Czyjaś twarz rozklejona na płycie,
Twarz podpisana leży w błocie,
Podarta powiewa na płocie,
Twarz leży w trawie,
Twarz człowieka na billboardzie krzyczy:
"W niewiedzy, że się istnieje jest wyzwolenie od czasu
i śmierci..." (Olga Tokarczuk)
Jeszcze mi wolno
o sobie decydować...
Jeszcze mogę kochać,
podróżować, śnić...
Jeśli nie pójdę na wybory,
będę żałować.
Jest wielu,
którzy wszystkiego
chcą zabronić.
Jeszcze mi wolno
spełniać marzenia...
Jeszcze nie wszystko
ujęto w paragrafów
kleszcze.
Niech świat
w lepszy się wciąż zmienia.
Niech dobrych uczuć
będzie więcej.
Nie chcę oddawać nikomu
celów mojego życia.
Kto czyta książki
wie czym to się kończy...
Decyzje o przyszłości
podejmujemy właśnie dzisiaj.
Wykorzystaj swoją szansę,
możesz jeszcze zdążyć.
Oskar Wizard
Zachęcam do zadecydowania o swojej przyszłości
w niedzielę 13 października 2019 r.
(fot. Autor)
Jesień zawładnęła zmysłami.
Mgłą otuliła nadzieję.
Smutek nabrzmiewa
między nami.
Coraz rzadziej
się śmiejesz...
Zewsząd napływa
nieproszona nostalgia.
Skąd na nią ratunek znaleźć?
W dwóch kubkach
z kawą
ukryta jest magia.
Przyjaciel
nigdy nie może
zawieść!
Oskar Wizard
Byłam głodna wrażeń
Ciekawa nowych niespodzianek
Zabijając siebie stale
Dzisiaj trochę jutro też kawałek
Odrzucałam innych rady
Pogłębiając swoje wadry
Nie zważając na uczucia innych
Myśląc
Czy to mnie jeszcze obchodzi
Czy to do Ciebie jeszcze dochodzi
Nie wiem
Coś słyszę
To chyba sumienie, mówiąc
"Nie... nie.."
Ciągle w pędzie
szukając kolejnych granic
Dzisiaj już wiem że
miałam wszystko za nic
Toniemy w słowach,
w chaosie informacji.
Wielkie słowa spowszedniały,
brakuje im ducha.
Świat tonie
w szponach
wielkich korporacji.
Już mało kto
drugiego
uważnie słucha.
Życiem zawładnęły
programy i maszyny.
Poezję wypierają
memy i emotikony.
W sieci są tylko
wspaniali mężczyźni
i piękne dziewczyny.
A zwykły człowiek?
Bywa zapominany.
Wystarczy wyłączyć komputer
i na spacer wyjść.
Powróci dawny spokój,
świat odzyska równowagę.
Zrób to samo
i do mnie przyjdź!
Niech nas
dawne szczęście
znów dopadnie.
Oskar Wizard
Już miałem facebook skasować.
Zatrzeć w sieci wszelkie wspomnienia...
Za chwilę zacząłem głeboko żałować.
Przeklęte 30 dni do zastanowienia.
Już byłem szczęśliwy, bo od sieci wolny...
Zyskałbym wreszcie tak wiele czasu...
Pomogłaś w decyzji w sposób mimowolny...
Usiadłem więc zamiast z psem biec do lasu!
Przypomniałaś mi o tamtym draniu...
Zaczepił cię w sposób mało przyjemny...
Odzyskuję profil, niech tak zostanie...
Być wykluczonym to los nieszczęsny.
Oskar Wizard
(fot. z sieci)
Linie są od siebie zależne
Moc napięć kontrolowana
Stan stabilności wisi na włosku
Podzielność spolaryzowana
I wszystko to w jednej postaci
Gdy chce iść do przodu
wstrzymuje ją ów tragizm
Iż druga strona inaczej opętana
Vers i revers
Nie staną naprzeciw
by ze sobą mówić
Będą rozrywać tę postać
i w nieskończoność ją gubić
Są takie noce gdy trudno jest spać po przebudzeniu
W duszy gdzieś kotłuje się coś
I trudno pojąć, że to Ty samemu
Stworzony został gmach
W którym zamieszkałeś
Sam to przez długi czas budowałeś
Wiele klamr spinało to co niepewne
I trochę pewniejsze
Jednak czy jednak
To właśnie to
Co chciałeś masz
Czy tym kim chciałeś jesteś?
Nadzieję by dało niebo
przez reinkarnację wydłużając pobyt
szukalibyśmy wyjścia świętego
w nieświętym towarzystwie orbit
oblatując nieznane mgławice
by nie wpaść w ich czarne dziury
uniknąć deszczu komet
tak by rozbić się o nowy ziemski moment
Lecz tyle z życia snu
że jakiś tylko fragment
ożywia go znów
jak słowo atrament
Michał Wawrzyniak, 2019
Ogrzewam dłonie od ciepła
rozpalonego na polanie płomienia
gdzie szopa stała drewniana
teraz ogień tam płonie
gdy przekraczałem drewniany próg
świat znikał w czterech ścianach
i z ręką na sercu przysiądź bym mógł
że szopa ta dla mnie wybrana
przed deszczem choć dach dziurawy
chroniła gdy wichry niezgody
podstawiałem wiaderko blaszane
łzy kapały w nie do lepszej pogody
i czasy przyszły zawiane
przez okno widziałem tęcze
nadziei oczy zaspane
kiedy w swym ciele się męczę
Czas zmienia konstrukcji struktury
przez palce bez celu płynie
wspomnień rozkrusza mury
zawala się i ginie
I zginął bym w tej szopie
deski lecą na głowę
uciekaj myślę chłopie
i żywot bywa pieski
W oczach płomienie skwierczą
co w gruzach to nie skleją
bale z ogniska sterczą
przynajmniej się ogrzeję
Jest
odczuwa
że jest
Przeczuwa
że mógłby nie być
i czuwa
mimo woli
nad tym by być
do woli
I czy ma się kryć
z tym co ma
jaki jest
wrażliwy
Czy to grzech
wstydliwy
czy pech
że już taki jest
do wszystkiego
co ma sierść
pożądliwy
Jest
Czyżby jakiś Bóg
Miałby stworzyć świat
Miałby stworzyć nas
Po kolei
A kto stworzył Go
Kto Mu siłę dał
Czy był taki ktoś
To się nie klei
Skąd wiedzieć że jest
Tylko wierzyć się da
Mało trochę to
By spać spokojnie
Wciąż dowodów brak
Malują budują Mu świat
A On siedzi cicho
I tak bezbronnie
Bo nic na swoją obronę nie może
Rzucają Jego imieniem
Jak nożem
Jak kamieniem
A Ten dalej tak trwa
Spokojnym być jak On
Czy się da
No nie wiem
Czy tylko w internecie
płynąć mają
nasze wzruszenia?
Czy słońce zgasło
zabierając zieleń łąk?
Może w umyśle
doznamy jedynego spełnienia?
Szczęście uciekło
w bezdusznych maszyn głąb?
Świat oszalał,
a my się na to godzimy...
Serce wciąż łaknie
zwyczajnego przytulenia.
Czy w dodatek
do komputera
się zmienimy?
Odzyskajmy
nasze proste marzenia.
Oskar Wizard
Przerażenie od środka wypala mnie!
Grozi mi dżender i lgbt!
Rozglądam się trwożnie dookoła...
A jeśli mnie to jak niedźwiedź rozszarpać zdoła?
Patrzę na wszystkie cienie rozpaczliwie...
Czy to jest bardzo zaraźliwe?!
Nie przyjdzie przecież nikt z pomocą!
Bezbronni żołnierze guzik od munduru mogą...
Nie wiedzą jak to leczyć żadne doktory...
Może by zamówić jakieś nieszpory?
Niech ktoś wyda wreszcie instrukcję czytelną!
Bo wszystkich nas bojowników
w psychiatryku nie pomieszczą!
Jak więc mam stanąć w obronie rodziny?
A jeśli dżender wygra, to co zrobimy?
Na szczęście budzę się, świat znów jest uroczy!
Wyrzucam telewizor. Dość koszmarów w nocy!
Oskar Wizard
Kochałem jesień
wierną miłością.
Wydawała się
tak bardzo romantyczna.
Śniłem o niej latem
z ogromną czułością.
W tych snach
była tak śliczna...
Lecz kiedyś
nadeszło otrzeźwienie.
Bo tak naprawdę,
co w niej pięknego?
Deszcz pada,
wiatr wieje szalenie...
Radość traciłem,
właśnie dlatego.
Potrzebuję uśmiechu,
jak zboże słońca.
Zbytni romantyzm
duszy nie służy.
Niech więc tak będzie
do świata końca.
Wiosna w sercu,
szczęśliwe życie wróży.
Oskar Wizard
Gdy słucham
co o drugim
kandydat mówi...
Nachodzi mnie myśl
bardzo głęboka...
Każdy z nich
jest chyba głupi?
Brakuje mądrego,
jak Polska szeroka.
Zwykłem szukać
opinii użytkownika,
a nie producenta.
Dlatego bagatelizuję
opinie kandydata o sobie.
Ponieważ moja dusza
też nie jest święta...
Upatrzę najpaskudniejszego sobie!
Wybiorę najgorszą łajzę
i obiboka...
Na pohybel tym,
którzy nie głosują.
Bo jeśli do lokalu wyborczego
zbyt długa im droga...
Niech bat na tyłku
od października poczują!
Oskar Wizard
„Nadchodzi”
Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”
Pan Zniszczenia ,
popiół i ogień,
nadchodzi zguba ludności
Aldor z Armią Cienia
Lord Renuss sługa potępienia
Nadchodzą ,rozdajmy kości
My !!! Strażnicy Swiatłości
Krollord Gdynia wrzesień 2019
Zapraszam do subskrypcji mojego kanału na którym znajdują się moje wiersze i muzyka
Pozdrawiam
Krollord
https://www.youtube.com/watch?v=JqKk86AG5yQ
dość mam bywania obiektem doświadczeń
bo program wciąż mnie analizuje
udostępniania fotek i marzeń
potem ktoś je archiwizuje
nie będzie mnie ZUS tam szpiegował
ani właściciel portalu z Ameryki
właśnie żem profil skasował
na nic wasze krzyki
bo jeśli cokolwiek ma być warte
to jest to ciepła dłoń i spojrzenie
wrota mojego serca wciąż otwarte
w realności się spełnię
Oskar Wizard
Odwiedzam Ciebie Tato
W Twoich przykrych snach
Czy nienawidzisz mnie za to,
Czy nadal mnie kochasz?
Oddzieliłeś stalową kratą,
Gdzie wspólny spacer nasz?
Zyskałeś tam, gdzie inni tracą,
Gdzie Twoja Antosia?
Zabiłeś nim stworzyłeś,
Los niechcianego dziecka
O naszej trójce marzyłeś
Nie doczekaliśmy dnia
Odwiedzam Ciebie Tato,
Wciąż o mnie pamiętasz
Czy nienawidzisz mnie za to,
Że teraz Ty tabletki połykasz?
Oddzieliłeś stalową kratą,
Co mi w zamian dasz?
Zyskałeś tam, gdzie inni tracą,
Mówiłeś, że to nie ten czas
Teraz Ona Cię zabiła
Los niechcianego dziecka
Gdzie jest moja rodzina?
Nie doczekaliśmy dnia
Każdy może płakać
to nie żaden wstyd
nawet wyć z boleści
do sfery kosmicznej
do ziemi doczesnej
zraniony aż do kości
wypłacz się to pomaga
ale choć bicz ciało smaga
z upadku musisz powstać
i o lepsze jutro walczyć
o każdy następny dzień
o pajdę chleba w miłości
byłeś idolem w młodości
żywot pozbawił cię radości
ale to nic ty pragniesz żyć
wiem że marzyć potrafisz
więc umiesz gołe marzenia
oblec w szczęśliwe ubrania
Kazimierz Surzyn