Sąsiedzi obłędu dostawali z zazdrości.
Twoje ciało w moich dłoniach
było słodkie i urocze.
Poranek nie był nigdy
kresem rozkoszy miłości.
Bo było nim dopiero południe.
Zrelaksowani szliśmy przez świat,
który wyglądał cudnie.
Oskar Wizard
I co z tego że tak patrzysz
dotknij mnie
nie spojrzeniem
ale dłonią chcę poczuć Cię
można marzyć
z wyobraźni pierś wypręża się
pocałuję ciebie mocno
tak jak lubisz
wiesz
i wybuchniesz
eksplodujesz
i rozkoszy wydasz dźwięk
i co z tego że tak patrzysz
chodź
połączmy się.
Kiedy mi dom budować będziesz
nie zapomnij gór
w ogródku zasiać
Buk po Buku
Bóg po Bogu
do niebios w niebiosach wymuruj
I belloniki rozwiej dmuchawca
I wiatr przez uchylone
jak mrugnięcie szybki
wiosenną won niesie dziurawca
A dach bezchmurny
choć baniaste tam już ponoć nie modne
zbuduj mi sklepiony
Pod takim dachem na raz
-Ha! raz rymowanie
prośbą - modlitwą się staje
I gdy wyglądam z niedaleka
-dom tam gotowy już czeka.
Kiedy stanę się tylko rzęsą w oku pawia,
Wspomnieniem raczej zbyt krótkim
Kiedy czerwone kurtyny
spłyną po milimetrach mojego ciała
gwałtownie, bezszelestnie
Kiedy ustanie rzeki ruch,
bym mogła do niej
po raz drugi wejść
Kiedy stanę w pustym już
ogrodzie z mych snów,
Tak boleśnie zamkniętym na klucz
Kiedy nie usłyszę już
krzyku jednego z mych serc
Kiedy stanę się ciszą,
nieznającą już powrotów,
ciszą raczej znośną
Oddaj mi na sekund pięć
błękitny twój głos
Wykrzycz im, że nie zrozumiałam,
tak samo jak ty...
Nie czytałem Cycerona nie znam Platona
Ani tych wszystkich filozofii
Mam życie, które mnie uczy
Doświadcza boleśnie
Na jawie i we śnie
Lepiej gdy miłość przyjdzie za późno,
Niż nienawiść za wcześnie.
Do pracy krawat wiążąc ciasno pod szyją,
przez przypadek niewygodny bardzo z początku
- widzisz,
że w lustrze mimo zasłaniającej niemal cały obraz jakiejś sztywnej monomasy
jest ktoś,
na kogo możesz popatrzeć.
Wzdrygając się od tego przedziwnego przecież całego wzdrygu,
wzdryga się i obiekt spojrzenia,
ale zdumiewasz się przez to świetniej spojrzanemu cudowi.
Bo cudem już jest, wątpliwości być nie może,
- masą zasłaniającą siebie jesteś... byłeś!!!
I jesteś
-mimo, że już zasłona ta jest najpiękniejszym
punktem skupiającym i wszystko zasłania - jesteś!
Taki to cud, że dostrzegasz nie siebie-człowieka
tam gdzieś jedwabną wstążką duszącego się,
ale spojrzenie tego tam na swoje Siebie.
Nie do przodu spójrz, nie do tyłu, nie na,
nie z powrotem, nie z góry, nie z dołu,
a z tronu, z trzonu, z czworonu, pionu i gromu.
Drugą stroną się stałeś, z
martwychsięwstałeś i jesteś gotów w radości bezsłownej takiej
już bezzwłocznie radośnie powlec swe ciało na koniec świata!
Szumią drzewa pachną kwiaty
w lesie mieszka wilk kudłaty!
myśli ,czeka ,obserwuje
dziwnie wilk się zachowuje!
we łbie ma pomysłów kilka
co dziś czeka złego wilka!?
czy kapturek przyjdzie znowu
da zaciągnąć się do rowu?!
czas pokaże, dzień jest długi
użyjemy dziś maczugi!
Już w dniu narodzin zostałem zdradzony
bo bylem obcym cyckiem karmiony.
śmieszne to może ,ja wiem, rozumiem
sam tego wypadku do dziś nie pojmuję.
komunistyczna siła polska rządziła
więc dali obcego cycka mi w ryja:)
nie podnoszę jednak głośnego alarmu
zwyczajnie mamusi zabrakło pokarmu.
po dzień dzisiejszy szczuplutki chodzę
nieraz się zdarza ,na jednej nodze.
zwykły wypadek w tańcu na stole
zerwałem ścięgna ,o ja pierdziole!
zanim ja jednak tańczyć zacząłem
waliłem niemca łopatą po czole.
płacić mi nie chciał ,pieniędzy nie miał
dostał łopatą od razu sczerwieniał!
był geyem zwykłym ,starym obleśnym
liczył na miłość w zaułku leśnym.
chyba go matka ciupaga bila
myślał ze trafił na pedziofila!?
krotka kariera ma w niemczech była
organizm przejęła patrioty siła.
dzisiaj w irlandii,jak długo jeszcze?
tego nie wiedza najwięksi wieszcze.
razem my tutaj walczymy z obczyzna
tęsknimy jednak za nasza ojczyzna.
po cóż tam wracać ciągłe pytanie?
kiedy tam w kraju dobrobyt nastanie?
nikt tego nie wie i każdy wciąż czeka
wybiorą znów tuska?czy małego człowieka?
żaden z nich mocy nie ma już tyle
uciekają za praca nawet goryle.
jedynym dobrem poza ojcem rydzykiem
jest walka wspólna z korwinem mikkiem!
Dlaczego, gdy patrzę na Twoje dzieła
Łza się obraca w mym niebieskim oku?
Ta niepowtarzalność "skąd się wzięła"
Bolesną jasność widzę w mroku.
Zachwyt szaleje, nienawiść umiera
Twa dłoń zespolona z dłonią boską.
Serce piękności się nie wypiera
Chodź czasem idzie drogą wąską.
Serce dłoni wylewa swą wizję
Ołówek to cudowny pośrednik.
Czas na chwilę zasuwa żaluzję
Kartka nie oddycha, biały spowiednik.
I chodź artysta artystę zrozumie
Jam artystka nie w pełni ubiorem.
Drzemie słowo, piękno nie we mnie
Zahaczam o artyzm tylko konturem
Słowo
Potężne jak śniegowa kula
Wepchnięta do gardła
Zamarza
Nigdy nie roztopi się w
Nawałnicę bolesnych krzyków
Lub
Lawinę pytań bez odpowiedzi
Więc
Dlaczego je tam wtłoczono
Wepchnięto
Zmuszając do wymówienia
Do spłynięcia na wargi...