Jest
odczuwa
że jest
Przeczuwa
że mógłby nie być
i czuwa
mimo woli
nad tym by być
do woli
I czy ma się kryć
z tym co ma
jaki jest
wrażliwy
Czy to grzech
wstydliwy
czy pech
że już taki jest
do wszystkiego
co ma sierść
pożądliwy
Jest
Nie śpieszyłem się tak bardzo
do dorosłości bo wiedziałem
że będę tęsknił za dzieciństwem
trzymałem ale mi za mgłę uciekło
Nie tracę energii na gromadzenie
pieniędzy wydaję co tylko mam
i tak bym je stracił każdy to powie
ratując potem najcenniejsze zdrowie
Nie myślę stale o przyszłości
żyję szczęściem teraźniejszości
uwielbiam mieć ciebie w objęciach
wtedy nie straszne początki i końce
Idę byle do przodu tam gdzie
kwitną cały rok cudowne kwiaty
plecami do bólu odwrócony
szczęśliwy i tobą spełniony
Kazimierz Surzyn
Na moim wielkim strychu
dziecięcych przygód druhu
drzwi ze starości jęczały
podłogi stopą skrzypiały
okna ubrane promieniami
malowały witraże jaskrami
tutaj harcowały rude koty
tu miałem zawsze dużo roboty
myszy się ładnie uśmiechały
co ziarno z koszyka wyjadały
bujał mnie koń na biegunach
aż stropy grały na strunach
nawet nocą się nie bałem
w rupieciach żywo grzebałem
wiem to była aniołów zasługa
strzegąca mnie ich posługa
Kazimierz Surzyn
W czasach, gdy miałem kilka lat
A za wzór służył mi brat
Przerażał mnie ciężar dorosłości
Chciałem od życia tylko wolności
W czasach, gdy słuchałem rodziny
Wierzyłem w ich pogardliwe miny
Czułem się tłem we własnym filmie
Musiałem coś z tym zrobić pilnie
Dziś, unoszę się ponad ziemię
Jestem tam, gdzie nigdy bym nie mierzył
Jak miałem uwierzyć w siebie?
Przecież nikt we mnie nie wierzył
Dziś, zdarza mi się krążyć po niebie
Choć nieraz podmuch piekła mnie uderzył
Wcześniej nie wierzyłem w siebie
Bo nikt we mnie nie wierzył
delikatnie, powabnie pachniesz
ziołami łąki, wanilią, miodem
rozłożysta, w zieleni liści toniesz
ozdabiasz żółtym kwiatostanem
ty rozkosz błogą sercom dajesz
w ukropie lata srogich promieni,
szumem łagodnym częstujesz
w strugach zimnych barw cieni
naparze przeciwgorączkowy
moczopędny, uspakajający
miodzie jasny, złocisty, lipowy
herbato - napoju antystresujący
istna poezjo poetów, rzeźbiarzy
muzyko duszy instrumentów
raju pszczół, uroku pszczelarzy
dla miodnych na półkach słoików
cudowna ostojo spokoju stoickiego
ponadczasowy leku na bezsenność,
inhalatorze układu oddechowego
przynosisz podniebieniu słodkość
kołysko malowana moja lipowa
tyś do snu zawsze mnie układała,
pieśni matczyna, radosna, czerwcowa
tyś łzy nocnych upiorów poskramiała
natury świętych lip podniosłe głosy
które wychwalają całują niebiosy,
skarbie cenniejszy niż samo złoto
za ukochaną Ojczyzną tęsknoto
Kazimierz Surzyn
Ciągły opór, własne zdanie
Asertywność na ekranie
Intuicja podpowiada
Umysł rzeczywistość bada
Usta śmiechu, a w nich furia
Wybucha wyobraźnia bujna
Szczerym gniewem, przeciw światu
W miłości wyżyczyłem mu tych katów
JA NIE WIERZĘ
W WASZE SŁOWA
PODARTA BIBLIA
SPŁONĄŁ KORAN
BEZ KOMFORTU
ŻYĆ NA ŚWIECIE
CZY NA PYTANIE
ODPOWIECIE?
BUNT MŁODZIEŃCZY
REWOLUCJA
PRZECIW WSZYSTKIM
MOJE USTA
WĄTPIŁEM WCZORAJ
WIĘC DZIŚ MAM PEWNOŚĆ
KREACJA DUSZY
PRZEZ KRWISTĄ JEDNOŚĆ
Poznałem świat przez bunt
I coraz lepiej go rozumiem
System ciąć na pół
Dziś z uśmiechem to już mówię
...
Homofobia, czysty feminizm
Umniejsza słowa poprzez swe czyny
Otwarty umysł, dobywa skrzydła
Jak ten Ikar - w słońca leci sidła
Kochany Mesjasz, dźwignia handlowa
Zapłać kwotę, a usłyszy słowa
Odnajdź prawdę, nie miej poglądów
Przestań sądzić ich sądy sądów
INDYWIDUUM
INNY NIŻ WSZYSCY
JESTEM JAK WODA
GARDZĄ MNĄ BLISCY
WOLĘ UMRZEĆ
Z PIERSIĄ WYPIĘTĄ
NIŻ ŻYĆ WASZYM ZDANIEM
Aż me kolana klękną...
Poznałem świat przez bunt
I coraz lepiej go rozumiem
System ciąć na pół
Dziś z uśmiechem to już mówię
Czytaj książki, miej zawsze dystans
Poszerzaj wiedzę, mała łyżka, wielka miska
Odnajdź siebie, rób co kochasz
Słyszałeś to pewnie, a i tak w miejscu się miotasz
Słowa łatwe, czyny trudne
A gdy zaczniesz czynić, dla głupoty otworzysz trumnę
Razem nieustannie dbamy
o nasz rodzinny stół dialogu
centrum domowego ogniska
więzi odwieczną ostoję której
niczym zastąpić nie podobna
tu modlitwą zaczynamy posiłek
dziękując Bogu za dary i także
by piastować polską tradycję
wyedukowaną od przodków
tutaj decyzje podejmujemy
plany działań życia tworzymy
tu rozrasta się miłość jak pąki
niczym trawy na polanach
a chleb z miłości krojony
rozmnaża dobro w nas
do dawania szczęścia sobie
i drugiemu człowiekowi -
to dobro ciągle wraca
z podwojoną mocą
Kazimierz Surzyn
pokazałeś mi jak żyć. wiele mnie nauczyłeś.
dużo mi też dałeś. z tobą każdy dzień był inny
jak na Helu malownicze wydmy. miasteczko
wesołe w Chorzowie. zapach wody na statku
po Wiśle. dzielny Wołodyjowski w filmowym
obrazie. kalwaryjskie pokutne dróżki Jezusowe
i Maryjne. łaskami słynąca Madonna w Częstochowie.
Giewont przy stróżkach potu w promieniach słońca
otulony. Zakopane z dorożką i stukotem kopyt
siwków. sen pod namiotem i w stodole na sianie.
poznawanie warownych zamków kościołów
wtopionych w krajobraz miast i wiosek. połączenie
ze światem poprzez powietrze słońce wiatr deszcz
burzę oddychanie zmęczenie przeżywanie.
w pracy na biurku miałeś moje rysunki oprawione
w różnobarwne ramki. dotykałem drzew na barana
noszony. nauczyłeś mnie gwizdać na palcach przy
puszczaniu pierwszego w życiu pociągu. płynąć
łódką na falach szalejącej rzeki. mądrej wolności
z jasnymi granicami. pokazałeś jak walczyć o siebie
i drugiego człowieka. jak mocno stąpać po ziemi -
patrzeć słuchać odkrywać działać.
tato wpoiłeś mi miłość do Ojczyzny z bogactwem
naszych dziejów z wartościami chrześcijańskimi
symbolami narodowymi kulturą obyczajami tradycjami.
byłeś bezcennym źródłem dobrych rad o stanowczym
zdaniu co do dbałości o środowisko polityki sportu
górskich wypraw psów kotów.
dziękuję tato za życie solidne wychowanie opiekę
obronę rozmowy o wszystkim za ten czas poświęcony.
dziękuję że byłeś moim przyjacielem i zawsze jak
na zawołanie wyciągałeś do mnie ramiona i dawałeś
mi serce.
dziś jestem pod rozłożystą jabłonią tam gdzie
siadaliśmy razem i wspominam wspólne obcowanie.
patrzę na fotel w pokoju i widzę ciebie jak zawsze
mądrego wyrozumiałego sprawiedliwego dobrego.
tato za miłość dziękuję.
Kazimierz Surzyn
Święto lata, słońca
ognia , wody, księżyca
miłosnych uniesień
urodzaju, płodności.
Patronką jest Kupała
bogini miłości,
leczniczych ziół
i dobrych czarów.
Przy ognisku nad
Skawy brzegiem
tańczymy wokół ognia
co chroni nas
przed nieszczęść mocą.
Pływamy w rzece,
która poprawia nam urodę
daje witalność na lata długie.
Dziewczyny puszczają wianki
na wodzie i czekają cierpliwie
aż chłopcy je wyłowią -
co zwiastuje rychłe za mąż pójście.
Szukamy kwiatu paproci
romantycznej poezji nocy
on obdarzy młodzieńca
mądrością, bogactwem
a panienkę szczęściem
i mężem wspaniałym.
Kazimierz Surzyn
na niebie wiele gwiazd
a woda taka chłodna
wianka ze świeczką
daremno szukać
cienie tamtych nocy
stoją na brzegu
czasem obezwładnieni
zastygłe płomienie
szpecą niebo
liżąc ramiona gwiazd
przesiliłam wspomnienia
tam już mnie nie ma
przeszły czas i
komiczne piękno
pamięć z serca płynie
i wraca zmęczona
do świętojańskiej nocy
Pamiętam cudowne
Dni Dziecka -
mama zabierała
mnie na spacery
wzdłuż rzeki na
łąki ukwiecone
albo do kina
na Bolka i Lolka
Zaczarowany Ołówek
Koziołka Matołka
na lody na patyku
na karuzele do
wesołego miasteczka
w Chorzowie Rabce
przytulanie całusy
i ten zapach smak
czekoladowego piernika
tato - kupił mi konika
z którym galopowałem
w bajkowy świat
taczki grabki łopatki
do uciech w piaskownicy
poznałem magię szachownicy
i rower granatowy
co miał cztery kółka
byli ze mną zawsze
a w tym dniu szczególnie
zdrowia szczęścia
i uśmiechu milusińskim
życzę
Kazimierz Surzyn
Na średniowiecznym fundamencie stoisz
Pierwotnie jako osada królewska lanckorońska
Wyrębu drzew i bednarstwa ostoja
Od dziewiętnastego wieku miasteczko
Wiarą przodków wartościami silne
Malownicze promienne solidarne
O Makowie przez Szwedów zniszczony
Zaborem austriackim pogrążony
Wojnami światowymi okaleczony
Krwią bohaterów okupiony
Łzy nad grobami wylewasz
Maki na ramionach dźwigasz
Pomniku 640 letni
Z herbem z koroną i trzema makami
Z flagą biało - zielono - żółto - niebieską
Ponad chmury wzrastasz
Z makowskimi rodzinnymi sagami
Setki wielkich ze sobą wiążesz
Z władzami u steru co dbają
O naszą przepiękną ziemię
Jak sadownicy o drzewostanu korzenie
Pajdo chleba dla rodzin Edenie
Przywiązany jest twój lud do ciebie
Tu każdy coś może znaleźć dla siebie
Przemysłem drzewnym meblarskim bogaty
Marko ekskluzywna Beskidów ozdobo
Z cudownym obrazem Matki Bożej
Królowej i Opiekunki Rodzin ukoronowanej
Przez Ojca Świętego Jana Pawła II
Przed 40 laty na Krakowskich Błoniach
Sanktuarium pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego
Cennymi kapliczkami i figurkami
Pełną wrażeń estradą " Makowianka"
Klubem Sportowym " Halniak" ponad 90 - letnim
Orkiestrą Dętą Domem Kultury
Ochotniczą Strażą do pomocy gotową od 137 lat
Szkołami co są filarem nauki wychowania tradycji
Haftem makowskim znanym w Polsce i na świecie
Zabytkami wzrok przykuwasz
Kultury sportu turystyki skarbnico
Rozśpiewany roztańczony wspaniały
Dniem nocą romantyczna poezjo
Prozo pamiątko obowiązku morale
O Muzy Animatorzy Artyści Sportowcy
W zielone alejki strojny
Dywanami kwiatów zapachami zachwycasz
Pod kapeluszami drzew marzenia pobudzasz
Słońce w sercu Księżycu diamentowy
Makowską Górę Widokową na zdrowie oferujesz
U stóp Bryndzówki śliczny
Dumo Beskidu Makowskiego
Całą duszą sercem kochany
O cudzie nad Skawą
Kazimierz Surzyn
Dziękuję mamo
że wychowałaś mnie
na dobrego człowieka
pełnego miłości wiary
nadziei spokoju radości
i patriotycznych uczuć
Dziękuję mamo
za wpojenie mi wartości -
szacunku do człowieka
niesienia pomocy innym
wrażliwości na piękno ekosfery
i fascynację do poezji i prozy
Dziękuję mamo
że pomagałaś nam
w wychowywaniu dzieci
które szczęśliwe siadały
na twoich miękkich kolanach
tak jak ja w dzieciństwie
Kiedy Cię odwiedzaliśmy
sprawiałaś swoją dobrocią
i nieopisanym wdziękiem
iż stale mimo upływu lat
to jest nasz cieplutki dom
Odprowadzałaś nas do auta
dawałaś wałówkę smaczną
z czułością serca całowałaś
i z życzliwością zabiegałaś
"jedźcie bezpiecznie i z Bogiem"
Kazimierz Surzyn
W mym sercu mam
takie piękne obrazy
gdy mama wprawiała
w ruch huśtawkę
szybowałem jak ptak
i chociaż od ziemi daleko
czułem się bezpiecznie
kiedy miałem problemy
bo życie bo młodość
i w głowie głupoty
delikatnie tłumaczyła
tak się troszczyła
i była ze mnie dumna
jak pokonałem słabości
to z mamą chodziłem
na łąkę pod lasem
zauroczony cudem natury
powierzałem jej sercu
najskrytsze tajemnice
wśród traw i kwiatów
we wzorzystej sukience
i czarnych rozwianych
włosach wyglądała ślicznie
niczym modelka ze scen
mama zaszczepiła we mnie
wrażliwość na inne osoby
uczyła w cichej modlitwie
zawierzenia siebie Bogu
a nasz dom to mamusia
takie wielkie serce familii
o każdej porze dostępne
by siebie oddać by miłować
dziękuję że malowałaś
takie cudne obrazy
poświęcenia miłości
dla Ciebie składam
laur wdzięczności
Kazimierz Surzyn
w latach mojego dzieciństwa
kiedy doskwierały upały
chodziłem z mamą nad rzekę
która wiła się wśród łąk
pachnących sianem
zapamiętałem z tamtych lat
mamę stojącą nad brzegiem
i patrzącą na mnie z dumą
jak zmierzłem się z nurtem rzeki
a wiatr figlarnie rozwiewał
jej długą suknię jedwabną
wzorzystą w polne kwiaty
była najpiękniejszą z kobiet
i tak bardzo przeze mnie kochaną
dzisiaj łowię siecią pamięci
te miejsca z wielkim pragnieniem
by tamten czas powrócił
choć dobrze wiem o tym
że już nie wejdę po raz drugi
do tej samej rzeki
Autor: Don Adalberto
Ciepłe ognisko
miłość rodzicielska
mama tato o mnie
stale zatroskani -
zrobili więcej niż trzeba
smaczna pajda
razowego chleba
dobro w każdym kącie
duszy życzliwość
bezgraniczna czułość
postępowania rady
cierpliwością kute
jak podkowa szczęścia
na powrót do niego
cieszę się zawsze
jak dziecko co dostało
cud zabawkę
dom - bastion cichy
w swoim sercu noszę
Kazimierz Surzyn
pamiętam - mamo
jak z uśmiechem
kwitnącej dobroci
przynosiłaś do domu
świeży
pachnący
chleb...
znaczyłaś na nim
znak krzyża
dotykiem lekkim
jak muśnięcie
skrzydeł anioła
i rozdawałaś nam
mięciutkie
z chrupiącą skórką
kromki...
nigdy potem
nie jadłem
tak smacznego chleba
jak ten w latach dzieciństwa
podawany twoją - mamo
anielską ręką...
Autor: Don Adalberto
Nauczycielka nauki zintegrowanej
Prowadzi zajęcia z sześcioletnimi dziećmi
Jedno dziecko w sukience porwanej
Z małym guzem na głowie, rodzice chyba nędzni
Czas na zabawę na dywanie
Dzieci w pośpiechu zdejmują buty by nie zostawiać brud
Ich wolny czas płynie wspaniale
A tamto dziecko choć rasy białej - ciemność spod stóp
Opiekunka zmartwiona pyta czemu nożki nieumyte
A dziecko w uśmiechu mawia - mama nie pozwala
Ujawnia się mocno zdziwienie ukryte
"Proszę się nie martwić - mama i tak mnie nie chciała"...
W tej samej szkole, w innym roku
Dzieci mają przerwę, więc czas na śniadanie
Wspomniany nauczyciel patrzy na nie z boku
A pewien chłopczyk o dziwo trudu sobie nie zadaje
Nie wyciąga ani kanapki, ani rogalika
Zapytany, czy może nie jest teraz głodny
Uśmiech z twarzy szybko mu już znika
Jego tata mu nic nie dał - i to tego był zgodny
Dostał coś od Pani prowadząca lekcje
A on wtem przed tymi słowami sie nie cofa
"Dziękuję, ale nie chce już nic więcej
Tata mi nie daje jeść, bo powtarza że mnie nie kocha"...
Niedaleko szkoły mieszka chłopczyk młody
Damian go wołają, wychowany przez ulice
A mimo to serce dobre, doszedł z rodzicami do zgody
Trochę chorowity, po operacji ślad na potylice
Zawsze uśmiechnięty, pokazywał szacunek starszym
A gdy mijał moją mamę, prosił, aby mnie pozdrowić
Był kolegą mi nieco trochę dalszym
A i tak oferował by ze mną lekcje odrobić
Chętnie pomagał rodzinie i czasem spacerował szosą
W jego głowie marzenia, pewnie chciał zbudować własny zamek
Lecz nagle do dobrej duszy zapukała postać z kosą
A drzwi do wspaniałego życia okazały się być bez klamek...
Pewien kwiecień, rok dwa tysiące siedem
Za miesiąc komunia, chłopiec gra na konsoli
Choć grał w agresję, nie miał żadnych uniesień
Lecz mimo to na rozmowę o bijatykach pozwoli
Tata nie zadowolony że syn walczy w wirtualnym ringu
A dla syna to tylko zabawa, fascynacja działania sprzętu
W Ojcu ptaszek mądrej rady się wykluł
"Nie wolno, czy my Cię bijemy?" zapytał kolejny raz z rzędu
Dziecko odpowie szczerze - przecież nie raz już go bolało
Wtem w domu zawrzało, kara na zabawę i won do spania!
Nie zapomni, jak z prawej ręki w skroń otrzymało
Dostać w twarz, jako dowód że nie bije - tyle z tego starania...
to wcale nieprawda
że los wystąpił
przeciw mojej osobie
ludzie nieprzychylni
też byli niewinni
samotnym
któregoś dnia
nie zostałem
dzięki tobie
przecież długo byliśmy
tak bardzo szczęśliwi
nie usprawiedliwiam się
nie zaciskam już pięści
utraconego czasu
też nie odzyskam
lecz teraz inaczej
odnajduję szczęście
a dawny smutek
na zawsze znika
wreszcie spokój
w moim sercu gości
wszystko szczęśliwie
zmierza do radosnego
jutra
pamiętam aby o radę
wciąż prosić
największego
obrońcy i wroga
patrzącego
na mnie
z lustra
Oskar Wizard
To taki obraz piękny w mojej pamięci
gdy po ogrodzie spacerowałeś jak święci,
z różańcem w ręku tajemnice rozważałeś
życie Jezusa i Jego Matki mnie objaśniałeś.
W tajemnicach radosnych widziałeś radość rodziny
macierzyństwo, miłość, pomoc i szczęścia godziny,
w tajemnicach bolesnych przywoływałeś wszystkie
Miłosiernego Jezusa Chrystusa cierpienia ziemskie,
w tajemnicach chwalebnych mówiłeś z nadzieją
o życiu wiecznym z Boga niebiańską epopeją.
W moje ręce różaniec włożyłeś
modlitwę w treść bogatą oddałeś,
bym zanurzył się całym sercem
w paciorkach owładnięty szczęściem.
pamięci taty
Kazimierz Surzyn