Wychodzi rano...powraca późno,
w głowie szumi... lekki luzik.
Kolory troszkę rozmazane,
ale tak lubi, kiedy wszystko płynne.
Schemat wczorajszy?
Litości co niby... że ja
to chyba ci się przywidziało,
zaraz - nie będę tego słuchać.
Na przełaj.
Raz na lewo, potem w prawo bez zderzaków,
ku parkowej ławce,
chwiejnym krokiem i bardzo powoli.
Kwiaty,
uspokoił ręce... Miał kupić kwiaty,
nie zdążył... Na skwerku poległ.
Kazimiera Duraj
Film własny
By accepting you will be accessing a service provided by a third-party external to https://www.poe.pl/