W sukience w paski pąsowe cytrynowe rude i złote. Łasi się miło do słońca i powietrzem różanym oddycha. Czerwienią parzy lica kochanków szumiąc pod ciężarem kroków. Drzewa są jak barwne fontanny melancholią całują szafirowe niebo. Pachną wrzosami leśne ostępy a łąka żółtym dywanem urzeka. Wciąż strąca liście i błyszczy złociście.
Jesteśmy w środku mieszanego lasu szczęśliwi magią barw oczarowani. Możemy tak patrzeć bez końca i łapać zapachy do woli.
Deszczowa mglista zimna błotem ziemię plami mrozami ścina o świcie i więzi wczesnymi śniegami. Słońce blednie i gaśnie zziębnięte.
Rdzą pokrywa białe róże ostatnie i liście co jeszcze wiszą na kasztanie. Żałobną modlitwę szepce.
Samotne drzewo pośród łąki, Co z wiatrem tylko cicho gada I swoje bóle i tęsknoty Niebu i chmurom opowiada. Rośnie tam samo, opuszczone, Przez braci wszystkich, siostry wszystkie I tęskni ciągle za przyjaźnią, O której chmury mówią mgliście. I czeka ciągle wiosną, latem. I zimą mroźną nawet czeka. Może mu kiedyś wiatr przyjaciel Przywieje, przyjaźń gdzieś z daleka? I chociaż ciągle wicher wieje, Przenosząc nowych nasion krocie, To żadne z drzew tam nie chce rosnąć, By ulżyć jemu w tej tęsknocie.
Przepiękna niedziela października istne lato jesienią przyodziane woalem nadziei wiary i miłości. Niebo szafirowe bez żadnej chmury beztrosko kąpie się w brązie czerwieni i w odcieniach żółci wokół rozsypanych. Spacerujemy aleją dębów i buków opasłych w splocie palców dłoni i w pocałunkach które co jakiś czas rozpieszczają usta. Złote promienie i liście spadają nam na głowy powodując zadumę i rozmarzenie. Nasyceni barwami oraz głębokim oddechem spokój drzew i ciszę schowaliśmy w kieszeniach na jutro. Z nowymi siłami pijemy herbatę z miodem lipowym malinami i cytryną zajadając placek ze śliwkami w ramionach miłosnego domku.
Dostrzegasz piękno w każdym locie ptaka, I uśmiech słońca w bursztynowej kropli, I oddech wiatru, gdy plażę wygładza I z morskiej fali ułożenie stopni. Widzisz łzy moje, choć jeszcze nie płaczę W tym zamyśleniu, przedwieczornej ciszy. I słońca barwy kąpiące się w morzu. Wszystko to czujesz, dostrzegasz i słyszysz. Bo w twoich oczach jest zaduma nieba. To ona szepcze ci w serce, do ucha. Więc gdy pójdziemy zobaczyć znów morze, To myśli twoich chcę tam z wiatrem słuchać.
Jest wciąż ze mną tylko cichość kątów I samotność, co skrywa się w mroku. I srebrzyste tykanie zegara, Dzień i tydzień, miesiąc, rok po roku. Co odlicza pustkę każdej chwili Zagubioną w serca czterech ścianac. A ja? - Ja żyć chcę, żyć chcę znowu I chcę w życiu być jeszcze kochana. Chcę na świat znów patrzeć tak, jak dawniej I do ludzi zacząć się uśmiechać. Zegar cicho odlicza godziny, Czy dziś długo będę jeszcze czekać? Czy ktoś przyjdzie w taką późną jesień Gdy na dworze ciągle deszcz tak pada? Ja przy oknie będę dalej siedzieć I posłucham, jak zegar mój gada.
Bardzo dziękuję Masław za pochylenie się nad moim wierszem i tak piękny komentarz. Życzę wszystkiego dobrego. Pozdrawiam serdeczni... przeczytaj więcej