Dlaczego mnie skrzywdziłeś -
zimna cisza, przeplata się z lodem.
Twoja twarz jest jak z kamienia -
twoje usta pachną chłodem.
Wybaczyłam ci - po latach,
lecz pamiętam co się stało.
Chociaż byłeś dla mnie katem,
wtedy, tamtej zimy - tato...
Dlaczego mnie skrzywdziłeś -
zimna cisza, przeplata się z lodem.
Twoja twarz jest jak z kamienia -
twoje usta pachną chłodem.
Wybaczyłam ci - po latach,
lecz pamiętam co się stało.
Chociaż byłeś dla mnie katem,
wtedy, tamtej zimy - tato...
Miałam dom pełen miłości -
od mamy,
miałam też dom nienawiści -
od ojca.
Ona każdy krok chwaliła -
z zapartym tchem walczyła.
Któregoś dnia nie dała rady -
nie wybaczyła mu zdrady.
Zaczęła się przemoc psychiczna -
mało mu było - tępił fizycznie -
bez końca.
Wytrzymywała to długo -
do czasu -
kiedy 'zajął' się córką...
Nienawidził jej okropnie -
ona kochała go jednostronnie.
Szukała jego akceptacji -
miłość doprowadzała do frustracji.
Była dla niego czarną owcą -
jednak się nie poddała -
ogarnięta do niego złością,
swoją rodzinę założyła.
Prawdziwą miłość frajerowi pokazała
Nie złamał jej - silną kobietą się stała.
" Piosenka jest dobra na wszystko" -
otrze łzy jak tylko potrzeba
cierpienie w niepamięć puści
smutek w pogodę przemieni
Do snu dźwiękami ukołysze
sprawi że będziesz doskonalszy
włącz piosenkę gdy szaleje złość
gdy w źrenicach gości samotność
Ona przemawia gamą nutek
i tekstem z trafnym morałem
jest jedynym takim uczuciem
co możesz jak zechcesz usłyszeć
Będzie zawsze trwała przy tobie
kiedy inni zawiodą ciebie
namiętnie twe serce rozkocha
bakcyla wiary i nadziei doda
" Latawce dmuchawce wiatr" -
to moje radosne dzieciństwo
gdy z kolegą biegliśmy po łąkach
trzymając linki skrzydlatych w rękach
" Pieśń o cegle" podaj cegłę -
w rytmie trudu szkolnej kuźni
choć to nie były cegły ale długopisy
niczym komputery w dłoni
" Daj mi tę noc" przecudowną -
kiedy moją wtedy narzeczoną
zabierałem na modne dyskoteki
taki młody do cna zadurzony
" Jak na lotni" zawieszeni -
wciąż płyniemy w szczęśliwości
sobą wcale nie znudzeni
w " Daj mi tę noc" dalej zakochani
Kazimierz Surzyn
„Życie”
Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”
Mroczny Las
Dawny Czas
Miejsce schadzek
Dusz zasadzek.
W Blasku Księżyca
Miłości Wilczyca
Woła i wyje :
„Zostań póki żyje”
Krollord Gdynia pazdziernik 2019
Wiersz z moją muzyką dostępny na moim kanale
link https://youtu.be/BI8Y4f0JWxA
Zapraszam Serdecznie do Subskrypcji kanału
Pozdrawiam
Krollord
Jest jedno cudne
miejsce na globie
wszystkiego sedno
bezpieczne co uspokaja
gdzie każdy syty
chlebem powszednim
tu mieszka słońce księżyc
i gwiazdy świecą z nieba
gdzie kwiaty serca
najpiękniejszą woń unoszą
a w duszy gości miłość
tu dobro tryska
z czystego źródła
ono we wspomnieniach
nawet mnie ogrzewa
rodzice co byli kwiatem
wszystkie skarby oddali
byśmy byli zdrowi
na tacy wartości podawali
a ja czerpałem
chłonąłem mądrości
czułem ich gorące dłonie
i ramiona pomocne
jest owoc tej nauki
moje dobre dzieci
Kazimierz Surzyn
Idą górami
dolinami
polami
borami
w odwiedziny
do mnie idą
zmarli
kochani
zamyśleni
Dziadzio uwielbiany
miał cukierki pod ręką
i mądrości życiowe
kupił mi Azorka
zmarł latem
na zawał
Wuj Józef
biegaliśmy razem
niosąc przyrodę na plecach
podarował mi skuter
i nauczył na nim jeździć
umarł wiosną
miał wylew
Babcia Marianna
karmiła mnie owocami sadu
częstowała nalewkami zdrowia
pamiętam zapach i smak chleba
który pieczołowicie piekła
zmarła zimą
miała raka jelit
Edek mój rówieśnik
strzelił tysiące bramek
zawodnik stulecia
zmarł jesienią zadumą
miał atak serca
Jasiu przyjaciel
rozweselał serce
celnym dowcipem
aż skaczący brzuch
sięgał mi gardła
utonął w rzece
Sąsiad szlachetny
zafundował mi przejażdżkę
brązowym koniem
z czarną szatańską grzywą
zmarł na raka żołądka
Idą górami
dolinami
polami
borami
w odwiedziny
do mnie idą
zmarli
kochani
zamyśleni
A mnie
serce boli
dusza w żałości
goryczą dławi
i łzy wypełniają
źrenice
Smutno mi
bo to spotkanie
tak krótko trwało
Kazimierz Surzyn
Obudzone dziecko w środku życia
bezbronne stoi na polu bitwy
przestraszone wczorajszą niepogodą
walczy o okruszki pańskiego stołu
Żebrak miłości otulony starym kocem
strzępami szczęścia zamglonymi
kiedyś dostawał ciepłe mleko z miodem
i z marchewki sok w słoiku ,witaminy
By dorosnąć mógł w zdrowiu fizycznym
lecz skrzydło dziurawe anioła
nie zasłoniło deszczu i piorunów
one serce raniły skutecznie , zwapnienie aorty
Wsiadam do starego grata z nadzieją
niech wiezie w łąki zielonej łagodności
ledwo co perkoce zbieżność kół niezbieżna
wywożą na manowce rozczulania się nad sobą
Kto zrobi to jak nie ja sam
kto otuli miłością w chłodny wieczór
herbatę z cytryną zrobi i posłodzi
kto strzepie mole rozstania
Wykasłuję bakterie wirusy złości
w ręcznik papierowy z łzą zabłąkaną
wycieram nos tak oczyszczam organizm
z wielu zadr i zapomnianych trosk
Dziecko patrzące w gwiazdy zdziwione
z grymasem niewygodnego przebudzenia
liść pożółknięciem zraniony
odczuwam , ciszy ukojenia we mnie nie ma ?
Twój portret
ciągle żywy
we mnie jest
tak jakbym Ciebie
widział dzisiaj
tu teraz
Czarne gęste włosy
skośne raźno
patrzące oczy
i nos lekko
uniesiony ku górze
szukający szczęścia
I Twój zachwyt
nad darem życia
Medytacja w modlitwie
skoro świt i wieczorem
Pochwała dla przyrody
w każdej porze roku
Bezcenna wartość pracy
w której się spełniłeś
Szacunek dla ludzi
i pomoc tym w potrzebie
Budowanie ciepłego domu
gdzie świeciło słońce
i mieszkały gwiazdy
znalazł schronienie motyl
i ćma zabłąkana
I ten czas dla mnie
co wypełniał ciszę
odpędzał zmartwienia
spokojem zamkniętych
powiek i otwartych
na kocu w chmurach
To Ty tatusiu
Twój portret
ciągle żywy
we mnie jest
Kazimierz Surzyn
Jackowi Kaczmarskiemu za inspirację...
Co się stało z moją klasą
pytam prawie jak Kaczmarski
gdy zmierzam ku losu trasom
gdzie Jacek co jak Piekarski
na fizyce robił się czerwony
gdzieś Zbyszek projektuje
a Andrzej buduje domy
Artur zrobił doktorat prawa
Marek za granicą pracuje
u Macieja posada klawa
Kuty rozpił się bo z rozpaczy
Stopy serce pękło za młodu
Krzysiu córki już nie zobaczy
Robert życie ma jak z lodu
Piotrek biega w maratonach
Wiesiu wciąż w planach przebiera
Maurycego nie stąd żona
Irek robi dzisiaj za jubilera
gdzie dziewczyny z mojej klasy
Ewa wyszła za Murzyna
Ani w Niemczech jest rodzina
Iwonka teraz ma wczasy
i odpocznie sobie wreszcie
po balecie w Budapeszcie
Bogda w szkole dyrektorem
Ela w Kaliszu pielęgniarką
zaś Agatka uczy z humorem
Sabinka bawi już wnuki
po Janince przepadł ślad
odmieniły się już mężatki
bo nie panny i nie dzierlatki
gdzie jest mojej klasy świat
policzony dziś na sztuki
która dzisiaj jest lekarką
który lata odrzutowcem
może ktoś jest naukowcem
rok za rokiem już przeminął
wielu los mi dziś nieznany
nikt nie będzie zapomniany
choćby umarł już lub zginął
rozrzuciło nas jak pierze
co tak fruwa jak na wietrze
w znoszonym starym swetrze
jestem jeszcze pośród was
pamięć dzisiaj sam odświeżę
choć już tyle zatarł czas
Czyż jest piękniejsze
słowo we wszechświecie -
jesteś najcenniejszym
wzorem cnót skarbem
jaki od życia dostałem
twego łona owocem
ciepłego domu sercem
dawaniem nieba oczami
mądrze uczącymi ustami
delikatnymi dłońmi
co opatrywały mi rany
w trudzie pocieszeniem
kluczem co otwierał bramy
całusem i przytuleniem
czytelnią cudnych bajek
o szczęściu rozmową
miłością bez zdobywania
łzami przebaczenia
mamo tak wiele mi dałaś
roztropnie kochałaś
do życia sposobiłaś
to dzięki tobie dziś
dobrze sobie radzę
mamusiu dziękuję
Kazimierz Surzyn
Jest
odczuwa
że jest
Przeczuwa
że mógłby nie być
i czuwa
mimo woli
nad tym by być
do woli
I czy ma się kryć
z tym co ma
jaki jest
wrażliwy
Czy to grzech
wstydliwy
czy pech
że już taki jest
do wszystkiego
co ma sierść
pożądliwy
Jest
Nie śpieszyłem się tak bardzo
do dorosłości bo wiedziałem
że będę tęsknił za dzieciństwem
trzymałem ale mi za mgłę uciekło
Nie tracę energii na gromadzenie
pieniędzy wydaję co tylko mam
i tak bym je stracił każdy to powie
ratując potem najcenniejsze zdrowie
Nie myślę stale o przyszłości
żyję szczęściem teraźniejszości
uwielbiam mieć ciebie w objęciach
wtedy nie straszne początki i końce
Idę byle do przodu tam gdzie
kwitną cały rok cudowne kwiaty
plecami do bólu odwrócony
szczęśliwy i tobą spełniony
Kazimierz Surzyn
Na moim wielkim strychu
dziecięcych przygód druhu
drzwi ze starości jęczały
podłogi stopą skrzypiały
okna ubrane promieniami
malowały witraże jaskrami
tutaj harcowały rude koty
tu miałem zawsze dużo roboty
myszy się ładnie uśmiechały
co ziarno z koszyka wyjadały
bujał mnie koń na biegunach
aż stropy grały na strunach
nawet nocą się nie bałem
w rupieciach żywo grzebałem
wiem to była aniołów zasługa
strzegąca mnie ich posługa
Kazimierz Surzyn
W czasach, gdy miałem kilka lat
A za wzór służył mi brat
Przerażał mnie ciężar dorosłości
Chciałem od życia tylko wolności
W czasach, gdy słuchałem rodziny
Wierzyłem w ich pogardliwe miny
Czułem się tłem we własnym filmie
Musiałem coś z tym zrobić pilnie
Dziś, unoszę się ponad ziemię
Jestem tam, gdzie nigdy bym nie mierzył
Jak miałem uwierzyć w siebie?
Przecież nikt we mnie nie wierzył
Dziś, zdarza mi się krążyć po niebie
Choć nieraz podmuch piekła mnie uderzył
Wcześniej nie wierzyłem w siebie
Bo nikt we mnie nie wierzył
delikatnie, powabnie pachniesz
ziołami łąki, wanilią, miodem
rozłożysta, w zieleni liści toniesz
ozdabiasz żółtym kwiatostanem
ty rozkosz błogą sercom dajesz
w ukropie lata srogich promieni,
szumem łagodnym częstujesz
w strugach zimnych barw cieni
naparze przeciwgorączkowy
moczopędny, uspakajający
miodzie jasny, złocisty, lipowy
herbato - napoju antystresujący
istna poezjo poetów, rzeźbiarzy
muzyko duszy instrumentów
raju pszczół, uroku pszczelarzy
dla miodnych na półkach słoików
cudowna ostojo spokoju stoickiego
ponadczasowy leku na bezsenność,
inhalatorze układu oddechowego
przynosisz podniebieniu słodkość
kołysko malowana moja lipowa
tyś do snu zawsze mnie układała,
pieśni matczyna, radosna, czerwcowa
tyś łzy nocnych upiorów poskramiała
natury świętych lip podniosłe głosy
które wychwalają całują niebiosy,
skarbie cenniejszy niż samo złoto
za ukochaną Ojczyzną tęsknoto
Kazimierz Surzyn
Ciągły opór, własne zdanie
Asertywność na ekranie
Intuicja podpowiada
Umysł rzeczywistość bada
Usta śmiechu, a w nich furia
Wybucha wyobraźnia bujna
Szczerym gniewem, przeciw światu
W miłości wyżyczyłem mu tych katów
JA NIE WIERZĘ
W WASZE SŁOWA
PODARTA BIBLIA
SPŁONĄŁ KORAN
BEZ KOMFORTU
ŻYĆ NA ŚWIECIE
CZY NA PYTANIE
ODPOWIECIE?
BUNT MŁODZIEŃCZY
REWOLUCJA
PRZECIW WSZYSTKIM
MOJE USTA
WĄTPIŁEM WCZORAJ
WIĘC DZIŚ MAM PEWNOŚĆ
KREACJA DUSZY
PRZEZ KRWISTĄ JEDNOŚĆ
Poznałem świat przez bunt
I coraz lepiej go rozumiem
System ciąć na pół
Dziś z uśmiechem to już mówię
...
Homofobia, czysty feminizm
Umniejsza słowa poprzez swe czyny
Otwarty umysł, dobywa skrzydła
Jak ten Ikar - w słońca leci sidła
Kochany Mesjasz, dźwignia handlowa
Zapłać kwotę, a usłyszy słowa
Odnajdź prawdę, nie miej poglądów
Przestań sądzić ich sądy sądów
INDYWIDUUM
INNY NIŻ WSZYSCY
JESTEM JAK WODA
GARDZĄ MNĄ BLISCY
WOLĘ UMRZEĆ
Z PIERSIĄ WYPIĘTĄ
NIŻ ŻYĆ WASZYM ZDANIEM
Aż me kolana klękną...
Poznałem świat przez bunt
I coraz lepiej go rozumiem
System ciąć na pół
Dziś z uśmiechem to już mówię
Czytaj książki, miej zawsze dystans
Poszerzaj wiedzę, mała łyżka, wielka miska
Odnajdź siebie, rób co kochasz
Słyszałeś to pewnie, a i tak w miejscu się miotasz
Słowa łatwe, czyny trudne
A gdy zaczniesz czynić, dla głupoty otworzysz trumnę
Razem nieustannie dbamy
o nasz rodzinny stół dialogu
centrum domowego ogniska
więzi odwieczną ostoję której
niczym zastąpić nie podobna
tu modlitwą zaczynamy posiłek
dziękując Bogu za dary i także
by piastować polską tradycję
wyedukowaną od przodków
tutaj decyzje podejmujemy
plany działań życia tworzymy
tu rozrasta się miłość jak pąki
niczym trawy na polanach
a chleb z miłości krojony
rozmnaża dobro w nas
do dawania szczęścia sobie
i drugiemu człowiekowi -
to dobro ciągle wraca
z podwojoną mocą
Kazimierz Surzyn
pokazałeś mi jak żyć. wiele mnie nauczyłeś.
dużo mi też dałeś. z tobą każdy dzień był inny
jak na Helu malownicze wydmy. miasteczko
wesołe w Chorzowie. zapach wody na statku
po Wiśle. dzielny Wołodyjowski w filmowym
obrazie. kalwaryjskie pokutne dróżki Jezusowe
i Maryjne. łaskami słynąca Madonna w Częstochowie.
Giewont przy stróżkach potu w promieniach słońca
otulony. Zakopane z dorożką i stukotem kopyt
siwków. sen pod namiotem i w stodole na sianie.
poznawanie warownych zamków kościołów
wtopionych w krajobraz miast i wiosek. połączenie
ze światem poprzez powietrze słońce wiatr deszcz
burzę oddychanie zmęczenie przeżywanie.
w pracy na biurku miałeś moje rysunki oprawione
w różnobarwne ramki. dotykałem drzew na barana
noszony. nauczyłeś mnie gwizdać na palcach przy
puszczaniu pierwszego w życiu pociągu. płynąć
łódką na falach szalejącej rzeki. mądrej wolności
z jasnymi granicami. pokazałeś jak walczyć o siebie
i drugiego człowieka. jak mocno stąpać po ziemi -
patrzeć słuchać odkrywać działać.
tato wpoiłeś mi miłość do Ojczyzny z bogactwem
naszych dziejów z wartościami chrześcijańskimi
symbolami narodowymi kulturą obyczajami tradycjami.
byłeś bezcennym źródłem dobrych rad o stanowczym
zdaniu co do dbałości o środowisko polityki sportu
górskich wypraw psów kotów.
dziękuję tato za życie solidne wychowanie opiekę
obronę rozmowy o wszystkim za ten czas poświęcony.
dziękuję że byłeś moim przyjacielem i zawsze jak
na zawołanie wyciągałeś do mnie ramiona i dawałeś
mi serce.
dziś jestem pod rozłożystą jabłonią tam gdzie
siadaliśmy razem i wspominam wspólne obcowanie.
patrzę na fotel w pokoju i widzę ciebie jak zawsze
mądrego wyrozumiałego sprawiedliwego dobrego.
tato za miłość dziękuję.
Kazimierz Surzyn
Święto lata, słońca
ognia , wody, księżyca
miłosnych uniesień
urodzaju, płodności.
Patronką jest Kupała
bogini miłości,
leczniczych ziół
i dobrych czarów.
Przy ognisku nad
Skawy brzegiem
tańczymy wokół ognia
co chroni nas
przed nieszczęść mocą.
Pływamy w rzece,
która poprawia nam urodę
daje witalność na lata długie.
Dziewczyny puszczają wianki
na wodzie i czekają cierpliwie
aż chłopcy je wyłowią -
co zwiastuje rychłe za mąż pójście.
Szukamy kwiatu paproci
romantycznej poezji nocy
on obdarzy młodzieńca
mądrością, bogactwem
a panienkę szczęściem
i mężem wspaniałym.
Kazimierz Surzyn
na niebie wiele gwiazd
a woda taka chłodna
wianka ze świeczką
daremno szukać
cienie tamtych nocy
stoją na brzegu
czasem obezwładnieni
zastygłe płomienie
szpecą niebo
liżąc ramiona gwiazd
przesiliłam wspomnienia
tam już mnie nie ma
przeszły czas i
komiczne piękno
pamięć z serca płynie
i wraca zmęczona
do świętojańskiej nocy