Wierszyk rozpaczliwy.
Kiedy wreszcie przestanę być stary?
Chyba dosyć już tego dobrego!
Inni mogą brać życie za bary?
A ja muszę być już do niczego?
Już mi stawy jak drzwi w szafie skrzypią,
W oczach pełno jest piasku jakiegoś,
Włosy siwe do końca się sypią,
W lustrze kawał jest pyska czyjegoś.
Kiedy wreszcie przestanę być stary,
To golonki za czterech się najem,
Cztery piwa naleję do czary,
Cztery dni będę dawnym hultajem!
Będę biegał i skakał do woli,
Krzepkie ciało wystawiał do słońca,
Albo leżał gdzieś w cieniu topoli
Wierząc, że już będzie tak bez końca.
Jeszcze tylko ten roczek przetrzymam!
Dwa tysiące i dziesięć - i dość!
Niech mi rentę zabiorą - wytrzymam!
Potem wracam! Staruchom na złość!
Kielce 31 grudnia 2009 r.
Sylwestrowe smuteczki
(i nadzieje).
?Nareszcie sobie poszedł.
Bo z rok się tu zasiedział.
Wcale nie pachniał groszem.
I kiedy wyjść nie wiedział.
Długów umiał narobić,
Choć auto dostałem nowe.
I jak mam na to zarobić
Zachodzę teraz w głowę.
I draniem się okazał,
Na dobre mnie pogrążył.
Bo, nie bez mej pomocy,
Zostawił mi żonę w ciąży.?
Tak mówił młody człowiek.
Bo często tak się zdarza.
I zerwał, jak sen z powiek,
Karteczkę z kalendarza.
A mnie go było szkoda
Gdym słuchał zegara bicia.
Bo zabrał mi, wcale nie dodał,
Cząsteczkę mojego życia.
Następny już jest na schodach,
Z nadzieją otwieram drzwi.
Może choć tydzień mi doda
Bo stary, to rok zabrał mi.
Kielce 24 grudnia 2010 rok.
Kielce 31 grudnia