Dotknąłem palcem nosa z zamkniętymi oczami
myślałem że nie sprawi to żadnego problemu
ustać na jednej nodze zamknąć powieki i dotknąć czubka nosa
trzymając w drugiej dłoni kufel naważonego piwa
wstrzymując oddech by nie zachłysnąć się odmętami życia
Boczny wiatr zmienia równowagę w rozdygotaną galaretę
pokropioną szczypiącym octem doświadczania burzy
z kufla wylewa się piana złocistego nektaru ogłupienia
płuca rozrywa bezdech wyimaginowanej czystości
palec do nosa ? w oko palec łzawi los
Przyciąganie ma moc odwieczną to leżę
na bruku w kałuży wypocin burzy
Patrzę na nieba błękitne pola
chmury jak statki w tafli jeziora
i jestem sam z błękitem tym
błękit jest mną ja jestem nim
jestem jestem jestem jestem
pod powieką miłości nieskończoną rzeką
kto kazał stać na jednej nodze
wyznaczył cel nieznaczący więcej wiele
niż pusty kufel na mojej drodze
bezdech krzyczący w moim ciele
Z rynsztoka widać prawdę niezmienną
upadam po zrozumienie że niebo jest nade mną
Witam was ludzie (p)różni
czepiających się wierzeń różnych
Zacni wierni modele
w swych pozach zastygli
klęczący jak mumie w kościele
Klepiący zdrowaśki i inne tam takie
na widok baranka zbaraniali w
wierze zamykający sobie drogę
do nieba czyjegoś cierpienia znakiem
I tych co w imię allaha toczą
boje prawdy niewiernych krwią
zbrukane dłonie no
w którym niebie są ?
Dziesięć żon da w nagrodę
pałace za konieczność
zagłady bałwochwalców
bzykania cała wieczność
Buddyści izolubki
do ciszy swojej wchodzą
znajdując miejsce zero
nie jedzą tylko smrodzą
A gazy ich bytności
ulatniające z wolna
wszelkie reinkarnacje
nagrodą być jak myszka polna
Nawet anioły święte
wielcy magowie czasu
paktują z braćmi cienia
nie robiąc tym hałasu
Wszystko co na tym świecie
ciekawostką jest przecie
Po jednej stronie reszka
miłości niebios wrota
Po drugiej orzeł piekło myślisz
Lecz to jedna i ta sama moneta
złota
Obiecują zaświaty
od wieków się nie zmienia
mechanizm oliwiony strachem
dla ludzi zniewolenia
Komuna nowe mowy
teorie prawdy strony
moralność wojna kasa
z bratem jesteś skłócony
Ona też patrzy krzywo
teorii znałeś kupę
miłość twoja stracona
pijesz a hu... jej w dupę
Rozumu ciężkie boje
czy anioł czy to demon
zjadają flaki twoje
Wtedy zobaczysz tunel
do nieba droga prosta
bóg pogłaszcze po główce
i powie żebyś został
na ziemi w nowym ciele
naprawił złe nawyki
posłusznie się wślizgujesz
narodzin pierwszych krzyki
Pożywką jesteś świata
więc nie uciekniesz z niego
eony trwa to przecież
tylko pytasz dla czego
Pomyśl kim jest Ten
Którego jesteś cząstką
On nie ma nazw imienia
do niego światła wiązką
Trafiają istoty nieliczne
sprawa nie taka trudna
odkryć swoją świadomość
bez niej nie znajdziesz
Źródła
Źródło w Nim nie ma bólu
pokuty żalu braku
jest pełnią świadomości
nie potrzebuje znaku
I nie ma innej prawdy
mamy jej w sobie wiele
ogarnąć w koło śmieci
otrzepać wierzeń trele
Zostaje tu i teraz
Stanąć w życiu prawdziwy
ze świadomością siebie
tak żeby być szczęśliwym
czepiających się wierzeń różnych
Zacni wierni modele
w swych pozach zastygli
klęczący jak mumie w kościele
Klepiący zdrowaśki i inne tam takie
na widok baranka zbaraniali w
wierze zamykający sobie drogę
do nieba czyjegoś cierpienia znakiem
I tych co w imię allaha toczą
boje prawdy niewiernych krwią
zbrukane dłonie no
w którym niebie są ?
Dziesięć żon da w nagrodę
pałace za konieczność
zagłady bałwochwalców
bzykania cała wieczność
Buddyści izolubki
do ciszy swojej wchodzą
znajdując miejsce zero
nie jedzą tylko smrodzą
A gazy ich bytności
ulatniające z wolna
wszelkie reinkarnacje
nagrodą być jak myszka polna
Nawet anioły święte
wielcy magowie czasu
paktują z braćmi cienia
nie robiąc tym hałasu
Wszystko co na tym świecie
ciekawostką jest przecie
Po jednej stronie reszka
miłości niebios wrota
Po drugiej orzeł piekło myślisz
Lecz to jedna i ta sama moneta
złota
Obiecują zaświaty
od wieków się nie zmienia
mechanizm oliwiony strachem
dla ludzi zniewolenia
Komuna nowe mowy
teorie prawdy strony
moralność wojna kasa
z bratem jesteś skłócony
Ona też patrzy krzywo
teorii znałeś kupę
miłość twoja stracona
pijesz a hu... jej w dupę
Rozumu ciężkie boje
czy anioł czy to demon
zjadają flaki twoje
Wtedy zobaczysz tunel
do nieba droga prosta
bóg pogłaszcze po główce
i powie żebyś został
na ziemi w nowym ciele
naprawił złe nawyki
posłusznie się wślizgujesz
narodzin pierwszych krzyki
Pożywką jesteś świata
więc nie uciekniesz z niego
eony trwa to przecież
tylko pytasz dla czego
Pomyśl kim jest Ten
Którego jesteś cząstką
On nie ma nazw imienia
do niego światła wiązką
Trafiają istoty nieliczne
sprawa nie taka trudna
odkryć swoją świadomość
bez niej nie znajdziesz
Źródła
Źródło w Nim nie ma bólu
pokuty żalu braku
jest pełnią świadomości
nie potrzebuje znaku
I nie ma innej prawdy
mamy jej w sobie wiele
ogarnąć w koło śmieci
otrzepać wierzeń trele
Zostaje tu i teraz
Stanąć w życiu prawdziwy
ze świadomością siebie
tak żeby być szczęśliwym
Rozstanie wcale nie musi być na zawsze
rozstają się ptaki kiedy czują zimy znaki
Liść swoją gałąź opuszcza użyźnić ziemię
w korzenie sok jego wypłynie na wiosnę
pąk się urodzi witając słońca promienie
Sam wietrzny dmuchawiec wędrowny
gdy przestrzeń z losem unosi
do krain dotąd nie znanych jest siewcą
lecz ziemie o przychylność prosi
Gdy łąka paruje o świcie do nieba
w stanie skupień wolnych
zanosi nowe życie deszczem gdzieś ,gdzie ?
czeka po suszy garść kwiatów polnych
Odchodzisz do zmarszczek jesieni
zbierasz swoje wspomnienia
układając w serca szafie
ale dla duszy nic się nie zmienia
Pojemność mierzona stanem
Twojego
Boskiego skupienia
Była sobie koza co doili ją z rana . Mleko kozie zdrowe jest ser i śmietana. Od małego koźlątka wpajali jej pilnie . Być posłuszna jak doją naprężaj się silnie . Mleka więcej leci mleko twój pan pije jak wydoją mało wtedy ze dwa kije . Koza proste zwierze wszystko pożreć zdolna w nagrodę za prace bryła małosolna . Sól często zjadana w słodycz się zamienia miód to w wyobraźni i nie czuć brzemienia . Doić znowu będą podstawiając dzban racicy na czole znak no i leży pan ….
Na czwarte piętro gramolę
moje cztery litery
chociaż wysoko to wolę
na swoim, poręczy bariery
Zmęczony jestem wspinaczką
układam obolałe gnaty
w fotelu ja po robocie
łyk biorę gorącej herbaty
Kciuk sprawnie kanały przemienia
wiadomości z dnia ważne sprawy
i czuje że w moim ciele
jedyny to mięsień ruchawy
Po drzemce pora dotlenić
nałogów nie mam za wiele
me płuca , królestwem jest balkon
tam palę tytoniowe ziele
Z poziomu piętnastego metra
obrazek widać ciekawy
ulice bloki chodniki
ludzie jak ziarenka kawy
W półmroku tak kątem oka
wyłania się postać inna dość
dwuśladem pomyka chłopak
wezbrała we mnie złość
Dlaczego młodego człowieka
przykuwa łańcuch bezduszny
do koła rosyjskiej ruletki
los kaprys wypadek niesłuszny ?
Za lekko było mu stać
wręcz stąpać twardo po ziemi
na schodach ludzie są głusi
w trójwymiarowej przestrzeni
Co widzę kumple na wózkach
jak strzały po szosie pomknęli
radosny gwar śmiech i żarty
nad nimi Niebiescy Anieli
moje cztery litery
chociaż wysoko to wolę
na swoim, poręczy bariery
Zmęczony jestem wspinaczką
układam obolałe gnaty
w fotelu ja po robocie
łyk biorę gorącej herbaty
Kciuk sprawnie kanały przemienia
wiadomości z dnia ważne sprawy
i czuje że w moim ciele
jedyny to mięsień ruchawy
Po drzemce pora dotlenić
nałogów nie mam za wiele
me płuca , królestwem jest balkon
tam palę tytoniowe ziele
Z poziomu piętnastego metra
obrazek widać ciekawy
ulice bloki chodniki
ludzie jak ziarenka kawy
W półmroku tak kątem oka
wyłania się postać inna dość
dwuśladem pomyka chłopak
wezbrała we mnie złość
Dlaczego młodego człowieka
przykuwa łańcuch bezduszny
do koła rosyjskiej ruletki
los kaprys wypadek niesłuszny ?
Za lekko było mu stać
wręcz stąpać twardo po ziemi
na schodach ludzie są głusi
w trójwymiarowej przestrzeni
Co widzę kumple na wózkach
jak strzały po szosie pomknęli
radosny gwar śmiech i żarty
nad nimi Niebiescy Anieli