Na jednej nodze

Skacze na jednej nodze

omijam deszczu kałuże

zabłocone dziecko beztroski

chlapaniem nieba rozchmurzam

Choć w kaloszach woda

gil wisi do samej brody

wycieram rękawem rozterki

wskakuje do lepszej pogody

Żaba spogląda krzywo

jak to jest o mój Boże

ja na czterech łapach skaczę

a ten na jednej nodze

Pewnie wyglebi się zaraz 

ni ziębi mnie ni grzeje

ale jak będzie leżał

przynajmniej się pośmieję

Gdy tracę równowagę

bo trwa to już za długo

żeby nie wdeptać w gów..no

dostawiam nogę drugą

Stanąć twardo na ziemi

z trosk człowiek się wygrzebie

stopy niech w błocie grzęzną

ale nos trzeba mieć w niebie

 

 

Fasolka

zaglądam do radości przez lornetkę

i widzę tam niepodlaną fasolkę

zaschnięte ziarenko co grucha

kiedy głową poruszam

od ucha do ucha

 

myśli zamieniają się w białą kartkę

niezapisanej jeszcze przyszłością

przeszłość z zeszytu wyrwana 

usta zakleiłem grubą taśmą

 

niech słów miłości nie wypowiadają 

a nienawiści gromy ulecą jak

z czajnika para stroną sobie znaną

 

skałę kropla kruszy lub młot

pneumatyczny robi to skutecznie

hałasu codzienność skruszyła dom

na skale miał stać wiecznie

 

małym jestem trybikiem świata

w niezrozumiałym pośpiechu , do czego ?

i kiedy czegoś nie trybię

to nie odróżniam dobra od złego

 

lecz kiedy fasolkę podleję

łzą z serca mojego

wyrośnie wielkie piękne drzewo

do nieba samego

Skała

Skalna grań nad obłoki wyrosła

czas wypiętrzył twardy pień

z ziemi wnętrza zrodzony

w niej zakorzeniam rdzeń

splotu mojego serca

jak soki wyciągam ku górze

żyzną ciszę w niej będę siał

ziarno ostatnie na skalnym murze

podlewał codziennie będę i dbał

kiełki ostatniej nadziei

uczuć zostało tak mało

lecz kiedy zwiędnie nadzieja

sam w końcu stanę się skałą

 

 

Rusz w końcu dups..ko

Bo nie o słowa chodzi

co pchają się na moje usta

potrzeba przypomnienia

życie to nie jest pustka

 

Wiec kim jestem naprawdę

bywa szczęście toczy się kołem

lecz czemu zapomniałem o tym że

jestem wielkim i pięknym Aniołem

 

Moja moc , którą teraz poniewieram

aż serce zaczyna się psuć

krok po kroku łyżeczką małą dodam

by zacząć znowu ją czuć

 

Zacznę czuć od nowa

nie chcę nauczać i strofować

tyle lat narzekania więc

przestaję lamentować

 

To życie moje przecież

mistrzem jestem tego

co wokół sam stworzyłem

nie ucieknę od niego

 

Zapomniałem o sobie niestety

lęki te same w nich się spalam

trzymają mnie w ryzach

a ja im na to pozwalam

 

Mistrz który o sobie zapomniał

Usiąść pod drzewem w głuszy

wykopać  spod ziem odkurzyć

diamenty uśpionej duszy

 

Drzwi zatrzymują z napisem wyjście

mocować będę się z następnymi

lecz krok do przodu zrobić muszę 

by życia nie spędzić przed pierwszymi

 

Na planetę przyszedłem 

los nie zawsze sprzyja

lecz po to tu jestem

bo tylko zmiana rozwija 

 

Jeśli nie umiesz czegoś zmienić

zadawaj sobie ciągle  pytanie

jak ?

tak długo aż przyjdzie

w z prawdy rozwiązanie

 

Przyjaciółka wszystkie powiedział te słowa

"rusz w końcu dupsko

przestań już lamentować

bo wspieram cię bardzo chłopie"

Nie uwierzycie

Nie uwierzycie co się dziś stało

kiedy pierdnąłem

poczułem

że

życie we mnie się odezwało

choć w oczy szczypie

z tym się nie kryję

to zrozumiałem

że znowu żyję

Poranny promień

Opadł kurz wczorajszej nocy

zaskakujący ciepły dotyk

promienia porannego

przez wpół zasłoniętą firankę

się zakradł i mówi szeptem wstawaj

 

Jak to wstawaj o tej porze

kury śpią jeszcze na grzędzie

ja oka nie otworzę

cicho i głucho wszędzie

 

Ledwo zgramolić się mogę

matko moja kochana

ten nie miał kiedy mi tu wpaść

obudził człowieka z rana

 

Przez ciebie przymrużam oczy

lecz wstanę zęby umyję

do łazienki umysł zaspany zawlokę

a przez te kafelki śliskie to kiedyś się zabiję

 

Tu też spokoju nie dasz

gdy budzisz mnie o świcie

o co chodzi ci że odbijasz się od lustra

 

-Ja chcę ci  powiedzieć że piękne jest Życie

Do ciszy wpadłem

Wchodzę do ciszy w samych skarpetkach

i choć wystaje z dziury mi palec

chcę jej skosztować rajskiego jabłka

udając żem w niej stały bywalec

 

Czy w niebie cisza jest tą melodią

nie wiem lecz pewnie jasna cholerka

coś tam do siebie chyba gadają

a Stwórca na to w milczeniu zerka

 

Rozłożę kocyk się tak umoszczę

jak kot co z nocnej tułaczki wrócił

i będę mruczał sobie pod nosem

z myszką nie będę więcej się kłócił

 

Zabrał bym chętnie do ciszy radio

no i telefon bytu ostoja

stron kilka fajnych też z internetu

więc tak wygląda ta cisza moja

 

Lecz wiem do siebie przychodzę wtedy

kiedy umysłu zamykam bramę

to co jest niech jest ale nie teraz

melodii duszy poznaję gamę

 

Serce to przestrzeń do świata mego

że człowiek ulepiony jest z gliny

ciało to ciało po ciszę wpadłem

do duszy wielkiej rodziny

 

https://www.youtube.com/watch?v=qew5Y_di1_M

 

 

 

 

To dla ciebie

To dla ciebie,

twarz uśmiechem

ozdabiam.

Chociaż wcale

nie jest mi

do śmiechu.

Uważnie

każde słowo słucham...

Wstrzymuję myśli,

które rwą się

do biegu.

 

To dla ciebie

wciąż się zatrzymuję.

Potem biegiem nadrobię

tą miłą chwilę.

Wiersze w zapale

wciąż rymuję...

Chociaż kradną

mi z życia

czasu tyle...

 

To dla ciebie

chcę być oazą

spokoju i radości.

Wróżbą dobrego dnia,

wieczoru osłoną.

Nadzieją szczęścia,

zdrowia i pomyślności...

Bo jesteś mojego życia

pasją i osłodą.

 

 

Oskar Wizard

MGLISTOŚĆ

MGLISTOŚĆ

Odpływam w sen, powoli zanurzam w stan pomiędzy
mglistość kontury zamazuje, jeszcze niepewnie dotyka
myśli się plączą, światy na siebie zachodzą
budzą senne marzenia, jawa z niebytem styka.

Za ciężką bramą zamkniętych powiek
chaos z porządkiem w tańcu szalonym wiruje,
łapię się skrawków rzeczywistości,
jeszcze tu jestem i jeszcze ciało swe czuję.

Wiem że jak co dzień to mglistość wygra
i w nieświadomość mnie wchłonie,
będzie kształtować niepodobieństwa,
to w nich mój świat zatonie.

Więc śpijmy, może nie warto się budzić.

Autor W M

Skarb najcenniejszy

 

To takie piękne,

gdy dwoje się kocha.

Tak jakby słońce

rozkwitło pośrodku zimy.

Historia cudowna,

choć nie zawsze słodka.

W zamieci losów,

bezpiecznie się tulimy.

 

Wiesz, że w potrzebie

drugie cię nie porzuci.

A wręcz przeciwnie,

poświęci wszystko.

W sercu wciąż brzmią

ogniste nutki...

Bo skarb najcenniejszy

jest bardzo blisko.

 

Oskar Wizard

Wirtualny dotyk

 

Zamknęliśmy się dobrowolnie

w wirtualnej przestrzeni.

Dzień zaczynamy

od szybkiego logowania.

Może (dla odmiany)

w szczęśliwszy

się zmieni?

Może też przybliży nas

do pokochania?

 

Płyną przez łącza

jedynki i zera...

Twardy dysk mruczy

jakby tęskniąco...

Dostaję wiadomość

właśnie teraz!

Wyglądasz jakby

bardziej kochającą?

 

Trzyma nas tu wciąż

niespełniona nadzieja.

Czekamy na wiersz miłosny

albo choćby erotyk...

Atmosfera staje się

czarodziejska...

Czuję już na ustach

twoich warg

wirtualny dotyk.

 

 

Oskar Wizard

 

Odjazd

Wycieram rower z kurzu

biorę i jadę w cholerę

tam gdzie mnie oczy poniosą

tym moim starym rowerem

 

Że poda na me czoło

niech twarz jesień przemyje

liście śliskie na szosie

ale się nie zabiję

 

Koła ponoszą żwawo

czas płynie w innym rytmie

oddechu mego ciała

kałuże mijam sprytnie

 

Nocna ta eskapada

latarnie mijam drzewa

daleko, to nie dzisiaj

rano do pracy trzeba

 

l

Lampka migocze przednia

takie me są odjazdy

rozświetla moją drogę

tak jak na niebie gwiazdy

 

Ster trzymam stali uzdę

jak bym dosiadał konia

kręcą się dwa pedały

chyba zagłosuję na Biedronia

 

Ostatni taki wypad

od deszczu nie urosnę

ale niech rośnie dusza

wystawię go na wiosnę

 

 

 

 

Uwolnij zmysły

 

Zamknij oczy,

odpręż się na chwilę.

Uwolnij zmysły,

niech biegną

aż za horyzont.

Zobacz w myślach tęczę,

poczuj, że żyjesz!

Będziesz szczęśliwy,

mogę przysiąc!

 

Poczuj jak płyniesz

ciepłą rzeką

wartko.

Odwróć twarz

w kierunku słońca.

Wzbudzać marzenia

zawsze warto.

Ta podróż

trwać może

bez końca.

 

Potem przebudź się,

rozejrzyj dookoła.

Jak wiele

pięknych rzeczy

cię otacza.

Powstanie radość wielka,

bo spełniona.

Bo to serce

jej kurs

wyznacza.

 

 

Oskar Wizard

 

 

Wakacje dla Anioła

 

Daj Panie Boże

urlop mojemu Aniołowi.

On tak wiele lat

bez przerwy

pracuje.

Inny na chwilę

niech go zastąpi.

Mój zaś

troszkę swobody

poczuje.

 

Nie traktowałem go

najlepiej...

Zwłaszcza gdy morały

w czasie przyjemności

mi prawił.

Należą mu się

wakacje w Niebie.

Nigdy mnie

w trudnej sytuacji

samego nie pozostawił.

 

Ja te jego wakacje

dobrym zachowaniem

odpracuję.

Pobuja się na chmurach,

zatańczy z Anielicami...

Widzę, że jest zmęczony.

Niech zdrowie ratuje!

Od razu

będzie lepsza współpraca

między nami.

 

 

Oskar Wizard

 

 

(fot. z sieci)

Trafić do zmysłów

 

Ze mnie taki poeta,

jak z ciebie pilot myśliwca.

Lubię proste rymy,

które do zmysłów trafiają.

Nagle coś w sercu

i myślach

błyska!

Drżące dłonie

pióro i papier

chwytają.

 

Stworzyć nowy wiersz,

ogromne wyzwanie.

Natchnienie w słowa ubrać,

każde musi być inne.

Poprzedni wiersz

w niepamięć zapadnie.

Czy tylko na pisaniu

życie mi minie?

 

 

Oskar Wizard

 


(fot. z sieci)

30 dni do zastanowienia

 

Już miałem facebook skasować.

Zatrzeć w sieci wszelkie wspomnienia...

Za chwilę zacząłem głeboko żałować.

Przeklęte 30 dni do zastanowienia.

 

Już byłem szczęśliwy, bo od sieci wolny...

Zyskałbym wreszcie tak wiele czasu...

Pomogłaś w decyzji w sposób mimowolny...

Usiadłem więc zamiast z psem biec do lasu!

 

Przypomniałaś mi o tamtym draniu...

Zaczepił cię w sposób mało przyjemny...

Odzyskuję profil, niech tak zostanie...

Być wykluczonym to los nieszczęsny.

 

Oskar Wizard

 

(fot. z sieci)

Świeżość poranka

 

Opada powoli zasłona nocy.

Słońce nieśmiało

na niebo wstępuje.

Otwieram

zaspane jeszcze oczy...

Świeżość poranka już czuję.

 

Już kawa

aromat przemiły

rozsiewa.

Dwa kubki

wieszczą

uroczą rozmowę.

Takich chwil

najbardziej nam potrzeba.

Doznania tajemnicze,

zupełnie nowe.

 

Poszukuję namiętnie

wszelkich odmian świeżości.

Odnajduję najwięcej

w poranku

i miłości.

 

 

Oskar Wizard

 

(fot. z sieci)

 

Spokoju życzę

Spokoju życzę codziennego

jak szumiący potok albo lepiej

delikatny podmuch wiatru

niech opływa twarzy zarys

rozwieje falujące włosy

figlarnie czuprynę potarga

niech spokój dotknie

ciepłym promieniem światła serce

ogrzeje pragnienia rozterki

by nie można już było więcej

płakać że świat jest za wielki

spokój niech głaszcze ciało

masuje stare  kontuzje

a kiedy będzie za mało

zagarnie umysłu iluzje

niech spokój w usta wleje

słowa dobre półsłodkie wino

gorycz zastąpi nadzieją

by dalej można płynąć

łodzią do duszy w wieczności

spokoju ducha więc życzę

gdy człowiek popatrzy z boku

i widzi życiową pluchę , co dopadła

to ratuje spokój

 

Portret nietranscendentny

Mamy linię życia
najpewniej wypisaną na twarzy
ktòra to nas wikła
w przeszłość i przyszłość zdarzeń

Z twarzy nam się czyta
z twarzy rozpoznaje
w twarz najczęściej bije
i kocha za jej cechy niestałe

Twarz to nasza pieczęć
na obrazie świata
reszta ciała jest
jak wędrowanie po śladach

Reversus

Linie są od siebie zależne
Moc napięć kontrolowana
Stan stabilności wisi na włosku
Podzielność spolaryzowana

I wszystko to w jednej postaci
Gdy chce iść do przodu
wstrzymuje ją ów tragizm
Iż druga strona inaczej opętana

Vers i revers
Nie staną naprzeciw
by ze sobą mówić
Będą rozrywać tę postać
i w nieskończoność ją gubić