Jeśli dziś świat by się skończył

Jeśli dziś świat by się skończył
  Odeszłoby wszystko

Głębokie cierpienie
  A w nim jezioro łez

Wysokie cienie
  A nad nimi światło

Rozległe rany
  A z nimi ocean krwi 

Zniknęłyby wszelkie uczucia
 A z nimi wszystkie kolory
 Wszystkie kształty i wymiary
 Wiedza z talentami

A ziemia? 
 Ziemia rozprułaby się jak dynamit...

Niebieskie morze

Widzę niebieskie morze
Fale jak ptaki
Unoszą się
I opadają 
Nie wiem od czego chcą uciec. 
Słodki zapach lata
I letni, wietrzny dzień 
Słomiany kapelusz i sukienka
Powiewają z lekka
Gwarna plaża
A na niej pomarańczowy piasek
Leniwie wygrzewa się w promieniach słońca. 
Żaglówki kołyszą się 
Na tafli wody
Jakby muskane palcami przez niebiańskie stworzenia.
Obserwuję drzewa
Z którymi z opóźnieniem
Wdycham jeszcze wiosnę
Uśmiecham się do siebie
Ale mimo wszystko
Czuję się samotna
Jak to morze;
Beze mnie
Bez piasku 
I bez drzew.

Wina

Życie może zostać zniszczone przez:
- matrycę
- ludzi
Matryca działa zawsze przez ludzi, ale nie zawsze świadomie się niszczą.
Jeśli działa przez nich matryca nie ma winy w nich, o ile nie czują,
że powinni się zastanowić, czy nie krzywdzą nieświadomie (błędy wychowawcze,
tradycja katolicka, gnojenie ludzi w poniżających zakładach braku opieki,
infantylizm rozciągnięty na całe życie i świat).
Jeśli krzywdzą świadomie, to są po prostu winni.

Ona On , On Ona

Bądź dobrym mężem
dam jej popalić
Zrobiłam obiad
chciałaś przypalić
Idź wyrzuć śmieci
niech sama idzie
Przełącz na serial
znowu o żydzie
Pozmywaj garnki
ja po robocie
To daj  buziaka
gówno po kocie
Widzisz obrazek
co mnie obchodzi
Coś krzywo wisi
bo pająk chodzi
Kibel przecieka
woda tak działa
Co na kolację
daj trochę ciała

to co do wyrka
Ja w melancholii
się nastawiłem
Głowa mnie boli....

Jesień

Zmęczone liście opadają z sił 
Pożółkłe, zmęczone gorącem
Każdy kwiat zrzuca płat
Księżyc wygrywa ze słońcem

Nadchodzi znów refleksji czas
Zaczynamy się niepokoić
To myśli płatają figle w nas
Umysł chce duszę zniewolić

A Ja ?

Chcę zapaść się pod ziemię,
Oddalić od wszystkich ludzi,
Zapuścić w domu korzenie
Dopiero wiosną się obudzić

I co roku przeżywam to samo,
Z każdą Jesienią mniej nadziei
Nie poddaję się wierząc,
Że przecież to się w końcu zmieni. 

Różowe Niebo

Otwieram oczy,
które nie chcą być otwarte.
Ta wysoka kobieta wciąż z dumą kroczy,
widać wspomnienia są już zatarte.

Chcę aby to było zakończone,
a przecież teraźniejszość nie jest choćby początkiem.
Porywcze marzenia zostają sparzone
pachnącym kofeiną wrzątkiem.

Spłukuję resztki sennych okruchów
wcale nie boskim deszczem.
Część nocnych duchów
zostanie przy mnie długo jeszcze.

Skrywam swoją obnażoną duszę
pod dzieciństwem małych, azjatyckich dłoni.
Błagam, proszę,
niech ktoś je wreszcie ochroni.

Zanurzam się coraz bardziej
w różowym oceanie,
n i k t mnie tu nie znajdzie,
n i k t nie wie co się ze mną  stanie.