Ja wiem że jesteś wciąż przy mnie, Boże. Wiem, że nie jestem w mym życiu sama. Więc nie boję się pustych pokoi I wieczorów co trwają do rana. Już nie czekam na telefon, co milczy I na listy, których nikt nie pisze. Jesteś ze mną zawsze, ja wiem o tym. Głos Twój słyszę, wciąż słyszę Go w ciszy. Jesteś gdy zasypiam, jesteś rano, Ciebie witam myślą moją pierwszą W każdy ranek, a żegnam w dobranoc. Jesteś kiedy piszę długo nocą I nie patrzę już w okno z tęsknotą I nie biegnę do drzwi, choć ktoś dzwoni, Już nie jestem, już nie jestem sama, Bo mam Ciebie Boże, w sercu moim.
Do Nieba dotrę po gwiezdnej drabinie Choćby to trwało sto lat albo więcej, Słońce okrążę i gwiazdy ominę Iść będę ciągle, wciąż szybciej i prędzej. I chociaż droga ta niełatwą będzie To wszystkie trudy, wszystkie trudy zniosę. Iść będę ciągle, ciągle naprzód, naprzód, Do Nieba prośby aż swoje zaniosę. A kiedy przyjdę do Bram Jego Jasnych I kiedy stanę u stóp Stwórcy Pana Kiedy z modlitwą moją aż tam dotrę, To padnę, padnę, padnę na kolana. I sercem moim wyszepczę me modły, Grzeszne me czoło schylając w pokorze. Wierzę głęboko, że Bóg mnie wysłucha Niech będzie chwała, Tobie Ojcze, Boże.
Dziękuję Panu Tom Photo za pochylenie się nad moim wierszem. Cieszę się że został zauważony. Jeżeli będzie Pan miał jakieś pytania... przeczytaj więcej
Fragment książki dla dzieci " Opowieści o Jezusie"
Wesele we wsi raz wyprawiano, Lecz na młodego pana czekano. Dziesięć druhenek stało na dworze, By go wprowadzić, jak zwyczaj każe. Lampki oliwne w rękach trzymały, Gdyż drogę nocą rozświetlać miały. Jednak nie wszystkie oliwę wzięły, Nie pomyślały, bo głupie były. Długo na pana przyjście czekały, Aż w końcu wszystkie pozasypiały. Lampki im zgasły, więc ciemność była, Bo się oliwa w nich wypaliła. " Pan idzie" - nagle słyszą wołanie. Każda na drodze więc z lampką staje. Jednak pięć dziewczyn nie ma oliwy. "Pożyczcie" - proszą - pan niecierpliwy. Lecz mądre panny nic im nie dały, Bo trzeba czuwać, a one spały. A gdy oliwę wreszcie przyniosły, Goście już weszli na próżno poszły. I nie wpuszczono chociaż pukały Bo czuwać miały, a nie czuwały.
Boże mój, Ojcze tyle pisałam, Wierszy i pieśni do Ciebie Panie. Lecz w żadnym nigdy, ja nie umiałam Wyrazić myślą, sercem czy zdaniem. Bo nie potrafię przekazać tego Co Boże dajesz, człowieczej duszy. Bo czyż są słowa, co wiatr przekrzyczą? Lub może pieśń jest co skały skruszy? Bo nikt nie pojmie, nikt nie zrozumie, Co Twoja miłość daje nam, Boże. Ja nie próbuję też mówić o tym, I wiersz mój tego żaden nie może. Bo Twoja łaska jest - niepojęta A miłość Twoja - nieogarniona. Więc serce biciem niechaj przemawia, Kiedy w modlitwie klęczę schylona.