Nic się nie stało
ja to czterdziestkę
parę lat ćwiczę i nie 100
ale 140 lat życzę
Niech cię prowadzi droga prawdziwa
rób tak by żona była szczęśliwa
Rób niech miłości struna w niej zagra
a jak za mało pomoże wiagra
Dla ducha dobra jet i melisa
kiedy powiedzą że jesteś ramol
nic się nie przejmuj na ciało działa
z apteki prostamol
Będziesz się zmagał bił się z myślami
to tylko taki mały egzamin
Zachowaj zatem swoją energię
czas nieustanie chociaż byś wyjął
z zegarka małą podłużną baterię
A kiedy ciśnie ze wszystkich stron
ty masz pierwszeństwo w walce o tron
To po czterdziestce siadaj na desce
czy to z wieczora czy może z rana
to i tak deska będzie osikana
i chociaż ptaszek dobrze strząśniony
ostatnia kropla i tak w kalesony
Nikt po czterdziestce nie jest za stary
lecz do czytania kup okulary
Bywa dopadnie życiowa próżnia
więc zapamiętaj czas to tylko iluzja
Więc czasu nie licz wiedzą to w niebie
licz na rodzinę i licz na siebie
Niech każda wiosna wesoło mija
składam życzenia całuję ryja
Przestrzeń otacza mnie
bezkresna wszechobecna
okiem nieogarnięta
niewyobrażalna i wieczna
jestem w niej a ona we mnie
przenika głaszcze po brodzie
wody samotna kropelka
a oceanem jest bezkresnym
ciemną chmurą bywa
wzburzoną pierwotną falą
wiatru powiewem rozdartym
rozbitym statkiem na skale
rozbitka ostatnią deską
promieniem nadziei porannym
co wpada na łyk herbaty
rozświetla oczy nadzieją
rozprasza życia dramaty
wyciągam wyobraźni dłonie
umysł nie ogarnie tego
co oczy widzą na nieboskłonie
to przestrzeń serca mojego
Wszystko bym oddał za serce
pełne wiary nadziei i miłości
za spełnienie pragnień
bez stresu i ciągłej złości
że znów się nie udało
No stan przedzawałowy
normalnie bym stwierdził
na szczęście nie jestem kardiologiem
cóż zresztą bym zmienił
Słyszę czasami w ciszy
ukradkiem często skrycie
szmery stukanie szelest
i całkiem porządne bicie
Do puki bije mam pewność
że nie jestem gdzieś tam
na drodze z białych obłoków
nie pukam do rajskich bram
A czy otworzą to już inna sprawa
zasłużyć na wieczny spokój
by chciało się na ziemi , w razie w.
mogę pomalować Gabrielowi pokój
Płytki na rajskim tarasie
całkiem ochoczo ułożę
byś mógł po nich przechadzać
się rajski wielki Boże
Zbudujesz to co zechcesz
zdziwiony będziesz wielce
owoców słodkich skosztujesz
wystarczy że w to co robisz
wkładasz całe swe serce
Spójrz w swoje oczy
zajrzyj głęboko do wnętrza
zrozumiesz wtedy czym jest
przestrzeń twojego serca
w lustrze odbija się Twoje
nieskończone istnienie
stworzony po to Jesteś
by pokochać to spojrzenie
Niezrozumiałe dla świata
jedyne niepowtarzalne
jesteś tym na którego czekasz
przez całe życie "marne "
I żeby to zrozumieć
też mędrca nie potrzeba
możesz mieć góry złota
jeść kromkę suchego chleba
Oczy zwierciadłem duszy
widać jak w kalejdoskopie
czyj los się właśnie kruszy
czy ktoś stąpa roztropnie
Po krze codziennej niepewnej
wpadając do zimnej wody
myśl niech wyciągnie w górę
do serca ciepłej pogody
Jeżeli na kogoś czekasz
a tęsknota wyciska łzy
wiedz że najważniejszym gościem
w twoim życiu jesteś właśnie
Ty
Uwolnij się zerwij do lotu
więzieniem są przekonania
stereotypy ciągłe rozterki
odgrzewane kotlety rozstania
Myśli złe niech idą precz
zasiej pokój w sercu swoim
oglądaj obrazy zielone
kolor ten będzie ukojeniem twoim
Uwaga połączona nicią
z pragnieniem lecz pragniesz czego?
myśli złe jak magnez przyciągają zło
więc doświadczysz tego
Bądź świadomym pragnień
obserwatorem czujnym bądź
zwolnij kiedy coś nie służy
na mądrości kamieniu siądź
Wymieć zakurzone paprochy
porządek w duszy czas zrobić
pięć minut dla samego siebie
nie ma nad czym się głowić
Obdasz uczciwością swe życie
przed sobą stań uczciwy
prawda podobno wyzwala
jeśli chcesz być szczęśliwy
Wiara wspaniała matka ona
szepnie do uszka słowa te
zachwyć się i uwierz
życie to wielka przygoda
dlatego pokochaj je
jak najmocniej umiesz