Muzyka wiatru - wybudza
uczucia dawno już uśpione
melodią serc burzą uniesień
ogarnia - siłą namiętności
erotycznym tańcem mową ciał
szalone pragnienia wyzwala
wycisza je krzykiem miłości
spełnieniem w nich płynie
autor: Helena Szymko
Pojawiła się nagle -
jak gość nieproszony
wtargnęła w życia
zakłócając spokój
każdego dnia oznajmiała
że musi pozostać
i coraz bardziej czułością
serce wypełniała
nie potrafiłam się pozbyć
jej obecności
rozrastała się jak lawa
coraz bardziej iskrzyła
aż wybuchła w sercu
płomieniem namiętności
i już na zawsze -
w nim pozostała
autor: Helena Szymko/
W zapachu bzów
adoruję ciebie spojrzeniem
i trzymam serce w dłoniach
wyznaję Kocham cię
i trwam w szczęściu
rozmarzonego maja
zaś całując
rozpływam się
w szafirze nieba
i w fiolecie kiści
Kazimierz Surzyn
Wciąż mi przeciekasz
przez palce jurne
jak sok pomarańczy
kiedy zjadam owoc
pieszcząc smakuję
piernikowe ciało
które pachnie wszystkimi
szaleństwami nocy
Kazimierz Surzyn
W strumieniu wejrzeń
się przechadza
miarowym krokiem
ogarnia duszę i serce
tętno przyśpiesza
a ciało płynie
w nutach oddechów
i w dreszczach uniesień
płoną oskrzydlone jaźnie
ogniskiem Hestii
motylki mam w brzuchu
zalane winem
i jak Erosa strzałem
wpadam w twoje ramiona
całuję herbatnikowe usta
i urocze dołeczki w policzkach
tam jest wygwieżdżone niebo
Kazimierz Surzyn
Żarliwie mi przeciekasz
przez palce jurne
jak sok pomarańczowy
kiedy zjadam owoc
pieszcząc smakuję
piernikowe ciało
które przechadza się
ścieżkami zapomnienia
Kazimierz Surzyn
Moja droga, Tyś jest jak powietrze dla mnie...
Lecz proszę, zrozum dobrze tę składnię,
Albowiem nie o ulotność tegoż gazu chodzi,
A o drugie znacznie, które na myśl przychodzi.
Każda istota, powietrza wymaga,
Inaczej ze śmiercią bolesną się zmaga,
Umiera powoli, i bez tlenu zdycha,
Nim się obejrzy - już nie oddycha...
Tak więc, kochana, Tyś dla mnie jak powietrze,
To nie są słowa rzucane na wietrze,
To moje wołanie, o tlen dla siebie,
Gdyż umieram powoli, bez oddechu, bez Ciebie...
Serce nie sługa - tak rzecze przysłowie
Choć bardzo bym chciał, by było inaczej,
Już nie uczucia, co innego mam w głowie,
Lecz serce nie odpuści zbyt prędko raczej.
A jako że serce to i dusza cała,
Łabędzi lament ostatni odgrywa,
Mój spokój tęsknota całkiem zszargała,
Resztki mej świadomości odrywa.
I zanim mnie zranisz ucieczką, suchością,
Pomyśl raz, drugi, ja się otwieram,
Wciąż mam coś z chłopca, co myślał miłością,
Myśl mą w tym wierszu zawieram.
Choć serce wymarłe, to fragment jest żywy,
On silnym uderza impaktem,
Kawałek ten odpowiada za rymy,
On wciąż Cię kocha - i to jest faktem...
Wstyd mi to pisać, po wszystkim co było,
Ale jak wiesz - kłamać nie umiem,
Wszystko to dziwne, logikę zmyło,
Jak zechcesz uciec - zrozumiem...
Sam bym się bał takiego chaosu,
Co w głowie mąci i niszczy miasta,
Jednakże to właśnie serce bez głosu,
Problemem jest moim i basta...
Jeżeli myślisz, jak jest trwać w miłości,
Zawróć! To niebezpieczna droga.
Przyczyną bowiem Twej ciekawości,
Może być boleść i trwoga.
Ja kiedyś kochałem - i kocham dalej,
Choć teraz to miłość parszywa.
Dawniej w mym sercu uczucie było dla niej,
Teraz mi serce rozrywa.
Zapytasz - "A jak to, ale jak tak można?"
Odpowiem Ci mój padawanie,
Że miłość to wojna bolesna i trwożna,
A nie po łące hasanie.
Bo kiedy kochasz - cały świat się zmienia,
Stary w niepamięć odchodzi,
A gdy tylko poruszy się spod stóp twych ziemia,
Pustka z udręką przychodzi.
Tak więc, zastanów się dobrze dwa razy,
Nim powiesz: "Ja już chcę kochać!",
Bo jeśli do miłości nabierzesz urazy,
Zostanie Ci tylko - szlochać...
Czuję całym
człowieczeństwem
i sercem
tobą oddycham
jesteś dla mnie
fiołkiem wonnym
ciepłem
światem
niebem
trzymamy się za ręce
biegniemy
po niebieskich przestworzach
idyllę spijając z chmur
Kazimierz Surzyn
Dawniej nam wystarczała
z marmoladą drożdżówka
mały kubek kawy czarnej
stówa w kieszeni wygnieciona
rozpieszczanie wśród gwiazd
na dachu perłowych marzeń
Dzisiaj uczucia ewaluowały
to już nie tylko pocałunki
wtulanie się urokliwe w siebie
i świetlistość płonących ciał
ale życie takie prawdziwe
ze wszystkimi za i przeciw
Z całą odpowiedzialnością
idziemy choćby nie wiem co
razem w jednym kierunku
tam gdzie stale kwitnie maj
Kazimierz Surzyn
Perfumami wiosny
która w naszym związku
przepysznie kwitnie
i zmysłową pomarańczą
najładniejszej poezji
Soczyste usta i piersi
kołyszą się upojną nocą
nie przestaję ich pieścić
w idylli niebotycznej
Rozkochany szczęściem
i wycałowaniem
przytulam szalenie
kaskadą płomieni
serce w sytości
roztańczenia śpiewa
Księżyc plącze się w ciałach
aksamitnym spojrzeniem
rozgwieżdżenie srebrzyste
uczta ducha z winogron
Kazimierz Surzyn
postanowiłem odejść
a ty obiecałaś
że zawsze mogę wrócić
postanowiłem wrócić
a ty powiedziałaś
że to nie ma sensu
moje serce zostało złamane
po raz kolejny
oczy całe załzawione
czuję gulę w gardle
rozgrzane noże w sercu
twoja obietnica była tylko
pustymi słowami
nic nie znaczącymi
wypowiedzianymi z grzeczności
a ja ci uwierzyłem
odszedłem ciałem
ale nie duchem
cały czas nadzieję miałem
że jeszcze do ciebie wrócę
a gdy zrobić to chciałem
było już za późno
myślałem że jesteś osobą
która nigdy by mnie
nie zraniła
muszę przestać być taki
naiwny
rozwaliłaś mnie
a mimo to
gdybyś zmieniła zdanie
chciała mnie przyjąć z powrotem
byłbym tak szczęśliwy
że momentalnie bym zapomniał
o złamanej przez ciebie
obietnicy
Lazurowym spojrzeniem
powodujesz uśmiech mój
zaś kryształkami słów
upiększasz każdy dzień
rozpieszczam cię zielenią
i aromatem dzikich łąk
płatkami róż obsypuję
pocałunkami ubieram
atłasowe ciało w bukiety
takie śliczne jak maj
łaskotanie motylków
euforia szczęścia
przenika wnętrze
sercem bliskości
daję bezpieczeństwo
i seraficzny spokój
tak ciebie kocham
że świat za mały
Kazimierz Surzyn
piękno natury
wzbudza zazdrość aniołów
blednie przy niej niebo
góry zniżają się do nizin
morze haftuje
słońca koronką imię
delektuję się boskością
i oddycham uwielbieniem
włosy lśnią
jak aksamit złoty
brylantowe oczy
świecą płomieniem
rozpalonej namiętności
usteczka w czerwonej
róży zamknięte
odbite pocałunki
na ustach pielęgnuję
twarz owalna
światłem jaśnieje
niczym księżyc w pełni
witalność ramion
targa wicher
w cztery strony
ciało powabne
w cudowności frezji
twoje serce nadaje
ton sercu mojemu
Kazimierz Surzyn
Na łożu rozrzuconych
poduszek szczęścia
każdej nocy umieram
z miłości do ciebie
i skrzydłami Amora
rozgrzewam purpurą
Chodzę po gwiazdach
srebrnych polach
i łąkach rozkoszy
szumiąc trawami
Niczym boski księżyc
jeszcze bardziej
rozpalam usta
sferami erogennymi
i dreszczami
oddychają ciała
W gorących krajach świata
razem wziętych leżymy
okryci do cna sercami
płyniemy w nowe
Kazimierz Surzyn
Nie dotknąłeś -
poczułam.
Nic nie powiedziałeś-
zrozumiałam.
Jeden uśmiech -
roztopił lód.
Spojrzałeś -
i wszystko było jasne.
Błysnęła iskra,
by powstał płomień miłości.
Muzo przepiękna ukochana
przy tobie moje serce szumi
mocą wezbranych mórz
i jaśnieje barwami zórz
Budząc się w środku nocy
szczęśliwy patrzę na ciebie
rozanielonym spojrzeniem
i sercem jestem przy tobie
Życie nasze jest płomieniem
bardzo mocno świecącym
i nawet w nocnych cieniach
ten płomień nie zgaśnie
choćby wichry go targały
czar miłości nie pryśnie
Kazimierz Surzyn
zakręconą jodełką
babką szerokolistną na rany
misterną gałązką wierzby
zależnie od pogody ducha
grzebykiem co uspokaja myśli
i czyni z włosów fryzurę zalotną
płaszczem ramion wielkodusznych
co chronią przed cywilizacyjnym pośpiechem
aniołem bezpieczeństwa na życie
który kiedyś tam przeniesie mnie w krainę wieczną
stołem rozmów o czymkolwiek
co na widok szczęścia śpiewa czule
kilometrami dróg sprzyjających wiatrów
które odganiają za horyzont te kręte
na dobre i złe miłowaniem
w sercu obrączkami zespolonym
nutką radosną o brzasku
ale też oczami w półmroku
dotykiem najczulszej bliskości
i czasem bez liczenia czasu
czarodziejką co obsypuje zimą
wzgórza miłosne wrzosami
poranną herbatą malinową albo kawą
w uśmiechach boskiej tęczy
najsmaczniejszym prezentem
na całe życie
tu i potem
Kocham Cię
Kazimierz Surzyn
W drżeniu mnie poprowadź -
jak wtedy tamtej nocy,
gdy wszystko było jasne,
liczył się najmniejszy dotyk.
Idź ze mną tą drogą -
chociaż nie jest prosta,
zamknij nasze westchnienia
i jak długo możesz - zostań.
Jak w jedwabnej pościeli,
delikatnie popłyną marzenia -
wiesz, że po nitce do kłębka -
czekam największego spełnienia.
A gdy już będzie po wszystkim
w ramiona się twoje wtulę -
chcę być tam tak bezpieczna,
jak dziecko w matczynym łonie.