Na szczytach skrajności
Nowy dzień się obudził,
nie mniej zdziwiony niż ja.
Końcówka czerwca, zmarznięte wróble
termometr też zwariował minus trzy...
Za oknem śnieg, biało bieluśko.
Kwitnącą lipę zmiażdżyła
rzeczywistość,
paniką zabrzmiał szelest liści...
Zerwał się silny wiatr ptaki zamilkły
przerażone.
Narasta niepokój czyżby lato już było ?
jeśli tak, to gdzie podziała się wiosna ?
***
Przyszło lato...upały. Wstawiłam dla ochłody.
Komentarze 1
Dobrze, że wstawiłaś! Bardzo lubię Twoje wiersze