A jutro, gdy wstanę rano
na łąkę pobiegnę boso,
tam gdzie pachnące siano
skropione srebrzystą rosą.
Narwę polnych stokrotek,
chabrów wiotkich, łubinu.
Powojem to oplotę
i zwiewną pajęczyną.
Maki wetknę czerwone
i fioletowe dzwonki.
Traw gałązki zielone
nasycę wonią łąki.
Potem w mały słoiczek
złapię słowicze trele
i dodam do mych życzeń
by ci było weselej.
I z nieba błękitnego
zrobię ci piękny szal.
Jeszcze dodam do tego
mą tęsknotę i żal.
I to wszystko tak rano
złożę na twą mogiłę.
Powiem "Wybacz mi Mamo,
że się znowu spóźniłem".
na łąkę pobiegnę boso,
tam gdzie pachnące siano
skropione srebrzystą rosą.
Narwę polnych stokrotek,
chabrów wiotkich, łubinu.
Powojem to oplotę
i zwiewną pajęczyną.
Maki wetknę czerwone
i fioletowe dzwonki.
Traw gałązki zielone
nasycę wonią łąki.
Potem w mały słoiczek
złapię słowicze trele
i dodam do mych życzeń
by ci było weselej.
I z nieba błękitnego
zrobię ci piękny szal.
Jeszcze dodam do tego
mą tęsknotę i żal.
I to wszystko tak rano
złożę na twą mogiłę.
Powiem "Wybacz mi Mamo,
że się znowu spóźniłem".