Opluwana demokracja

coś drgnęło i się zaczęło
wodze puściły pewnego ranka
wyszła z tego przepychanka
od słowa do słowa
niewybredne powiedzonka
chciwość odsuniętych od żłoba bogaczy
wilkiem na wszystkich patrzy
piana nienawiści tryska
w ruch poszły wyzwiska
kłamstwo na kłamstwie stoi
ono nigdy się nie boi
taka gebelsowska propaganda
i tuska pomiot POspolity
grożby obelgi
prawie doszło do bijatyki
mają demokrację której nie ma
to jest prawdziwy dylemat
krzyczą o braku swobody wypowiedzi
nikt im tego nie zabrania
zachrypli od durnego gadania
po czyjej stronie jest racja
czy jej nie ma czy jest
ta opluwana demokracja


***
Dział: Polityka
***
Zbigniew Małecki

Ta twarz

zobacz
w tłumie znajoma twarz
ten sam uśmieszek
podjudza jak umie

na starej fotografii
w niemieckim mundurze
nad ciałami rozstrzelanych
ta sama twarz w triumfu chmurze

na obrazach Goi
w krwawych momentach
ta sama twarz
w tle się pęta

podczas rewolucji szedł
w trzecim szeregu
i strzelał do tych
co ustawali w śmiertelnym biegu

tę twarz zobaczyć można
podczas masakr i krwawych zamieszek
ten sam uśmieszek
i zawsze z tyłu stoi

czasem możesz go spotkać
tam gdzie się nie spodziewasz
jak podjudza ludzi do sprzeczek
i do wzajemnych mordów zagrzewa

to jest jego godzina
panowanie dobiega końca
walka z Bogiem go nie minie
więc niszczy życie do końca


***
Dział: Zamyślenie
***
Zbigniew Małecki

Strażnik Nocy

Wiecznie Blady...
Przyodziany w
Półmroku Maskę
Wiecznie Dumny...
Dryfuje nieba aleją
W swej gwieździstej pelerynie
Przenika hipnotycznie świat
Jak wielkie bezpańskie oko
Które nigdy nie zasypia

Niemy strażnik Bram
I tajemnic Nocy...

Bolesny proces

W twoich wnętrznościach będę bawił się jak dziecko,
niestety ze złamaną nogą uciekanie idzie ci dość kiepsko.

Twoją skórę rozedrę do kości, ja nie znam litości.
Krzyczysz, płaczesz, wołasz *pomocy!* nie martw się
zabije cię jeszcze tej nocy.

Gdybym cokolwiek czuł, miał sumienie lecz krwi zbyt wielkie pragnienie.
Już doczekać się nie mogę, zaraz złamie drugą nogę!

Cały się telepie, zaraz do twego gardła się przylepie.
Tylko czekam na odpowiednią chwilę w której mój mrok cię spowiję.

Już po wszystkim, zaznasz spokoju twoje truchło wystawię w pokoju.
Piękna ozdoba sąsiadowi się spodoba tylko szkoda, że zaczyna gnić
ale ty już wiecznie będziesz śnić.

Łowca Księżyca

Przyczajony w Mroku...
Z martwych wstaje
Co Noc...
Więzień czasu...

Na wezwanie
Czarnego płomienia
Zatrutego źródła życia
Bezszelestnie,
Zakradam się,
Do Ciebie...
Pogrążona we śnie
Nieświadoma kusicielko
Co Noc...
Wypełnia się ta
Dzika żądza
Kruczo Czarnego Serca
Łowcy Księżyca...
Jedynym świadectwem mej obecności
Krwawy naszyjnik na twej szyi
Smoczy Klejnot
mej Upiornej Miłości...

Oni

Mgła pełna smutek pełny
Cicho już przy grobie
liść już spada z drzewa powoli
już wszystkie oddechy wstrzymane
Pusto i smutno
Szaro i ciemno
A tam przy grobie 
Siedzi po cichu mały chłopczyk
Jego serce jest złote
Siedzi godzinami 
Już wszyscy o Nim zapomnieli i omijając Go
Cicho i zamknięty w Sobie
A tam po drugiej stronie 
Siedzi dziewczynka jak on
Spotkali się razem
I tak po cichutku samotni
Siedzieli tam przy grobie
I byli razem na zawsze
W świecie zamkniętym
A ich dusze były radosne 
Ze sobą oddawali się pięknymi
Czułościami i miłością tam przy grobie 
A Bóg wziął ich ze sobą 
Z tego świata a tam
Przy grobie została piękna róża.
 

Posłaniec

Do Jeruzalem miasta świętego
tam gdzie pogańskie  łopoczą sztandary
stopy niewiernych zadepczą Jego
prześwięte  ślady cudu ofiary

Legiony wiernych czekają w ciszy
pot po ich czołach płynie obficie
głosy kapłanów ledwo kto słyszy
...kto umrze w boju ma wieczne życie

W przepychu wielkim wyrusza wiara
zbroje lśnią blaskiem w cieniu Asyża
kto Bogu sprzeciwia się  to kara
na piersiach krzyże i w imię krzyża

Pod ciężką blachą myśli wszelakie
glorię ze strachem miesza zmęczenie
usta spierzchnięte a chcenie takie
lecz nie za wodą złota pragnienie

I Jeruzalem w oddali sny
nie żaden miraż z kamienia rzecz
tyle miesięcy tygodni dni
stoją pod murem a w rękach miecz

Modlitwa krótka w inię Chrystusa
dopomóż siłę tchnij w dzieło nasze
w chwili słabości pozostań przy mnie
prosi cię oto zbłąkana dusza

Lecz z drugiej strony muru stanęli
ludzie z krwi kości w trwodze modlitwie
przecież i oni żyć tutaj chcieli
niech Stwórca prawdę rozstrzygnie w bitwie

Czarny krzyż wzniósł się chorągiew prawdy
nad miastem co oglądało śmierć Boga
czerwień ulicy ludzkiej zagłady
spłynęła wieczna niewiernym trwoga

Ukląkł generał wielki po walce
na rękach krew a w sercu rana
łzy popłynęły na krzyż na piersi
przyszło zwątpienie zacisnął palce
uniósł pięść w górę zrozumiał właśnie
że jest posłańcem boga Szata..a

Śmierć

rozbłysło ostrze
tnąc miękkie tkanki ciała
lodowatym snem

Lolth

Życie nigdy nie było prawdziwe,
stek kłamstw narzuconych przez kapłanów
by napełniać ich próżne żądze
a oni nazywają to religią

Mglistych wspomnień czar prysł
świat rozwiązłości otacza mnie
resztki rozsądku, resztki radości
lecz bólu nie czuję, nie dziś

Pajęcza królowa oszczędziła mnie
przy brzegu Styksu ukryłem się
Do domu czas wracać, lecz gdzie?
i czym on dziś jest?

Ślady na lodzie

Widzę ślady na cienkim lodzie
stawiane małymi kroczkami
pod nimi odbija się w wodzie
cień kogoś wraz z jego myślami

Czasami słońce wychodzi
wtedy cień promieniami ogrzeję
a lód pękając zawodzi
bo przecież do słońca topnieje
I kiedyś nadejdą roztopy
postać zanurzy się w gęstwinie
a ślad który zrobiły jej stopy
niewidzialny ku wieczności popłynie.

Mroczna Piękność

Blask jej oczu pięknych bije w tej ciemności
Ruchy gładkie przebijają mrok świata piekieł
Włosy powiewają  i uwodzą każdego który je zobaczy
Piękno w najczystszej postaci w niej
Piekło już się uchyla przed  nią
Niebo jej  już nienawidzi

Wysuwa lekko nogę
Pokazujesz  udo
Odchyla delikatnie włosy
Świat jest pogrążony w pięknie
Lecz nic nie dorówna jej
Jej boskiej nogi która  niejednego już zgubiła
Lecz są którzy się nie boja i podchodzą

To niej  i widzą nie demona czy anioła
Widzą coś nadzwyczajnego coś czego opis tu nie odda
Popatrz na jej piękno oczy
Potem spójrz na  piękne glany
I wiedz jedno było warto ją zobaczyć
Mimo ze twa dusza może zostać na zawsze przeklęta
Lecz zawsze przed oczyma  będziesz mieć ją
Tą mroczną piękność.

Jeden z Czterech

Mrok obszył twoje serce
Zło padło już u twych stóp
Dobro boi się już podejść
Mrok obszył twoje serce
ludzie płaczą błagają

własna matka chce cię zabić
nawet szatan nie pomoże
Tutaj Wielki Jahwe nic nie wskóra
Mrok obszył twoje serce
Jesteś jednym z czterech

Czterech ostatecznych
nikt nie wie jak wyglądasz
zakryty za zasłoną mroku
podążasz na swoje żniwa ostateczne
Żniwa których tak się oni obawiają
Jeszcze nie czas na te żniwa
lecz ty czekasz
Obszyty mrokiem

Niemy krzyk

Wiedźmo, nie wołaj mnie, sam przyjdę
schroń moje blade truchło pod swą brudną suknią
powiedz mi, co usłyszeć chcę tak abym nie usłyszał
złap mnie za rękę i rzuć toksyczny czar

spraw, bym nie zapomniał,
wygryź trzewia, ukój duszę
zamocz me usta w swej krwi, bym czuł jej narkotyczny smak
zerwij swe szaty, pokaż mi czego pragnę, a później wydrap mi oczy

daj bym zasmakował twego ciała... po czym wyrwij język
zatańczmy taniec kochanków, znajdź moja skórę pod swym paznokciem
potem mnie puść, bym upadł
lecz popatrz jeszcze jeden raz...
po czym zabij mnie jednym, jedynym słowem.
"żegnaj"

Córa Księżyca

Ooo... Nocy
Córko Księżyca
Jak wezbrana rzeka
Wylewasz się na świat...
Odziana w chłód
I wilczą pieśń
Beznamiętnym wiatrem północy
Rysujesz na mej twarzy
Pradawny niedosyt
Głód

Ooo.. Nocy
Córko Księżyca
W mroku ust twoich
Fałsz, cuchnie niepokój
Robactwo całego świata...
Wkraczasz wyniośle
Na wyżyny mego imperium
Uchylasz mistyczną bramę
Ofiarowujesz wskazówkę
I zbutwiałe sny...

Ooo... Nocy... Nocy nieprzespana

Sznur życia

Przecięty sznur życia
na stosie spalony
okryty brudnym kurzem
umarł bez głosu żalu

ciemność zapanowała
płaszczem swym czarnym
cały świat oczarowała
żal wylany na drodze szczęścia
wsunął się niczym wąż kąsający

do źródła dobroci
gdzie wiara nadzieja
na śmierć skazane

kroplami zimnych łez pokropione

powoli tonęły
jak statek na błękitnym morzu
na duł na duł
słońce ich wolnym krokiem
na duł padało
zachodziło po cichutku
jak nadchodząca ciemna chmura
zbliżało się na początki
nowej ery
ery lęku i cierpienia.

Wyschniętym korytem rzeki

Wyschniętym korytem rzeki
maszerują cienie
Nie zrywają malin
milczenie smakuje najlepiej
Kiedyś
posiadali Imiona
ale umarły w dniu i godzinie
pewnego powszechnie uznanego
roku i miesiąca
Kraina snu
zbiorowego środka transportu
w nieznane
wypiła energię życia
Może wyrosły kwiaty
bloki mosty drzewa
Cokolwiek z sensem
by nie zmarnotrawić
tylu pochłoniętych atomów
samozadowolenia
Kiedyś
ulice szumiały głośniej niż drzewa
lecz później
zrzucono gwiazdy
w bezdenne kieszenie bogaczy
Nikt ich nie zna
Podobno słyszeli
z dobrego źródła
że można więcej kupić
Piłem z tej rzeki
promienie słońca
zanim nauczono ich
czytać
i przepadli
Pisałem te litery.

Dwulicowi ludzie

Gdy szukasz przyjaciół, szukaj tylko w biedzie,
gdyż tam każdy może Ci powiedzieć,
że nie znajdziesz tu obłudy, fałszerstwa i skandali,
zwykle to ludzie zabierają, a nigdy by nie dali.
Mógłbyś konać z głodu, mógłbyś z bólu krzyczeć,
w miejsce serca z lodem możesz tylko ryczeć:

Dlaczego po świecie chodzą tacy ludzie?
Dlaczego ich uczucia zatopione w brudzie
nie widzą cienia dobroci
i krzywda drugiego człowieka nic ich nie obchodzi!?
Wszyscy w pogoni niczym wyścig szczurów,
Każdy wzbudza ironię budując wokół siebie mury.
Nie spotyka się z siostrą, mamą ani bratem,
Najważniejsza kariera i pieniądz rządzący światem.

Lecz nadejdzie kres
dla ich marzeń przelotnych,
ani się obejrzą,
a będą samotni.

Pejzaż

Siła ukradła wiarę myśli
rozumu żar już dawno ostygł
niczym wosk  świecy nadziei

Wiary smak zastąpiło kwaśne zwątpienie
serce dawno przepełnione miłością
zakrzepło jak krew w żyłach

Z oczu łza czysta wypłynąć nie chce
tylko plastikowa kropla wody
bez znaczenia spływająca
po twarzy dawnego życia
gdzie kolory na szczycie góry
co dzień  malowały pejzaż życia
gdzie uśmiech panem dnia
smutek poddanym każdego człowieka.

Chwała

W ręku sztylet
Na rękach krew
Chwała królowi!!!
W duszy gniew
W oczach wspomnienie

Za nią las
Przed nią mrok
W ręku sztylet
Na ciele krew

W niej tkwi zło
Chwała królowi

Kroczy drogą
Wokół tańczy
Cisza
Wokół czai sie śmierć

Oczekując kolejnych dusz.

Zatrzymać

Zatrzymać dzień, godzinę, minutę, sekundę
Niech nie nadchodzi jutro
Lepiej ciemność tulić
Niż ujrzeć w blasku dnia
Wszystkie drogi
Którymi można pójść.