"Idź do diabła"
powiedział Anioł do Anioła
Ten nie myśląc długo poszedł
Stanął pod drzwiami puka woła
Kto pałęta się o tej porze spać nie daje
otwiera diabeł drzwi zdziwiony
Anioł ? O mój Boże
Co sprowadza w progi tak zacnego brata
nie ma już u was z kim pogadać
proszę czym chata bogata
Wszedł Gabryjel na imię tak mu dano
po rozbłysku wielkim
z wielu świętych imion właśnie to wybrano
Przejdź proszę usiądź wygodnie na sofie
lecz najpierw otrzep pył złoty
bo sprzątać go niewygodnie
Kawa, herbata ? Ptasiego mleka nie ma
tu w piekle głos rozciągając przewlekle
Wody napił bym się w gardle zaschło
klima tu słabo działa i światło jakoś przygasło
Z Ojca jednego jesteśmy chodź matki różne chowały
moją matką jest miłość twoją kłótnia i zwady
Do rzeczy diabeł rzecze stawiając na stole szklankę
kryształowej cieczy mów zatem i wzrokiem bada
białą Anielską firankę
No właśnie po co tu przychodzę ? Nie wiem ?
Bliski ktoś kazał odwiedzić ciebie
Diabeł podrapał się w czoło zaskoczony tymi słowy
chyba tam na górze słonko za mocno grzeje
albo palą ciągle rajskie mocne zioło
Co powiedział ów przyjaciel zacny
gdybyś powtórzył te słowa co do litery jednej
jak przebiegała rozmowa?
Gabryjel zmieszał się okropnie . A poszło o kulę ognia
com rzucił ją pochopnie
Bo kolej moja nie była wygrać koniecznie chciałem z Michałem
Burzowe kręgle rozstawił lecz nigdy w nie nie grałem
No i...co dalej...słucham było ? zawraca mi gitarę jakąś śmieszną pierdziłą
Więc...machnął Michał ręką i zrobił dziwny gest
a "idź do diabła Gabrielu " rzekł , hop hop i Gabriel u ciebie jest
Uśmiechnął się Lucek pod wąsem szczęśliwy że w górze tam
mowa jego zasiana sięgnęła rajskich bram
Zatem przekaż Michałowi Gabrielu
choć schowani jesteśmy każdy za własnym światem
Ten co z aureolą chadza bywa czasem
mym bliskim
Bratem
Szedł se Jan po drodze w słońcu rozpalonym
niósł worek kartofli z czołem upoconym
kartofle nielekkie ale coś jeść trzeba
w trucie znoju rosły prezent to od nieba
Konia sprzedał będzie chyba ze dwa lata
koń to już przeżytek niech hasa u brata
traktor nowiusieńki za dotacje kupił
tyle było szczęścia że się Janek upił
Za zakrętem stali prawko mu zabrali
chłopcy już się cieszą z workiem
wraca pieszo
Pomyślał Jan co mam sobie do zarzucenia
jak nie ten parciany worek
chciało się na rynek
w ten targowy wtorek
Czerwień na policzkach ciężar wciska w ziemię
ukrzyżowan został za te chłopskie plenię
co umiaru nie ma niech to jest przestroga
pot kapie mu z czoła długa jeszcze droga...
...do domu powrotna tam jego przystanek
cień od brzozy miły no i wody dzbanek
ludzie dajta łyczka
zaraz se odpocznę gdzie wiejska kapliczka
Zdjął worek ziemniaków kładąc go na glebie
widzisz drogi Jezu podobnym do ciebie
w mękach cały jestem zdarte mam trzewiczki
spojrzał na figurę przydrożnej kapliczki
Za jakie to grzechy jestem cały w męce
nie dość że mnie smali mam purchle na ręce
Jezus ze wzrokiem zimnym bo o wszystkim wiedział
westchnął sobie w duchu i nic nie powiedział
Jan więc ruszył z workiem szosą maszerując
Jezus milczał dalej winy mu darując
Ja ciebie rozgrzeszam na me rany kłute
jak wrócisz do domu stara da pokutę
Kiedy człowiek zszedł z drzewa
pierwsze co zobaczył niestety
był widok klęczącej kobiety
Zbierała właśnie jagody
lekko miała ugięte kolana
człowiek podrapał się w czoło
o matko moja kochana
Niesamowite zjawiska
Te gwiazdy słońca wszechświaty
nic to
popatrzę na nią z bliska
Na ziemi jest tak pięknie
to raj muszę tu zostać
kobieta podniosła się z kolan
a tak wygląda jej postać?
Jestem Adam zszedłem z drzewa
a pani godność spytam
Ewa
Z pierwotnych czasów przywara została
patrzysz w oczy się uśmiechasz
a interesuje tylko jedna część
jej ciała
Widzisz zgrabną jej pupę
czy na jawie czy we śnie
i czujesz że brał byś ją
jak szpak czereśnie
albo na tacę ksiądz
ta pupa to jedna z męskich
największych żądz
myślisz tylko o niej
cieszy cię pupa sama
reszta jest dodatkiem
a wszystko przez Adama
Wielu straciło przez nią
zdrowie majątek życie
i drogie samochody
i wieloletnie picie
Ile byś w nią nie włożył
od wieków tak to trwa
skarby oddał największe
ta studnia jest bez dna
Napisz se maczkiem drobnym
i noś ze sobą lupę
do serca nie przez żołądek
tylko (wszystko) przez Ewy dupę
Ile cień dla ciebie znaczy
że brodzisz w nim uparcie
Wyjdź z mroku przyjacielu
popatrz na słońca promienie
zostało w nim tak wielu
czas jest na przebudzenie
w jasny dzień się wypuść
rozedrzyj szaty stare
niech światło w ciebie wleje
na nowo jasną wiarę
w szczęście w dobro w nadzieje
wbiegnij tak bez powodu
niech światło się rozleje
z ciemności się wyprowadź
bądź tarczą tego świata
bądź wielką tą potęgą
co zmienia czasoprzestrzeń
bądź uczuć złotą wstęgą
a skrzydła twe wyrosną
z ciepłego twego ciała
zabiorą jeśli zechcesz
z niebytu i nicości
do kochającego bez powodu
Źródła szczęścia i miłości
Zanurzam się z chęcią
w internetu głębinę.
Słowa płyną liter
barwną ławicą.
Przez chwilę czuję,
że obok ciebie płynę?
Wystukuję na klawiaturze
rozmowę liryczną.
Wszystko to w półmroku
i wszystko w ciszy...
A jednak nastąpiło
połączenie naszych jaźni...
Cieszę się,
że wyobraźnią
serce usłyszysz.
Będzie wirtualny pocałunek,
zanim nie zaśniesz.
Jakże mi twoich rąk
teraz brakuje!
Mogę tylko opisywać
ich ucałowanie.
Wiesz dobrze,
co moje serce czuje.
Czy tylko takie
nas czeka
kochanie?
Oskar Wizard
(fot. Autor)
A teraz śnij o nowym,
wspaniałym świecie.
On czeka na Ciebie
już niecierpliwie.
Jeśli zechcesz,
już jutro spotkacie się.
Bo gdy pragniesz,
zdarza się to
co niemożliwe.
Będą tam ludzie,
którzy już Cię kochają.
Ty zresztą też
za nimi tęsknisz.
Właśnie jutro
Ciebie poznają.
Swoje marzenia
wreszcie spełnisz.
A teraz śnij odważnie,
oddychaj pełną piersią.
Pamiętaj,
że sen w który wierzysz,
zawsze się spełnia.
Żadna góra
do zdobycia
nie jest zbyt wielką...
Zwłaszcza,
gdy serce
postanowienie
wypełnia.
Oskar Wizard
(fot. z Google)
Zatrzymane strumienie dźwięku.
Cisza otula przestrzeń
jedwabnymi ramionami.
Światło buduje nastrój
tęczowym milczeniem.
Słoneczny promień
zastąpił tysiąc słów.
To tylko chwila
upragnionego wytchnienia.
Wymarzony wypoczynek
od wieloznacznej konwersacji.
Zamarły zegary,
zamilkła przedawkowana muzyka.
Pojawiła się szansa
aby zrozumieć siebie.
Oskar Wizard
(fot. z Google)
Serce to nie tylko
włókna ścięgna rozkurczający się mięsień
serce jest wibracją
zaginającą czasoprzestrzeń
Wibracją jest wszechświata
w rytm bije herców jego
możesz nie wierzyć w nic lecz
stworzony(ś) z cząstek Jego
W rzeczywistości obecnej
czas zamienia w życie
pompując krew komórkom
by zbudziły się o świcie
To centrum naszego Bytu
jest środkiem środka wszystkiego
co związane z moją osobą
nie połączę się bez niego
Z duszy ulotną naturą
która wchodzi do domu
istoty ze światła stworzonej
nie mówiąc nic nikomu
Jest portalem myśli i uczuć
z Boskiego eteru płynącej
z jaźni nieogarniętej przez umysł
z wolności rzeki rwącej
Nie ma w nim żalu ni smutku
doktryn nakazów wierzeń
braków niezgody rozterek
bo nieograniczona to przestrzeń
Miłości też tam nie ma
szczęścia wielkiego rozkwitu
błogości ani zbawienia
to łącznik tych dwóch bliźniaczych bytów
Którymi jestem bez wątpienia
ulotnym i realnym
zamienia to na przemian
duchowy świat w materialny
I spytasz w wielkiej niemocy
zdziwiony wielce dlaczego
ten świat tak w uczuciach zakręcony
lecz serce nie ma z tym nic wspólnego
Dziś chcę wyruszyć
na spacer
po słonecznym promieniu.
Na tęczy rozrzucić
wszystkie marzenia.
Skakać po chmurach
w dziecinnym natchnieniu.
Na strugach deszczu
na łąkę zjeżdżać.
Zapomnieć pragnę
o tym,
co wczoraj było.
Beztrosko podrzeć
jutrzejsze plany.
Popatrzeć
co się w lesie
zmieniło?
Stanąć przed Tobą,
jako zakochany.
Oskar Wizard
(fot. z Google)
Rodzi pomysły,
nieznane filozofom.
Otwiera drzwi tam,
gdzie ich nie ma.
Nadaje magiczne znaczenie
zwykłym słowom.
Nierealne marzenia
spełnia.
Rodzi uczucia
w sercach
dawno już wygaszonych.
Kieruje ścieżki
do miejsc,
których na mapie
brakuje.
Rozwiązuje
dzisiejsze problemy
w książkach
wczoraj przeczytanych.
To nie jest przypadek,
że w tym wierszu siebie
odnajdujesz.
Oskar Wizard
(fot. z Google)
Wypełnia cię energia
najczystsza.
Jest jak strumień
krystalicznego
potoku.
Myślom dodaje blask
słonecznego dnia.
Spojrzenie czaruje
tajemniczym urokiem.
Wypełnia cię energia
gorąca.
Mnie też rozgrzewa,
chociaż tego nie rozumiem.
Wiążąc myśli,
uzdrawia uczucia...
Mieszczące się
w połowie drogi
między sercem
a rozumem.
Oskar Wizard
(fot. z Google)
nałożę na głowę
kapelusz magiczny
odpędzi złe myśli
ponad chmury
wprowadzi mnie
w nastrój liryczny
uchroni przed uderzeniami
smutków wichury
nałożę na głowę
kapelusz ulubiony
a pod nim niech znowu
uśmiech rozkwita
będę szedł mocno
w ciebie wtulony
kiedy zechcesz
możesz kapelusz
pożyczać
a jeśli zechcesz
mieć go na stałe
oddam go z całym
humorem wspaniałym
uczucie uwielbia
nawet gesty małe
magia jest w nas
a nie w kapeluszu
nawet najbardziej
złotym
Oskar Wizard
Przestrzeń otacza mnie
bezkresna wszechobecna
okiem nieogarnięta
niewyobrażalna i wieczna
jestem w niej a ona we mnie
przenika głaszcze po brodzie
wody samotna kropelka
a oceanem jest bezkresnym
ciemną chmurą bywa
wzburzoną pierwotną falą
wiatru powiewem rozdartym
rozbitym statkiem na skale
rozbitka ostatnią deską
promieniem nadziei porannym
co wpada na łyk herbaty
rozświetla oczy nadzieją
rozprasza życia dramaty
wyciągam wyobraźni dłonie
umysł nie ogarnie tego
co oczy widzą na nieboskłonie
to przestrzeń serca mojego
Wszystko bym oddał za serce
pełne wiary nadziei i miłości
za spełnienie pragnień
bez stresu i ciągłej złości
że znów się nie udało
No stan przedzawałowy
normalnie bym stwierdził
na szczęście nie jestem kardiologiem
cóż zresztą bym zmienił
Słyszę czasami w ciszy
ukradkiem często skrycie
szmery stukanie szelest
i całkiem porządne bicie
Do puki bije mam pewność
że nie jestem gdzieś tam
na drodze z białych obłoków
nie pukam do rajskich bram
A czy otworzą to już inna sprawa
zasłużyć na wieczny spokój
by chciało się na ziemi , w razie w.
mogę pomalować Gabrielowi pokój
Płytki na rajskim tarasie
całkiem ochoczo ułożę
byś mógł po nich przechadzać
się rajski wielki Boże
Zbudujesz to co zechcesz
zdziwiony będziesz wielce
owoców słodkich skosztujesz
wystarczy że w to co robisz
wkładasz całe swe serce
Sen miałem piękny, uroczy...
Gwiazdy stadami opadły na ziemię.
Patrzyłem z fascynacją w Twoje oczy.
W ich głębi odnalazłem natchnienie.
Dookoła tańczyły elfy, rusałki.
Bursztynowe morze perłami szumiało.
Na polach czerwieniły się maki.
Światło księżyca srebrem błyszczało.
Na niebie płynęły gryfy i smoki.
Przyjazne, więc inne niż w baśniach.
Tonąłem w Twoim uroku,
a Ty w moich ramionach.
Mijały godziny powoli i rozkosznie.
Pragnąłem, aby sen się nie kończył...
Bo co ja biedny porankiem pocznę?
Do nowego snu dzień cały będę dążył?
Oskar Wizard
Nie jestem poetą,
ja tylko do Ciebie piszę...
Słowa niech będą podnietą.
Będę przez chwilę bliżej.
Posłuchaj mojego serca,
ono bije zupełnie jak Twoje.
Poezja to scena najlepsza.
Budzi zmysły uśpione.
Nie jestem poetą,
pragnę chwili rozmowy...
Pachnącej chlebem lub lawendą.
Na prozę jestem też gotowy.
Cóż znaczą wiersze,
wobec chwili bliskości?
Gdy zmysły jak koty
się ocierają?
W świecie powszechnej oschłości...
To uczucia w sercu pozostają.
Oskar Wizard
(fot. z Google)
Gdy czytasz moje wiersze,
dotykasz karty książki
pieszczotliwie.
Czuję twój dotyk i wzrok,
który moją duszę przenika.
W każdym wierszu odrobinę żyję.
Czy czujesz jak poezja
zmysły aksamitem dotyka?
Jestem dłońmi spoczywającymi
na tęskniących ramionach.
Jestem też delikatnym, ciepłym
przytuleniem.
Łzą płynącą po policzku,
gdy bywasz wzruszona.
Gdy zechcesz będę wiosennego
wiatru westchnieniem.
Gdy nawet odrzucasz,
to co napisałem...
Będę twoim gniewem,
płomieniem burzy!
Bo w sercu
na chwilę powstałem.
Uwielbiam,
gdy uda mi się
ciebie wzruszyć.
Oskar Wizard
(fot. z Google)
namalować pragnę sny
tak namiętne jak muzyka
będziesz w nich właśnie ty
jak melodia śliczna
rzucę chętnie wszystkie barwy
te błękitne rozmarzone
to są właśnie moje czary
purpurowe będą twoje
w środku zieleń wraz z nadzieją
w górze gwiazdy srebrem błyszczą
twoje oczy już się śmieją
chociaż usta jeszcze milczą
a gdy obraz ten powstanie
u twych stóp w prezencie złożę
wtedy powiesz mi kochanie
że maluję nie najgorzej
Oskar Wizard
maj jest pełen uroku
ogrzewa słoneczne myśli
ożywia świat od świtu do zmroku
nawet w nocy czasem się przyśni
maj jest zakochanych miesiącem
wypełnia miłością parki i lasy
rozpala pragnień tysiące
na pocałunki jest łasy
pamiętam poznałem cię w maju
miałaś uśmiech jak dzisiaj wiosenny
poszliśmy na spacer do gaju
dałaś mi wtedy buziak płomienny
Oskar Wizard
(fot. z Google)
Mówili mi często,
nie wiem co w nim drzemie
lecz ma jakiś potencjał.
Ja też do końca tego nie wiem,
byłbym zupełnie inny
gdybym wiedział.
Gdy wciśniesz mnie już
w ramki i schematy
ludzkich charakterów...
Gdy będę przez Ciebie
do końca
sklasyfikowany...
Może wśród cwaniaków,
a może frajerów?
Będziesz
przeze mnie
wciąż zaskakiwany.
Nie lubię stać w miejscu
więc biegnę do przodu.
Każdego dnia
troszkę się zmieniam.
Ciekawość życia
i odrobina wiedzy głodu...
Kolejne etapy doświadczeń
zdobywam.
Trwałymi są wiara,
nadzieja i miłość.
Niech to
na zawsze
już pozostanie.
No i tego potencjału
bliżej nieokreślona ilość...
A jaki jestem?
To wie tylko
moje Kochanie.
Oskar Wizard
(fot. z Google)