Żarła żarłoczna żaba rzepaku żółte kwiecie. Nad nią świeciło słonko normalnie, tak jak w lecie, a dookoła ptaszki, muszki i małe żuczki w powietrzu wyczyniały niesamowite sztuczki.
Na pobliskim podwórku dzieci obsiadły trzepak, a żaba nic. Spokojnie żuje ten żółty rzepak i nie może się pozbyć przedziwnego uczucia, że jeszcze jej tak wiele pozostało do zżucia.
Rzeka już jej nie kusi, ani na rzece rzęsa ona czuje, że musi i je za kęsem kęsa. Przyszedł stary żółw rzeczny z wizytą przyjacielską i spytał „Po cholerę żujesz to żółte zielsko.
Czy nie możesz na żyto przerzucić się niebogo? Żniwa już rozpoczęto i żyto masz niedrogo”. Z Zabrza leciała żołna i wrzeszczy „Ej, ty żabo! Nie żryj tego żółtego, bo ci się zrobi słabo.
Widziałam kiedyś taki wypadek w Żegiestowie jak po tym żółtym zielsku życie zamarło w krowie”. Przyszedł królewicz młody co właśnie szukał baby, i jak to w bajkach piszą, całował wszystkie żaby,
spojrzał, i chciał ją cmoknąć w usta z wielkiej radości, lecz na widok żółtego jedynie dostał mdłości. I przyjechał z Żabieńca traktorem znany aktor. Delikatnie wziął żabę, posadził na swój traktor,
i zawiózł ją do Łodzi. Tam w swojej kawalerce przysiągł miłość dozgonną i oddał jej swe serce. Bo dla niego jednego było zupełnie pewne, że i bez całowania zamieni się w królewnę.
Mówią o tym w Żabieńcu i każdy na to liczy, więc umieścili żabę w herbie swojej dzielnicy.