Pomyślała,
że sobie poukładała...
Moment,
jedna chwila...
Zobaczyła,
jak się myliła...
Dmuchawiec też był
lecz szybko się zmył...
Wystarczył wiatr
i poleciał w świat...
W strumieniu wejrzeń
się przechadza
miarowym krokiem
ogarnia duszę i serce
tętno przyśpiesza
a ciało płynie
w nutach oddechów
i w dreszczach uniesień
płoną oskrzydlone jaźnie
ogniskiem Hestii
motylki mam w brzuchu
zalane winem
i jak Erosa strzałem
wpadam w twoje ramiona
całuję herbatnikowe usta
i urocze dołeczki w policzkach
tam jest wygwieżdżone niebo
Kazimierz Surzyn
Żarliwie mi przeciekasz
przez palce jurne
jak sok pomarańczowy
kiedy zjadam owoc
pieszcząc smakuję
piernikowe ciało
które przechadza się
ścieżkami zapomnienia
Kazimierz Surzyn
Rozpływamy się malinowo
gdzieś w niepojętym błogostanie
krążąc szczytami wypieszczenia
między miejscami najczulszymi
a ciszą zamkniętych oczu
i rozpalonych ust
Wycałowaniem posiane owoce
jutro zbierzemy
płonąc na nowo
kuszącym zapachem
czerwonych róż
Kazimierz Surzyn
Nie bój się niczego
usiądę przy tobie
otulę skrzydłami
ukołyszę słodko
nawet gdy gwiazdy
całkiem zbledną
a słońce nie świeci
w mroku deszczu
i podczas zamieci
choćbyś się zmieniła
nie do poznania
będę u boku
gdy dogaśnie świeczka
Kazimierz Surzyn
Świat wciąż na mnie nie gotowy,
Choć ja robić chciałem gody,
Nie ma miejsca tu dla błazna,
Dzisiaj szczęścia ten nie zazna.
Głowa ciągle zwisa smutnie,
Czarne łzy na białym płótnie,
Jestem nagi, brak okrycia,
Mam już dość mojego życia.
Niby tylko kochać chciałem,
Niby starać się musiałem,
Lecz ze starań łokcie zdarte,
A ja mus mam iść w zaparte.
Głowa ciągle zwisa smutnie,
Czarne łzy na białym płótnie,
Jestem nagi, brak okrycia,
Mam już dość mojego życia.
Nici mam ze starań swoich,
Utraciłem bliskich moich,
Zmysły moje oszalały,
A ja nadal nie mam damy.
Głowa boli, płaczę smutnie,
Bieli nie ma już na płótnie,
Ciało martwe bez okrycia,
Ah... Mam dość mojego życia.
Wciąż upijam sok, z tego kubka zwanym "Życie",
Ale mój już chyba jest - dawno po terminie,
Gorzki smak, bardzo aż - sympatią go nie darzycie,
Wręcz doczekać się nie mogę, aż cały przeminie...
I tak mija mi mój czas, upijając tenże sok,
Już od dawna nic innego w ustach swych nie czułem,
Uczuć żadnych nie doświadczam, dzisiaj mija prawie z rok,
A miłość - kojarzy mi się tylko z bólem.
Jak widzicie, napój ten, bywa całkiem niebezpieczny,
Bo wypaczyć może, do życia wasze podejście,
I nieważne jakbyś myślał, że w radości jesteś wieczny,
Chwila nieuwagi - i na zawsze, tracisz szczęście.
Stojąc na krawędzi dachu,
Myślalem o sercu swym gnijącym,
O blasku słońca już ciemniejącym,
O planów moich rozmachu.
Odrzuciłem na bok butelkę,
Spojrzałem w dół z obojętnością,
Za chwilę miałem się spotkać z wiecznością,
Nie było nikogo, kto trzymał mnie za rękę.
I już miałem swój ostatni krok wykonać,
I już chciałem pofrunąć niby sokół,
Od używek świat wirował się wokół,
Lada moment ostatecznie miałem skonać...
Ale wtedy dostrzegłem, wśród promieni słońca,
Krzew pięknych jagód bogato rosnący,
Bił od nich urok tak uspokajający,
Że zachwytowi memu nie było końca.
"Już wiosna" - stwierdziłem, doglądając krzewu,
Gdy wnet mnie dopadła nostalgia dziwna,
Odeszła ode mnie chęć skoku ohydna,
Wycofałem się, nie rozumiejąc czemu...
Usiadłem, płacząc - ale to raczej ze szczęścia,
Wciąż podziwiając te piękno natury,
Dziękując podniosłem głowę do góry,
Wszak ten jagód krzew ocalił mnie od odejścia...
Moja droga, Tyś jest jak powietrze dla mnie...
Lecz proszę, zrozum dobrze tę składnię,
Albowiem nie o ulotność tegoż gazu chodzi,
A o drugie znacznie, które na myśl przychodzi.
Każda istota, powietrza wymaga,
Inaczej ze śmiercią bolesną się zmaga,
Umiera powoli, i bez tlenu zdycha,
Nim się obejrzy - już nie oddycha...
Tak więc, kochana, Tyś dla mnie jak powietrze,
To nie są słowa rzucane na wietrze,
To moje wołanie, o tlen dla siebie,
Gdyż umieram powoli, bez oddechu, bez Ciebie...
Serce nie sługa - tak rzecze przysłowie
Choć bardzo bym chciał, by było inaczej,
Już nie uczucia, co innego mam w głowie,
Lecz serce nie odpuści zbyt prędko raczej.
A jako że serce to i dusza cała,
Łabędzi lament ostatni odgrywa,
Mój spokój tęsknota całkiem zszargała,
Resztki mej świadomości odrywa.
I zanim mnie zranisz ucieczką, suchością,
Pomyśl raz, drugi, ja się otwieram,
Wciąż mam coś z chłopca, co myślał miłością,
Myśl mą w tym wierszu zawieram.
Choć serce wymarłe, to fragment jest żywy,
On silnym uderza impaktem,
Kawałek ten odpowiada za rymy,
On wciąż Cię kocha - i to jest faktem...
Wstyd mi to pisać, po wszystkim co było,
Ale jak wiesz - kłamać nie umiem,
Wszystko to dziwne, logikę zmyło,
Jak zechcesz uciec - zrozumiem...
Sam bym się bał takiego chaosu,
Co w głowie mąci i niszczy miasta,
Jednakże to właśnie serce bez głosu,
Problemem jest moim i basta...
Jeżeli myślisz, jak jest trwać w miłości,
Zawróć! To niebezpieczna droga.
Przyczyną bowiem Twej ciekawości,
Może być boleść i trwoga.
Ja kiedyś kochałem - i kocham dalej,
Choć teraz to miłość parszywa.
Dawniej w mym sercu uczucie było dla niej,
Teraz mi serce rozrywa.
Zapytasz - "A jak to, ale jak tak można?"
Odpowiem Ci mój padawanie,
Że miłość to wojna bolesna i trwożna,
A nie po łące hasanie.
Bo kiedy kochasz - cały świat się zmienia,
Stary w niepamięć odchodzi,
A gdy tylko poruszy się spod stóp twych ziemia,
Pustka z udręką przychodzi.
Tak więc, zastanów się dobrze dwa razy,
Nim powiesz: "Ja już chcę kochać!",
Bo jeśli do miłości nabierzesz urazy,
Zostanie Ci tylko - szlochać...
Mimo, iż krew, to płyn do życia niezbędny,
Pozbyć się jej chcę, nim dojdę do obłędu,
Bowiem jej nadmiar jest mi niepotrzebny,
Wierzę, że robiąc to nie popełniam błędu.
Krwawię z ran, które chciałaś bym miał,
Choć osobiście mi tego nie powiedziałaś,
Odmówić Ja Tobie, jakże bym śmiał,
Mimo, iż o efekcie swych słów nawet nie myślałaś...
Trudno, zdarza się, "Życie" jak to mówią,
Nie ma co się martwić jednym rannym człekiem,
W końcu śmierć i diabli krwiste mięso lubią,
A jego cena zmniejsza się wraz z wiekiem...
A zresztą i tak potrzeby nie mam - niech to diabli,
Życia bez zgody, której nie chcesz mi zapewnić,
Czas co prawda do trumny mnie nie nagli,
Ale chciałbym wreszcie coś w życiu odmienić...
Jeżeli tęż zmianę stanowić ma śmierć,
Niechaj tak będzie i wiedz droga o tym,
Że jeżeli czegoś chcę - będę mieć,
Choćbym myślał o pakcie grobowym.
Dzisiaj o szóstej kościelne dzwony biją
Budząc w nas życie wiosennym zapałem
Zmartwychwstanie nam obwieszczają
I zwycięstwo nad śmiercią grzechem
W głębokim zachwycie Zbawiciela czcimy
O Boże napełnij nasze serca łaskami
Tobie wszystkie sprawy znoje polecamy
obdarz nas błagam wszelkimi darami
Ku chwale smakowite potrawy spożywamy
Za które dziękujemy Zmartwychwstałemu
Za chleb jako Ciało Chrystusa wieczne
Za Baranka Wielkanocnego i z nim obcowanie
Jajka odradzające żywot symbol płodności
Chrzan z krzepą mięśni z witalnymi siłami
Sól pieprz sedno istnienia i nieśmiertelności
Ser co umacnia przyjaźń ludzi ze zwierzętami
Za wędliny jako swoisty dostatek i majętność
Makowiec baby piaskowe tradycyjne mazurki
Kakaowiec zwijany co z niego tryska doskonałość
Babeczki z czekoladą z brzoskwiniami serniki
Alleluja Alleluja Alleluja Pana Jezusa sławimy
W szczęściu pogodzie ducha i wielkiej radości
O łaskę najlepszego życia pokornie prosimy
W wierze nadziei solidarności zdrowiu i miłości
Życzę Wam Kochani
i Waszym Rodzinom
Zdrowych Świąt Wielkanocnych
pełnych wiary nadziei i miłości
Błogosławieństwa Jezusa Zmartwychwstałego
niech znikną wszystkie troski
a dobro szczęście oceanem płynie
z koszyczka wyskakujących zajączków
smacznego jajeczka
ust słońcem roześmianych
mokrej do cna głowy
zdrowia wigoru pogody
teraz i w przyszłości
Kazimierz Surzyn
Czuję całym
człowieczeństwem
i sercem
tobą oddycham
jesteś dla mnie
fiołkiem wonnym
ciepłem
światem
niebem
trzymamy się za ręce
biegniemy
po niebieskich przestworzach
idyllę spijając z chmur
Kazimierz Surzyn
Miłość wielkie uczucie
zachwyca smuci
wycałuje zrani
pięknie i żałośnie nuci
wypełnia łzami dzbany
plecie warkocz szczęścia
smutnym albo radosnym
przechadza się spojrzeniem
Kazimierz Surzyn
Magia co zieleń wylewa
na łąki ogrody i sady
życie zaczyna od nowa
daje upust myślom
i do czynów zachęca
zawiesza moje oczy
na pąkach rozsianych
po drzewach i krzewach
w zapachu rozmarzenia
szczęście odnalazłem
w krokusach i różach
rozkwita kwiatem serce
dusza na słonecznym
promieniu radości siedzi
odmładza płuca tańczy
rozwija żywioł miłości
na parkowych ławkach
przenosi w świat nirwany
śliczna każdemu potrzebna
Kazimierz Surzyn
gorączka kaszel
duszność bóle mięśni
ogólne zmęczenie
zbiera pokaźne
ludzkie żniwo
atakując wściekle
jakże niewiele potrzeba
aby chwilą ciszy
zejść za horyzont
Kazimierz Surzyn
W srebrnej rosie
pławi się słońce
którego promienie
rozświetlają zakamarki
po lazurowym niebie
chodzą wielkanocne baranki
gwarząc w bieli czule
Alleluja Alleluja Alleluja
Panu Naszemu Chwała
wiatr kołysze brzozą
i z ptakami wyśpiewują
kunszt wiosny radosnej
z nadzieją na życzliwe jutro
zielona trawa w sadzie
i krokusy co porosły
w koszach na werandzie
szczęściem napawają serce
taki błogi spokój
za szybą panuje
jakby nie było nad głową
wstrętnej korony wirusa
Kazimierz Surzyn
rosą rozsrebrzona
witalna dniem
marząca wieczorem
nocą namiętna
na posłaniu ciała
tobą rozkwitam
w wiosny zawale
pachnę krokusem
szczęściem płonę
i promienieję słońcem
Kazimierz Surzyn
życiowe chwile
jak fale rzeki
odpływają szybko
perlistymi korytarzami
kochajmy się
uśmiechem obdarzajmy
bądźmy dla siebie
zawsze nie tylko dziś
Kazimierz Surzyn