Wciąż upijam sok, z tego kubka zwanym "Życie",
Ale mój już chyba jest - dawno po terminie,
Gorzki smak, bardzo aż - sympatią go nie darzycie,
Wręcz doczekać się nie mogę, aż cały przeminie...
I tak mija mi mój czas, upijając tenże sok,
Już od dawna nic innego w ustach swych nie czułem,
Uczuć żadnych nie doświadczam, dzisiaj mija prawie z rok,
A miłość - kojarzy mi się tylko z bólem.
Jak widzicie, napój ten, bywa całkiem niebezpieczny,
Bo wypaczyć może, do życia wasze podejście,
I nieważne jakbyś myślał, że w radości jesteś wieczny,
Chwila nieuwagi - i na zawsze, tracisz szczęście.
Uśmiechu polar chowa niekontrolowany bipolar
Bo mimo iż szkiełko mędrca chwale
To wciąż jednak za sercem ganie
Godzina młoda zamienia czyny w słowa
Pęka mi głowa, chyba mam uraz
Złamane serce, bolesny tatuaż
Jestem głupcem przekonany o swojej mądrości
Jestem mędrcem w swojej głupocie świadomości
Zdecydowanie niezdecydowany
Chcę spokoju i cudzego dotyku
Piekło tworzę przez własne rany
A niebo mam na miłości odwyku
Nogi mnie niosą niekontrolowanie
A przecież jestem swego losu panem
Po jasny cel idę, nieważne obcych zdanie
Mimo to błądzę, nie to było w mym planie
Uparcie niepewny - planuję bolesne błędy
Bogaty a wciąż biedny - Zero owiec, ogrom wełny
Anty - A taki jak inni
Martwy - A żywy jak kwiat lilii
Jestem BI, prowadzi mnie vis-a vis
Oryginalny jak kopia
Zapłakany chaos w pokoju
Biała flaga - idę do boju
[Boję się tylko mnie i siebie !]
Miłość nieśmiertelna umarła
Zamroził ogień swe dzieci
Posprząta to wszystko Karma
Nogi na ziemi, umysł w przestrzeni leci
Mawiam iż cierpliwość popłaca
Po czym w pośpiechu zawracam
Zatruty oddech ręce zaznacza
Wyleczyć chce powietrza katar
Biegnę, stoję, biegnę, stoję
Nic pomiędzy, bolesne te boje
Chcę ciszy, spokoju, piękna natury
Spaceruję między maszynami raz wtóry
Proszę, nie strzelaj
Nie trafisz w moją głowę
Ja sam też tego nie zrobię
Plony czynów zbieraj
Dobro żyje we mnie
Sprawia że wokół panuje na ustach uśmiech
Zło też żyje we mnie
Telepatycznie czujesz niepokój zanim uśniesz
Jestem BI, prowadzi mnie vis-a vis
Oryginalny jak kopia
Zapłakany chaos w pokoju
Biała flaga - idę do boju
Boję się tylko mnie i siebie !
//Razem z niektórymi opublikowanymi tutaj wierszami jest to kolejny utwór z cyklu " Anty "
Zimowego poranka
Jacuś roztargniony
przyjechał do miasta
może szukać żony?
Mało rolny jestem
ze wsi człowiek przecie
gdzie znajdę dziewuchę
jak nie w wielkim świecie
Na wsi bywa ciężko
człowiek sam niestety
chłopy pozostali
zniknęli kobiety
W oddali zobaczył postać
zamiast kurtki czarna skóra
długie włosy aż do pasa
całkiem zgrabna też figura
podszedł na wyciągnięcie ręki
a co to Jezusie malusieńki?
Co to są za szopy
co to jest do chu...a
toć to nie dziewczyna
to facet się buja
Jakoś by zagadać
chuchnął w dbie łapki
nie zimno kolego
tak chodzić bez czapki
Uśmiechnął się koleś
wyjął słuchawkę z ucha
nigdy nie jest zimno
kiedy "metalu" się słucha
Jacuś zadziwiony
chłodno się zrobiło
znalazł bym jakiś metal
wziął i ogrzał ryło
Klamka drzwi sklepowych
zaraz będę prychać
w ucho mnie nie grzeje
ani nic nie słychać
Może inny sposób
walnąć trzeba bykiem
i zrobi się ciepło nie
dotknę klamki językiem
Przestał dwie godziny do klamki przyklejony
-10 stopni na termometrze język odmrożony
pan doktor popatrzał szarpnął za makówkę
a że był karetką wziął na urazówkę
Jacek pokręcił głową w każdy na inną miarkę
a dzięki metalowi poznałem fajną pielęgniarkę
Miłość jest jak metal wrzący do czerwoności
wypełnia serce umysł wpływa w duszę w kości
lecz kiedy stygnąć zacznie inna mowa ciała
gdy ostygnie całkiem zimny jest jak lodowa skała
Chcę krzyczeć, zagłuszyć wszystkich, a jednak Cię słyszeć!
Milczenie oznacza zgodę, rozpoczętą nową przygodę
Spala się moja ikona, zamykam oczy, upadam i konam!
Na pomoc Cię wołam:
- Halo, czy jeszcze mnie słyszysz?
W ciszy szumi mi głowa, a wiatr się w niepokoju kołyszy
Mam się za doktora - chodź, wyleczę te Twoje zatrute serce
I pomoc nie wołaj, bo niepotrzebnie Ci dziurę wykręcę!
GODZINY
NISZCZĄ
ICH
ETERNALNĄ
WSPANIAŁOŚĆ
ZABIJĘ
JEŚLI NIE CIEBIE, TO SIEBIE
KRZYCZĘ W POTRZEBIE BO KREW SIĘ POLEJE
ZNISZCZĘ NADZIEJE, UŚMIECHNĘ SIĘ W GNIEWIE
A ZMYSŁY ZADZIEJE
DAM CI PUSTKĘ JAKO WIECZNĄ PRZEPUSTKĘ
ZAKRWAWIĘ TWĄ BLUZKĘ I RZUCĘ W TĘ BUŹKĘ
SWÓJ JAD, ZNOW BLUŹNIE
NA BOGA, NA DIABŁA POZA SKALĄ
ALKOMAT, SIŁA NAGŁA ROZPIERA
JESTEM W ROLI WERTERA, A UCZUCIE UMIERA
proszę bądź... BO CIEBIE TU NIE MA
proszę chodź... WCIĄŻ CIEBIE WYBIERAM
GWIAZDY
NIECH
ITERACYJNIE
EKSPLODUJĄ
...Wasze
Znów płaczę jak dziecko
Znów oddycham ciężko
Myśli się w głowie nie mieszczą
Diabły na spacer mnie wezmą
ZNÓW--ZNÓW
KROCZĘ TĄ ŚCIEŻKĄ
JESTEM GRANATEM - TY JESTEŚ ZAWLECZKĄ
MYŚLI ZA TĘSKNOTĄ BIEGNĄ
ANIOŁY OZNACZYŁY MNIE KRESKĄ
ja cierpię
ja tutaj cierpię
GNIEW
Żyjesz w cieniu życia -
w swej ciszy zamknięty
myślą wracasz w przeszłość
w swój zakątek święty
nostalgia to słowo
smutkiem jest owiane
w sercu skrywasz wszystko
co było kochane
warto się otworzyć
na chwile przyszłości
bo życie jest piękne
tyle w nim radości
smutek zawsze dręczy
serce skołatane
niszczy radość życia
i to co teraz jest ci darowane
trudno jest się przebić
przez umysłu niewidzialne mury
lecz za nimi słońce -
przegoni z serca chmury .
autor: Helena Szymko/