Tyle jest słów
słodkich,
lepkich,
ciężkich
od miłości.
Zwykłych,
codziennych,
gęstych.
Ty znów
wybierasz
te cierpkie...
Dziś pękło
dla nas
wczoraj.
Składasz litery
w wyrazy
zdania
wzniosłe
épopées.
Szkoda, że
nie potrafisz
mówić wprost.
O miłości.
Z niczego
w coś
z wielkim hukiem
wpadłam
jak śliwka
w kompot
prosto
pod Twoje stopy.
Nie zdeptałaś.
I tak trwamy
w czymś...
Byle nie do
niczego.