Z niebiosów gwiazdy

Usiądź na łące zielonej , poczuj

ciepły wiatr letni on muska skronie

oczu twych kolor łączy się z brzaskiem

bywa zmieszany z księżyca blaskiem

jesteś , tylko tyle czy aż raczej

wypieść więc w sobie tą krótką chwilę

swą przychylnością co doprowadza

do miejsca zielonej beztroskiej łąki

nie ma w niej żalu ani miłości

złap ją w swe dłonie tak bez powodu

uchwyć za skrzydła lecące ptaki

niech one niosą w pola pachnące

nad morza nieogarnięte szumiącą baśnią

szepczące dobre słowa w przestworzach

że jesteś tą  iskrą prawdziwą , godną

zapominając o dróg trudnych rozdrożach

Bycie szczęśliwym gdy jesteś z sobą

tak naturalne dla duszy związki

ty no i  ona na kocu  łąki

patrząc na spadające z niebiosów gwiazdy

 

 

 

dwie sąsiad(t)ki ?

Sąsiadki na dole ...

dalej niedosłyszałem

ja chromolę

Żona dzwoniła tylko

telefon mam słaby

o co im chodzi 

nie znam tej sprawy

Schodzę więc na dół

w głowie układam równanie

rower źle postawiłem

a może ze spółdzielni wezwanie....

....żeby porządek zachować

w korytarzu piwnicy

tam nic nie ma tylko farba , drabina

trochę płytek , części auta

coś od chłodnicy

i jeszcze parę szpargałów

jakie wie to licho

pukam do pierwszych drzwi

tam cicho

Robię obrót na pięcie

dzwonie tym razem  wizawi

dzień dobry sąsiedzie jest żona

-zara bedzie

A o co chodzi bom ciekaw tego

jaką masz sprawę do mojej żony

kolego

Ja nic to pana żona chciała

nie znam szczegółów bo

rozmowa telefoniczna

się urwała

Telefoniczna o czym sąsiad rzecze

jak wróci do domu jej się nie upiecze

nic wspólnego nie ma między nami

chciałem wytłumaczyć on

wziął trzasnął drzwiami

Głupa z siebie zrobiłem i wkurzony

dzwonie do żony

Co te sąsiadki chciały

co to za historia

co ja mam do zrobienia

słyszę wyraźne westchnienie 

w samochodzie są dwie siatki

na górę do wniesienia

 

 

Casanova

Casanova tak mówili koledzy 

o nim od podstawówki

bo kiedy urok zawodził

pomagały  z portfelu złotówki

Podrywaczy takich nie znajdziesz

wyjątek jakich mało

wystarczy zamienił dwa słowa

i że tak powiem  się działo

Pewnego razu wyperfumowany

fryzura nienaganna święcące zęby

wyszczerzył wsiadając do przedziału

w pociągu do Szklarskiej Poręby

Czy miejsce jest tu wolne

jadę odwiedzić rodzinkę

kłopotu żadnego nie sprawię

zagadnął zgrabną blondynkę

Proszę niech pon siada

nikogo więcej nie było 

zmieści się pan i bagaż

uśmiechnęła się dziewczyna miło

Ja tylko podręczny

przycupnął i ... zapiszczał ojej

oczy czerwienią podeszły i łzami

bo usiadł na torbie swojej

Co takiego się stało psze pana

że tak pan się dziwnie wzdryga

cały jest pan spocony to grypa?

wydukał ... alergia chyba

Tak wygadany elokwentny casanova

z bólu zaciskając zęby

wypadł z przedziału jak strzała

gdy dojechał do Szklarskiej Poręby

Do taksówki wskoczył

gdzie przygoda nowa pana wiedzie

znajomy taksówkarz zapytał

do przychodni niech jedzie

Nie będę przedłużał wierszyka

że z poczekalnią się zapoznał

po paru godzinach bólu

do chirurga w końcu się dostał

Lekarz obejrzał wypadek

coś zaczął pod nosem nucić

co będzie panie doktorze

nic , worek trzeba skrócić

Wyciągnął się za bardzo

bez powodu i bez gracji

niestety wiek przychodzi

to wina grawitacji

Proszę podpisać papiery

tak owszem lecz zrób pan powoli

i dokładnie ten zabieg chirurgiczny

i niech mnie już nie boli

Leżąc na stole pytanie zadał głupie

nie żebym się na tym znał

czy zabiegi udają się zawsze

nie ,odpowiedział lekarz

pacjent nie usłyszał bo już spał

A że kłopotów nie koniec

powiedział bym początek

nastąpił tego dnia niestety

trzynasty na dodatek był w piątek

I wierzcie lub nie wierzcie

może to jest i bajka

kiedy przecinał chirurg worek

wypadły oba jaka

Chcąc złapać je niezgrabnie

goryczy przelał czarkę

skalpelem niefortunnie

wziął obciął i fujarkę

Pomyślał sobie doktor

zszywając nici pod skosem

przy wypisie kolego zaśpiewasz

cienkim głosem

A morał z tego taki

niektórzy ciągle się chłoszczą

bo chcieli by czegoś więcej

i nadmiaru  zazdroszczą

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Namaluję nasze szczęście

Namaluję nasze szczęście.

Wymarzone i beztroskie.

Temat lotny i ma wzięcie...

Porzucimy troskę.

 

Szczęście kryje się w uśmiechu.

Lecz on musi być najszczerszy.

Trochę żartów, nieco grzechu...

To przyjaciel najwierniejszy.

 

Jak rozśmieszyć mam cię Miła?

Chyba tym klepaniem wierszy?

Radość do nas znów wróciła.

Nastał dzień słoneczny.

 

 

Oskar Wizard

 

 

(fot. z Google)

Osioł

Na osła pan zapakował bagaż
osioł mały przykurczony no
nic takiego tragarz

Przejechał kraj  wzdłuż i wszerz 
zwiedził te świata strony gdzie
mówią w nich ty o rzesz
ośle pier...lony

Krok za krokiem mijał świat
krok za krokiem płynął czas
przybywało szarych lat
płomień w oku wolno gasł

Co narzekać kiedy gnie
ciężar losu paki skrzynie
a i osioł co tam wie
o francuskim drogim winie

Koń zarżał rozbawiony
niech zostanie między nami
jak nazywa się osioł na emeryturze?
        salami

Ładne imię salami jest
jak Salomon czy coś tak
pan mój to ma szczery gest
poszanuje kiedy roboty brak

Przelatywał właśnie bąk
osioł ogonem machnął
bąk usiadł na pąk
ale zanim w tyłek go trachnoł

Podskoczył z rykiem impetu
torby skrzynie i paki
spadły z ciemiężonego grzbietu

Pędząc w tępym galopie
w kierunku dotąd nieznanym 
lekkość poczuł po kopie od losu
bąka żądłem pisanym

Stanął jęzor zawisł do
ziemi samej ból w kolanie
kto mi powie teraz co
ja tu robię na polanie

Zachłyśnięty zielenią bycia
w stanie błogości jego
wolność od ciężaru życia
    to niebo

Brat

"Idź do diabła"
powiedział Anioł do Anioła
Ten nie myśląc długo poszedł
Stanął pod drzwiami puka woła
Kto pałęta się o tej porze spać nie daje
otwiera diabeł drzwi zdziwiony
Anioł ? O mój Boże 
Co sprowadza w progi tak zacnego brata
nie ma już u was z kim pogadać
proszę czym chata bogata
Wszedł Gabryjel na imię tak mu dano
po rozbłysku wielkim
z wielu świętych imion właśnie to wybrano
Przejdź proszę usiądź wygodnie na sofie
lecz najpierw otrzep pył złoty
bo sprzątać go niewygodnie
Kawa, herbata ? Ptasiego mleka nie ma
tu w piekle głos rozciągając przewlekle
Wody napił bym się w gardle zaschło
klima tu słabo działa i światło jakoś przygasło
Z Ojca jednego jesteśmy chodź matki różne chowały
moją matką jest miłość twoją kłótnia i zwady
Do rzeczy diabeł rzecze stawiając na stole szklankę
kryształowej cieczy mów zatem i wzrokiem bada
białą Anielską firankę
No właśnie po co tu przychodzę ? Nie wiem ?
Bliski ktoś kazał odwiedzić ciebie
Diabeł podrapał się w czoło zaskoczony tymi słowy
chyba tam na górze słonko za mocno grzeje
albo palą ciągle rajskie mocne zioło
Co powiedział ów przyjaciel zacny
gdybyś powtórzył te słowa co do litery jednej
jak przebiegała rozmowa?
Gabryjel zmieszał się okropnie . A poszło o kulę ognia
com rzucił ją pochopnie
Bo kolej moja nie była  wygrać koniecznie chciałem z Michałem
Burzowe kręgle rozstawił lecz nigdy w nie nie grałem
No i...co dalej...słucham było ? zawraca mi gitarę jakąś śmieszną pierdziłą
Więc...machnął Michał ręką i zrobił dziwny gest
a "idź do diabła Gabrielu " rzekł , hop hop i Gabriel u ciebie jest

Uśmiechnął się Lucek pod wąsem szczęśliwy że w górze tam
mowa jego zasiana sięgnęła rajskich bram

Zatem przekaż Michałowi Gabrielu
choć schowani jesteśmy każdy za własnym światem
Ten co z aureolą chadza bywa czasem
mym bliskim
Bratem

Kapliczka

Szedł se Jan po drodze w słońcu rozpalonym
niósł worek kartofli z czołem upoconym
kartofle nielekkie ale coś jeść trzeba
w trucie znoju rosły prezent to od nieba

Konia sprzedał będzie chyba ze dwa lata
koń to już przeżytek niech hasa u brata
traktor nowiusieńki za dotacje kupił
tyle było szczęścia że się Janek upił

Za zakrętem stali prawko mu zabrali
chłopcy już się cieszą  z workiem
wraca pieszo

Pomyślał Jan co mam sobie do zarzucenia
jak nie ten parciany worek
chciało się na rynek
w ten targowy wtorek

Czerwień na policzkach ciężar wciska w ziemię
ukrzyżowan został za te chłopskie plenię
co umiaru nie ma niech to jest przestroga
pot kapie mu z czoła długa jeszcze droga...

...do domu powrotna tam jego przystanek 
cień od brzozy miły no i wody dzbanek
ludzie dajta łyczka
zaraz se odpocznę gdzie wiejska kapliczka

Zdjął worek ziemniaków kładąc go na glebie
widzisz drogi Jezu podobnym do ciebie
w mękach cały jestem zdarte mam trzewiczki
spojrzał na figurę przydrożnej kapliczki

Za jakie to grzechy jestem cały w męce
nie dość że mnie smali mam purchle na ręce
Jezus ze wzrokiem zimnym bo o wszystkim wiedział
westchnął sobie w duchu i nic nie powiedział

Jan więc ruszył z workiem szosą maszerując
Jezus milczał dalej winy mu darując
Ja ciebie rozgrzeszam na me rany kłute
jak wrócisz do domu stara da pokutę

Przez .... do serca

Kiedy człowiek zszedł z drzewa 

pierwsze co zobaczył niestety 

był widok klęczącej kobiety

 

Zbierała właśnie jagody

lekko miała ugięte kolana

człowiek podrapał się w czoło

o matko moja kochana

 

Niesamowite zjawiska

Te gwiazdy słońca wszechświaty

nic to 

popatrzę na nią z bliska

 

Na ziemi jest tak pięknie 

to raj muszę tu zostać

kobieta podniosła się z kolan

a tak wygląda jej postać?

 

Jestem Adam zszedłem z drzewa

a pani godność spytam

 

Ewa

 

Z pierwotnych czasów przywara została

patrzysz w oczy się uśmiechasz

a interesuje tylko jedna część

jej ciała 

 

Widzisz zgrabną jej pupę

czy na jawie czy we śnie 

i czujesz że brał byś ją

jak szpak czereśnie

albo na tacę ksiądz 

ta pupa to jedna z męskich 

największych żądz 

 

myślisz tylko o niej

cieszy cię  pupa sama 

reszta jest dodatkiem

a wszystko przez Adama

 

Wielu straciło przez nią

zdrowie majątek życie

i drogie samochody

i wieloletnie picie

 

Ile byś w nią nie włożył 

od wieków tak to trwa

skarby oddał największe

ta studnia jest bez dna

 

Napisz se maczkiem drobnym

i noś ze sobą lupę

do serca nie przez żołądek

tylko (wszystko) przez Ewy dupę 

 

 

 

 

 

 

Źródło

Ile cień dla ciebie znaczy 

że brodzisz w nim uparcie

Wyjdź z mroku przyjacielu 

popatrz na słońca promienie

zostało w nim tak wielu

czas jest na przebudzenie

w jasny dzień się wypuść 

rozedrzyj szaty stare

niech światło w ciebie wleje

na nowo jasną wiarę

w szczęście w dobro w nadzieje

wbiegnij tak bez powodu

niech światło się rozleje 

z ciemności się wyprowadź 

bądź tarczą tego świata

bądź wielką tą potęgą

co zmienia czasoprzestrzeń 

bądź uczuć złotą wstęgą

a skrzydła twe wyrosną

z ciepłego twego ciała 

zabiorą jeśli zechcesz

z niebytu i nicości

do kochającego bez powodu

Źródła szczęścia i miłości

 

W internetu głębinie

Zanurzam się z chęcią

w internetu głębinę.

Słowa płyną liter

barwną ławicą.

Przez chwilę czuję,

że obok ciebie płynę?

Wystukuję na klawiaturze

rozmowę liryczną.

 

Wszystko to w półmroku

i wszystko w ciszy...

A jednak nastąpiło

połączenie naszych jaźni...

Cieszę się,

że wyobraźnią

serce usłyszysz.

Będzie wirtualny pocałunek,

zanim nie zaśniesz.

 

Jakże mi twoich rąk

teraz brakuje!

Mogę tylko opisywać

ich ucałowanie.

Wiesz dobrze,

co moje serce czuje.

Czy tylko takie

nas czeka

kochanie?

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. Autor)

A teraz śnij

A teraz śnij o nowym,

wspaniałym świecie.

On czeka na Ciebie

już niecierpliwie.

Jeśli zechcesz,

już jutro spotkacie się.

Bo gdy pragniesz,

zdarza się to

co niemożliwe.

 

Będą tam ludzie,

którzy już Cię kochają.

Ty zresztą też

za nimi tęsknisz.

Właśnie jutro

Ciebie poznają.

Swoje marzenia

wreszcie spełnisz.

 

A teraz śnij odważnie,

oddychaj pełną piersią.

Pamiętaj,

że sen w który wierzysz,

zawsze się spełnia.

Żadna góra

do zdobycia

nie jest zbyt wielką...

Zwłaszcza,

gdy serce

postanowienie

wypełnia.

 

Oskar Wizard

 

(fot. z Google)

Koncert ciszy

Zatrzymane strumienie dźwięku.

Cisza otula przestrzeń

jedwabnymi ramionami.

Światło buduje nastrój

tęczowym milczeniem.

Słoneczny promień

zastąpił tysiąc słów.

 

To tylko chwila

upragnionego wytchnienia.

Wymarzony wypoczynek

od wieloznacznej konwersacji.

Zamarły zegary,

zamilkła przedawkowana muzyka.

Pojawiła się szansa

aby zrozumieć siebie.

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. z Google)

Serce

Serce to nie tylko

włókna ścięgna rozkurczający się mięsień

serce jest wibracją

zaginającą czasoprzestrzeń

 

Wibracją jest wszechświata

w rytm bije herców jego

możesz nie wierzyć w nic lecz

stworzony(ś) z cząstek Jego

 

W rzeczywistości obecnej

czas zamienia w życie

pompując krew komórkom

by zbudziły się o świcie

 

To centrum naszego Bytu

jest środkiem środka wszystkiego

co związane z moją osobą

nie połączę się bez niego

 

Z duszy ulotną naturą

która wchodzi do domu

istoty ze światła stworzonej

nie mówiąc nic nikomu

 

Jest portalem myśli i uczuć

z Boskiego eteru płynącej

z jaźni nieogarniętej przez umysł

z wolności rzeki rwącej

 

Nie ma w nim żalu ni smutku

doktryn nakazów wierzeń

braków niezgody rozterek

bo nieograniczona to przestrzeń

 

Miłości też tam nie ma

szczęścia wielkiego rozkwitu

błogości ani zbawienia

to łącznik tych dwóch bliźniaczych bytów

 

Którymi jestem bez wątpienia

ulotnym i realnym

zamienia to na przemian

duchowy świat w materialny

 

I spytasz w wielkiej niemocy

zdziwiony wielce dlaczego

ten świat tak w uczuciach zakręcony

lecz serce nie ma z tym nic wspólnego

 

 

 

 

 

Dziś chcę wyruszyć

Dziś chcę wyruszyć

na spacer

po słonecznym promieniu.

Na tęczy rozrzucić

wszystkie marzenia.

Skakać po chmurach

w dziecinnym natchnieniu.

Na strugach deszczu

na łąkę zjeżdżać.

 

Zapomnieć pragnę

o tym,

co wczoraj było.

Beztrosko podrzeć

jutrzejsze plany.

Popatrzeć

co się w lesie

zmieniło?

Stanąć przed Tobą,

jako zakochany.

 

 

Oskar Wizard

 

 (fot. z Google)

Przeznaczenie

Rodzi pomysły,

nieznane filozofom.

Otwiera drzwi tam,

gdzie ich nie ma.

Nadaje magiczne znaczenie

zwykłym słowom.

Nierealne marzenia

spełnia.

 

Rodzi uczucia

w sercach

dawno już wygaszonych.

Kieruje ścieżki

do miejsc,

których na mapie

brakuje.

Rozwiązuje

dzisiejsze problemy

w książkach

wczoraj przeczytanych.

To nie jest przypadek,

że w tym wierszu siebie

odnajdujesz.

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. z Google)

Uzdrawiasz

Wypełnia cię energia

najczystsza.

Jest jak strumień

krystalicznego

potoku.

Myślom dodaje blask

słonecznego dnia.

Spojrzenie czaruje

tajemniczym urokiem.

 

Wypełnia cię energia

gorąca.

Mnie też rozgrzewa,

chociaż tego nie rozumiem.

Wiążąc myśli,

uzdrawia uczucia...

Mieszczące się

w połowie drogi

między sercem

a rozumem.

 

 

Oskar Wizard

 

 

(fot. z Google)

Złoty kapelusz

nałożę na głowę

kapelusz magiczny

odpędzi złe myśli

ponad chmury

wprowadzi mnie

w nastrój liryczny

uchroni przed uderzeniami

smutków wichury

 

nałożę na głowę

kapelusz ulubiony

a pod nim niech znowu

uśmiech rozkwita

będę szedł mocno

w ciebie wtulony

kiedy zechcesz

możesz kapelusz

pożyczać

 

a jeśli zechcesz

mieć go na stałe

oddam go z całym

humorem wspaniałym

uczucie uwielbia

nawet gesty małe

magia jest w nas

a nie w kapeluszu

nawet najbardziej

złotym

 

 

Oskar Wizard

 

Przestrzeń

Przestrzeń otacza mnie

bezkresna wszechobecna

okiem nieogarnięta

niewyobrażalna i wieczna

jestem w niej a ona we mnie

przenika głaszcze po brodzie

wody samotna kropelka

a oceanem jest bezkresnym

ciemną chmurą bywa

wzburzoną pierwotną falą

wiatru powiewem rozdartym

rozbitym statkiem na skale

rozbitka ostatnią deską

promieniem nadziei porannym

co wpada na łyk herbaty

rozświetla oczy nadzieją

rozprasza życia dramaty

wyciągam wyobraźni dłonie

umysł nie ogarnie tego

co oczy widzą na nieboskłonie

to przestrzeń serca mojego

 

 

Rajski taras

Wszystko bym oddał za serce

pełne wiary nadziei i miłości

za spełnienie pragnień

bez stresu i ciągłej złości

że znów się nie udało

 

No stan przedzawałowy

normalnie bym stwierdził

na szczęście nie jestem kardiologiem

cóż zresztą bym zmienił

 

Słyszę czasami w ciszy

ukradkiem często skrycie

szmery stukanie szelest

i całkiem porządne bicie

 

Do puki bije mam pewność

że nie jestem gdzieś tam

na drodze z białych obłoków

nie pukam do rajskich bram

 

A czy otworzą to już inna sprawa

zasłużyć na wieczny spokój

by chciało się na ziemi , w razie w.

mogę pomalować Gabrielowi pokój

 

Płytki na rajskim tarasie

całkiem ochoczo ułożę

byś mógł po nich przechadzać

się rajski wielki Boże

 

Zbudujesz to co zechcesz

zdziwiony będziesz wielce

owoców słodkich skosztujesz

wystarczy że w to co robisz

wkładasz całe swe serce

 

 

 

 

 

Między pucharem snu a jawą II

Sen miałem piękny, uroczy...

Gwiazdy stadami opadły na ziemię.

Patrzyłem z fascynacją w Twoje oczy.

W ich głębi odnalazłem natchnienie.

 

Dookoła tańczyły elfy, rusałki.

Bursztynowe morze perłami szumiało.

Na polach czerwieniły się maki.

Światło księżyca srebrem błyszczało.

 

Na niebie płynęły gryfy i smoki.

Przyjazne, więc inne niż w baśniach.

Tonąłem w Twoim uroku,

a Ty w moich ramionach.

 

Mijały godziny powoli i rozkosznie.

Pragnąłem, aby sen się nie kończył...

Bo co ja biedny porankiem pocznę?

Do nowego snu dzień cały będę dążył?

 

 

Oskar Wizard