Akcja serca

Po burzy nadeszła cisza

aż w uszach szumi

wczorajsze sprawy

zabrał cyklon niepamięci

siedzę i patrzę na ręce

poranione od przeciągania liny racji

pieką , parciany sznurek przyzwyczajeń

czas było go już puścić

puścić co nie służyło

zmyć paprochy nadziei

by się już skończyło

to czego czas nie sklei

w milczeniu ziarenka liczę piasku

przyklejają się do ran

jak na letniej pocztówki obrazku

na pustyni uczuć zostałem sam

deszcz obfity twarz przemyje

do suchej nitki zmoczy

cieszyć się ze żyję gdy

piachu wspomnień pełne oczy

cisza po burzy gorzka ulga

piorunem rażony stoję słup

w kamień zamieniony

zatrzymana akcja serca

czy kochać będę kiedyś mógł ?

Obraz

"Obraz”

Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”

 

Krwawa Noc

Nowy Dzień

Strach … Zadyma

Nic Nas nie powstrzyma.

 

Krollord  Gdynia grudzień 2019

Zapraszam do subskrypcji mojego kanału

muzyka z wierszem dostępna pod linkiem

https://youtu.be/qVEKpYuAG-0

 

 

Znowu Mi się Śniłaś - Czar Jesiennej Depresji

Budzę się po kolejnym koszmarze
Byłem w nim w innym wymiarze
Znów obok Ciebie
Atakują mnie natłoki myśli
Niech mnie miłość oczyści
Lecz nie ta od Ciebie

 

Spoglądam ze smutkiem w lustro i blednę
Doszło mi lat, a uśmiech już więdnie
Te same oczy, a inne spojrzenie
To samo życie, a inne marzenie
Za prawdę i świadomość zapłaciłem najwyższą cenę
Dostałem wolność, straciłem szczęście i wenę
Widzę wczorajszy dzień, a serce me ginie
Co miałbym zrobić żebyś została wtedy choćby na chwilę?

 

Spoglądam ze smutkiem na ten obraz we śnie
Marzeniom wczorajszym dziś zapalam świeczkę
Słyszę wczorajsze życzenie, a serce me ginie
Chciałbym umrzeć byś pokochała na pogrzebie mnie choćby na chwilę

 

Budzę się po kolejnym koszmarze
Byłem w nim w innym wymiarze
Znowu mam łzy w oczach
Atakują mnie natłoki myśli
Niech mnie miłość oczyści
Znowu źle sypiam po nocach

NIEszczęśliwe zakończenie

Kolejna perła spada dziś,

nieszczery wzrok mówi Ci,

gdy na początku serca łzy,

fundament tego bedzie zły.

 

Coraz więcej procentów pija -

sama w wielkim domu siedzi.

Echo samotności ją dobija -

widzą wszystko sąsiedzi.

 

On jest ciągle w delegacjach -

ma panienki na wszystkich stacjach.

Ona czeka twardo w mroku,

gdy w końcu będzie przy jego boku.

 

Pieniądze - ważne lecz pamiętaj - 

ona wciąż na Ciebie czeka,

nie bądź płytki - nie zwlekaj,

nim zawiśnie na jej szyi pętla.

Litera 'M'

Jest ciągle w jej źrenicach -

w każdej sekundzie życia.

Upada ze snu Ziemia -

serce bije od niechcenia.

 

Oplata mu swe dłonie -

w jego dotyku tonie.

Chłopak zabrał dziewczynę -

w jej sercu tęsknota płynie.

 

Chciała go mieć jeszcze -

w ich marzenia spadły deszcze.

Skończył się ich piękny sen -

miał imię na literę 'M'.

 

Nie chce mi się już...

Nie chce mi się już...
Nie chce mi się żyć.
Ktoś wbił w serce nóż,
Nie chcę sam tak być.

Wokół ludzie-pajace,
Wstyd mi za was ma raso,
Bo choć łyse wasze glace,
Cały ten krzyk - na co?

Ale was więcej jest w świecie,
Czymże jestem? Pchłą...
Jednakże - cóż o nim wiecie?
Tyle co pchła - pstro.

Jedyne co was raduje,
To ciągłe tańce, śpiewy,
Owszem - ja to szanuję,
Ale ta przemoc... Te gniewy...

A wśród was żadnego
Krzewu nie znajdę urodziwego,
Co dla problemu mojego
Byłby wreszcie omegą.

O ścianę

Stoję sam na wietrze

i rzucam grochem o ścianę

wyrzucam piękne chwile

co dawno już zapomniane

szare chmury płyną

odleciały ptaki jesieni

więc rzucam grochem o ścianę

bo wiem że nic się nie zmieni

wtedy gdy świeca gaśnie

spalając knot po troszku

nie roznieci go żaden ogień

bez prawdziwej miłości wosku

jestem samotną skałą

opieram się słonym folom

takie wzburzone to może

w serce tak mocno walą

Biją tłuką smagają och

życie zmieniają w proch

kiedy stoję przed ścianą

a na ziemi leży groch

Spóźniony żal

Swego czasu miłość była nam orężem,

Bliskość i wierność chroniły nas przed wężem,

Słońce przyświecało - radość wielka była,

Szkoda, że ta chwila szybko się skończyła...

Słowa twoje jasny przekaz mi dały,

Że z zachowania żem był zbyt zuchwały,

Więc rychło za ścianą izolacji się skryłem,

I chłopca co kochał - w sobie stłumiłem.

I tej historii koniec, byłby to taki,

Gdyby nie fakt, iż chłopiec daje się we znaki,

Dusić nie zduszę - nie mam serca i siły,

Zwłaszcza że jego cel i mnie jest dość miły.

Z drugiej strony - uwolnić nie mogę chłopca,

Wszystko już w gruzach - tyś już mi obca,

Zapewne myślisz - że tak właśnie chciałem,

A ja po prostu - ucieczkę wybrałem.

Teraz żałuję - lecz żal to spóźniony,

Każdy już dawno jest rozliczony,

Temat zamknięty i wszyscy szczęśliwi,

Tylko ten chłopiec wciąż kwili i kwili...

Fatamorgana

Horyzont jest przed nami,

niebo pełne pragnień.

Wspólne myśli fruwają

jak urocze świetliki.

 

Odbity samolot w wodzie

- jeden ruch i znika.

 

Jesteśmy my - jesteś ty

i znikasz - jak odbicie w

wodzie, jak rwący wicher,

 

jak tornado, które zabrało dusze,

a ciało zostawiło bez opieki...

Świątynia

„Świątynia”

Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”

 

Doszliśmy do celu

Żywi i Martwi.

To ten Majestat

To ta Świątynia

Zapomniana Ruina.

 

To tu wszystko się zaczęło

Okryta drzewami

Wężowego Grodu zgliszczami.

 

Wtem huk się rozprzestrzenia

Za nami Armia Zniszczenia

Armia Aldora kroczy niczym cień

Czas zwady między nami

Czas zakończyć ten dzień.

 

Krollord  Gdynia listopad 2019

wiersz z muzyką dostępny na moim kanale youtube.pl

https://youtu.be/sLWnaYOf6kI

Serdecznie Zapraszam do Subskrypcji mojego kanału.

Pozdrawiam Krollord.

 

TĘSKNOTA

rozrzucona strzępami wspomnień

wdziera się do wnętrza

nagimi ścianami

 

zżera biegiem czasu albumy

bardziej żółkną kartki pamiętnika

przesiąknięte melancholią jesienną

 

zagląda w oczy  

ciemnością niepokojów rozterek

mieszając teraźniejszość z przeszłością

 

w gardle stoi piołunem

szlocha dreszczami utyskiwaniem

i grejpfrutowym  płaczem

 

chce zagłuszyć złe moce

poczuć się znacznie lepiej

przywołując obrazy życia

brzozowymi sonetami

 

między drzew konarami 

a barwnymi liśćmi

przechadza się niebem 

i z mgieł szarości

rozświetla cienie

od zapomnienia

 

wije się jak trzykrotka po ciele

dociera do brzegu

i boli tak samo jak wtedy

gdy odeszłaś mamusiu

 

pociesza mnie łagodny głos wiatru -

mama żyje w radości wiecznego światła

 

Kazimierz Surzyn

Po drugiej stronie życia

Spokój - cisza, nic nie czuję -

żadnego bólu,

żadnego zgiełku,

żadnego dotyku,

zero światła...

 

Nic

 

Czy ja umarłam? -

Nie kochanie -

tafiłaś do lepszego świata -

świata niewinnych dusz.

Błazen

Tańczy i skacze z uśmiechem na twarzy,
Radość na ustach, cokolwiek się zdarzy,
Głupstw czyni dużo - wręcz masę całą,
By reszcie zapewnić rozrywkę wspaniałą.

Lecz za uśmiechem, gorycz on skrywa,
Twarz swą prawdziwą za maską zakrywa,
Choć uśmiech szeroki od ucha do ucha,
Wciąż niepokoi coś jego ducha.

Nazywa on siebie błaznem piekielnym,
Co w zaufaniu, człekowi był wiernym,
Lecz wiara jego sztylet zrodziła,
I ostatecznie głupca zabiła.

Stało się poległ błazen poczciwy,
Wiara - nie zawsze jest wybór właściwy,
Więc pomyśl dwa razy następnym razem,
Bo skończysz jak gnijący samotnie błazen...

Bez skrupułów

Obojętni i zimni jak z kamienia

błazny króla Heroda wciąż się śmieją
na autostradzie frustratów i straceńców
serca odjechały już dawno z beznadzieją

podnieceni z gębami pełnymi rumieńców
ślepi na wdowy i sieroty pękają z dumy

patrię poranioną między siebie dzielą

jak poszarpaną szatę Jezusa na golgocie
gdzieś pomiędzy berlinem a brukselą
titaniki pełne dumy toną w głupocie

na staruszkę macierz leją wciąż pomyje
jak po herbacie z pokrzywy i nawłoci
zbrukana ziemia niczym pole niczyje

fałszem wypchani tak zwani patrioci

za nich dzisiaj modlitwy zanosimy panie
zanim potopem bezmiłości świat zaleją

i połkną nas fale jak zgłodniałe cyklopy
zburzmy wszystkie escape room-y
nim spłoną zbóż ostatnie złote snopy

w stosów nienawiści płomieniach

BŁĘDY ŻYCIA

Czasem wszystkiego nie mówimy

budujemy mury nie do przebycia

wielkie balony ego pompujemy

a one naładowane złą mocą pękają

 

Nie dziękujemy nie przepraszamy

nie chcemy w ogóle przebaczać

wystarczająco ludzi nie kochamy

zdradzamy siłę przyjaźni obłudą

 

Zamknięci kratą niemocy w skorupie

niczym ślimak w swoim mieszkanku

co nosi ciężkim oddechem na grzbiecie

wciąż uciekamy przed swoim cieniem

 

Nie otwieramy ust całymi miesiącami

do przyjaciół znajomych brata siostry

zajmując się jedynie swoimi sprawami

nagła śmierć już niczego nie zmieni

 

Kazimierz Surzyn

Cień przeszłości

Na pustej drodze stoi -

kamienie już dawno rzucone.

O swoją przyszłość się boi -

w kim ma teraz ostoję?

 

Pogniecione życie daje znać -

porysowana dusza z piekła.

Kogo ja chcę oszukać -

ostatnim tchnieniem rzekła.

 

Nim odwróciła swój wzrok,

ostrze noża błysnęło.

Osunęła się cicho na bok -

życie w sekundzie stanęło.

Rysa na szkle

Dlaczego mnie skrzywdziłeś -
zimna cisza, przeplata się z lodem.
Twoja twarz jest jak z kamienia -
twoje usta pachną chłodem.

 

Wybaczyłam ci - po latach,
lecz pamiętam co się stało.
Chociaż byłeś dla mnie katem,
wtedy, tamtej zimy - tato...

Miałam dom...

Miałam dom pełen miłości -

od mamy,

miałam też dom nienawiści -

od ojca.

 

Ona każdy krok chwaliła -

z zapartym tchem walczyła.

Któregoś dnia nie dała rady -

nie wybaczyła mu zdrady.

 

Zaczęła się przemoc psychiczna -

mało mu było - tępił fizycznie -

bez końca.

 

Wytrzymywała to długo -

do czasu -

kiedy 'zajął' się córką...

 

Nienawidził jej okropnie -

ona kochała go jednostronnie.

Szukała jego akceptacji -

miłość doprowadzała do frustracji.

 

Była dla niego czarną owcą -

jednak się nie poddała -

ogarnięta do niego złością,

swoją rodzinę założyła.

 

Prawdziwą miłość frajerowi pokazała

Nie złamał jej - silną kobietą się stała.

DOBRO WRACA

Z dna wyciągnij człowieka co upada

życzliwością zjednaj swego sąsiada

 

Wypowiedz słowa w drugiego obronie

zaprowadź zasady w przyjaciół gronie

 

Mów głośno o tym co cię boli

szanuj tych którzy wiek przeżyli

 

Pielęgnuj swoją miłość życia

bądź wzorem kultury obycia

 

Przebaczaj kochaj naprawiaj błędy

niechaj zapanuje radość wszędy

 

Dobro bliźniemu podarowane

do ciebie powróci podwojone

 

Kazimierz Surzyn

 

 

Toksyczny

Stałeś się całym światem -

jak dla ryby woda.

Byłeś moim szlakiem -

nieważne jaka pogoda.

 

Zniknąłeś z horyzontu,

nawet nie wiem kiedy,

zaczynam dziś od początku -

naprawiam swe błędy.

 

Cały świat runął w dół,

na powierzchnię wypłynęłam -

wyłonił się cały ból,

powietrza ustami dotknęłam.

 

Trucizną poiłeś każdego dnia,

chustą miałam zakryte oczy.

Toksyczna relacja łączyła nas -

zły sen okazał się proroczy.