Wiesława

Ochrzciły Cię wiersze i sława
i już od samego zarania
rzeźbiłaś swoje słowa
talentem do pisania.
Twe wiersze takie proste,
a przy tym pełne treści...
Do serca mego mostem
były Twe opowieści.
Były moją modlitwą
i filozofią życia,
nad morzem sensu rybitwą
lecącą do serca bicia...

Róża czerwona

Na poduszce róża czerwona,
W pościeli ja i Ty,
W objęciach spowici,
Zatopieni w ustach,
W uniesieniu my.
W ekstazie, amoku,
Szalejąc w obięciach swych,
Mówimy, szepczemy,
O uczuciach swych.
Oby to nie była chwila,
Oby siebie dał nam los,
Oto często Boga proszę,
By nie dostać pstryczka w nos.

Niewiele

Nie mów do mnie
Nie bądź ze mną
Nie patrz na nic
Po prostu bądź
I patrz mi w oczy
Tylko tyle potrzeba mi
Nic więcej wystarczy to
A ja będę po prostu
Tak jak jesteś Ty
Nic się nie liczy
Nie liczę się ja
Tylko proszę
Trwaj tak dalej
A będę trwać ja...

Rozmowa

Sylaby splatają się, jak niegdyś czyjeś ręce
wśród koron drzew czuwających nad miastem z oddali,
w słowa kojące.
Zdania biegną przed siebie by uciec od chwil,
w których świtała świadomość,
że nigdzie się nie spieszysz.
Rozmowa lekka, jak wiatr poruszający liśćmi
tych samych drzew.
I chociaż mówisz podobnie, 
milczysz,
lecz nie tak, jak kiedyś.

Taka jesteś

Stąpasz ponad ziemią,
Stąpasz ponad światem,
Wiedza Twoją siostrą,
Mądrość Twoim bratem
Jesteś wielką damą,
I skromną dziewczyną,
Chcesz być ukochana,
W zgodzie żyć z naturą,
Pełna cnót i zasad,
Pełna wytrwałości,
Chętna do przeżycia,
Największej miłości.

Nie pozwól mi

Tak często jestem sam,
Już bez Ciebie...
Nocą gonie sen,
Gonie Twe odbicie
By choć na moment
Poczuć dotyk Twej dłoni,
Twe usta
Jestem tuż obok,
Tak blisko...
Szeptem znów zabijasz,
Tylko naszą ciszę
Kolejną łzą niszczysz,
Mnie...Siebie...Nas...
Dzień nie istnieje,
Tak szybko się kończy
Jak nadzieja,
Która bezwładnie umiera mi na rękach
Chciałbym wierzyć,
Że tylko Ty
Nie pozwolisz mi odejść.

Kiedy pojmiesz

Płomień w Twoich oczach
gaśnie z każdym słowem
Kiedy zdania są jak ciosy
oddalamy się od nieba...

Kiedy myśli są zbyt puste
zagłębiamy się w nicości...
...Może wybaczysz mi kiedyś,
że nie byłem sobą gubiąc się
w zaułkach szarej codzienności...

Proszę nie pozwól mi odejść
choć miłość parzy jak ogień...
Proszę nie pozwól mi zwątpić
w to,że każde cierpienie ma kres...

Proszę nie pozwól mi utonąć
w rzece naszych gorzkich łez...
Koniec jest zawsze początkiem
nowych marzeń
Gdy już odejdę rozdarty
Twój smutek mgła przysłoni...

...Może zmówisz modlitwę
nad moich nadziei grobem
Kiedy wiara w miłość
odejdzie na wieki
do krainy cienia...

...Może uronisz łzę
przed naszej przyszłości ołtarzem
Kiedy pojmiesz,
że niebo jest warte czekania...

Dla Ciebie

Szukałem Swego przeznaczenia cały dzień
Lecz w otaczającej mnie rzeczywistości nie znalazłem
Stąpałem po ziemi jak marny cień
Ale teraz światło ujrzałem

Ta światłość moją dusze
Okryła Serdeczną Radością
Zniknęły cierpienia , katusze
Nastała jasność i świat stał się pięknością.
Wśród rozjaśnionej otchłani

Moje oczy Ciebie ujrzały
Księżniczkę unoszącą się na Gazanii
Niczym Erato
Barw falami w powiewach grająca
Pod Złotą Harfę Słońca rozesłana

Po kropelkach miłości muzą lecąca
Na Polanę Wiecznej Radości
Gdzie Cyklamen ognia pochodnie kołysze
To Czuje i To Widzę gdy do Ciebie ten wierszyk piszę
Tyś jest moją ....
Najpiękniejszą Istotą ludzkiego istnienia
Zmieniłaś moja drogę przeznaczenia.