim pragnieniem Twe oczy są moim obrazem Twój oddech jest moim westchnieniem rozdzieleni,a mimo to razem
Ja tulę cię w swoich ramionach Gdy beczysz i szlochasz od chłodu I zawsze się musisz przekonać Że miłość daję bez powodu
Ja czekam i czekam i tęsknię Na zawsze jesteśmy jednością Me myśli są w Tobie tak piękne Gdy do mnie tu kroczysz z godnością
Wtuleni ,choć jeszcze nie teraz Bo teraz świątynią twe ciało Twa Dusza zamknięta w futerał Bo w tedy Oboje tak chciało
Aż w końcu PAN powie ,chodź do mnie A wola niech t”ego” nie czyni I cieszyć się będę ogromnie