Miłością moją jesteś Boże

Do stóp Twoich znów Boże się schylam,
Wielbiąc Ciebie w modlitwy pokłonie
I darując Ci wciąż swoją miłość
Wiersze trzymam w wyciągniętych dłoniach

One Panie same mówią za mnie
One lepiej potrafią się modlić,
Bo są śmielsze, wiec idzie im łatwiej
Moją miłość do Ciebie wysłowić.

To co zawsze ukrywałam w sercu,
I co w duszy tajemnicą było
Moje wiersze Tobie opowiedzą.
O mym sercu, co tak Cię wielbiło.

I co czuła cała moja dusza
I co umysł mój cały przepełnia.
Wszystko będzie Panie w moich wierszach
Bo je miłość do Ciebie wypełnia.

Co uczynić mam Boże

Cóż uczynić mam dla Ciebie Boże
Jakich rzeczy dokonać mam Panie?
Góry zdobyć, lub przepłynąć morze?
Jakieś ważne wykonać zadanie?

Za Twe łaski, za Twe miłosierdzie?
Tyś usłyszał jak dusza ma woła,
Tyś się schylił, pocieszył, zmiłował.
Czyż nie wielbić za to, Ciebie Boga?

Lecz Ty Panie nie chcesz nic ode mnie,
Ty mi dałeś to wszystko z miłości
Bo mnie kochasz i rozumiesz boleść
Boś jest pełen dobroci, litości.

Więc ja Panie dla Ciebie w podzięce
Pieśń napiszę by ona mówiła,
By pieśń moja o Tobie śpiewała
Więc ją miłość będzie unosiła.

I przez morza pieśń moja poleci
I przez lądy, aż pod chmury same.
Ciągle dalej, ciągle wyżej, wyżej
By wciąż głosić Twoją Boże Chwałę.

By wciąż śpiewać o Twojej Wielkości,
Do miast dotrze, do wsi i miasteczek,
Bo w niej przecież jest miłości siła
Która moc ma największą na świecie.

Boże mój Ojcze

Całą miłość daję Tobie, Boże
Wszystkie serca westchnienia i sny.
Całe życie, całą moją przyszłość,
Wszystkie noce moje, wszystkie dni.

Pierwszą myśl, każdego ranka, świtu
I ostatnią gdy już ciemna noc,
Bo Tyś Ojcem najlepszym, jedynym
Więc w Twe ręce oddałam swój los.

Niech mnie strzeże Twoja miłość wielka
Niech prowadzi Twoja Święta dłoń
Ty miłością moją i zbawieniem
Bo nadzieję całą w Tobie mam.

Wielbię Ciebie Boże

Boże, Ojcze cała chcę być z Tobą,
Bo Twe światło widzę wciąż w oddali.
I przenikam myślą dal chmurową
By wciąż zmierzać ku tej światła fali

Bo z daleka błyszczy Jasność Twoja
Choć odległe dzielą gwiazd miliony
Więc me myśli co miłości pełne
Mkną wciąż szybciej poprzez nieboskłony.

I już tylko Twoje światło widzę
Jak rozbitek na morza bezkresie
I wpatrzona jestem w Jego jasność,
Bo mnie Ona ku Tobie zaniesie.

Boże mój, jesteś dla mnie wszystkim

Ty Panie jesteś dla mnie tu, wszystkim.
Całym życiem, całym mym istnieniem
Ty mi miłość dałeś swoją Boże,
Gdym cierpiała w bólu, bez nadziei.

Tyś mnie wzmocnił siłą świętej wiary,
Tyś dłoń podał gdym samotna stała,
Tyś pocieszył w cierpieniu, łzy otarł
Gdym w rozpaczy tak wielkiej płakała.

Przygarnąłeś serce odrzucone
I ogrzałeś swą miłością, Panie.
Więc Cię kocham Ojcze mój najlepszy
Całym życia mojego oddaniem.

Boże wysłuchaj

Boże wysłuchaj - ciągle tak wołam
Zachrypłym głosem, zbolałym sercem,
Bo innych słów odnaleźć nie mogę
Gdzieś się podziały w bólu, w rozterce

Tyle je razy mówiłam co dzień
I tyle słów tych słyszały noce,
Że się zgubiły gdzieś inne słowa
Wciąż wołające Twojej pomocy.

Może daleko gdzieś w gwiazdach błyszczą
Albo są w ziemi jak łzy me słone
Bo tyle razy prosiłam nimi,
Pewnie są w Niebie zauważone.

Więc powiem teraz by już nie nudzić
Zwyczajnie, cicho -  "Wysłuchaj Panie".
Ty się zlitujesz, ja wiem, ja wierzę
Bo się nad każdym, schylasz wołaniem.

Modlitewna pieśń

W modlitwie mojej nisko się pochylę,
Szepcząc ją sercem ku Niebu się wzniosę
By uleciała ponad krańce ziemi,
Ku Twej Jasności myślą ją uniosę.
Bo myśli moje skrzydlate i jasne,
Więc niech wzlatują, niech wznoszą się stale.
Żeby modlitwę do Nieba zaniosły,
A może jeszcze, aż do stóp Twych dalej.
Więc niechaj niosą ją myśli skrzydlate,
Więc niechaj płyną w niebotycznym locie
I niech przeniosą modły me nad światem,
Co z bólu płyną i w serca tęsknocie.
Bo tylko Tobie, Boże Jasny, Wielki
Serce me miłość śle na myśli skrzydłach
I chociaż jestem pyłkiem, tak niewielkim
To moja miłość do Ciebie jest wielka.

Wierzę że jesteś ze mną Boże

Ja wiem że jesteś wciąż przy mnie, Boże.
Wiem, że nie jestem w mym życiu sama.
Więc nie boję się pustych pokoi
I wieczorów co trwają do rana.
Już nie czekam na telefon, co milczy
I na listy, których nikt nie pisze.
Jesteś ze mną zawsze, ja wiem o tym.
Głos Twój słyszę, wciąż słyszę Go w ciszy.
Jesteś gdy zasypiam, jesteś rano,
Ciebie witam myślą moją pierwszą
W każdy ranek, a żegnam w dobranoc.
Jesteś kiedy piszę długo nocą
I nie patrzę już w okno z tęsknotą
I nie biegnę do drzwi, choć ktoś dzwoni,
Już nie jestem, już nie jestem sama,
Bo mam Ciebie Boże, w sercu moim.

Modlitewne noce część II

Do Nieba dotrę po gwiezdnej drabinie
Choćby to trwało sto lat albo więcej,
Słońce okrążę i gwiazdy ominę
Iść będę ciągle, wciąż szybciej i prędzej.
I chociaż droga ta niełatwą będzie
To wszystkie trudy, wszystkie trudy zniosę.
Iść będę ciągle, ciągle naprzód, naprzód,
Do Nieba prośby aż swoje zaniosę.
A kiedy przyjdę do Bram Jego Jasnych
I kiedy stanę u stóp Stwórcy Pana
Kiedy z modlitwą moją aż tam dotrę,
To padnę, padnę, padnę na kolana.
I sercem moim wyszepczę me modły,
Grzeszne me czoło schylając w pokorze.
Wierzę głęboko, że Bóg mnie wysłucha
Niech będzie chwała, Tobie Ojcze, Boże.

Przypowieść o pannach mądrych i głupich

Fragment książki dla dzieci " Opowieści o Jezusie"


Wesele we wsi raz wyprawiano,
Lecz na młodego pana czekano.
Dziesięć druhenek stało na dworze,
By go wprowadzić, jak zwyczaj każe.
Lampki oliwne w rękach trzymały,
Gdyż drogę nocą rozświetlać miały.
Jednak nie wszystkie oliwę wzięły,
Nie pomyślały, bo głupie były.
Długo na pana przyjście czekały,
Aż w końcu wszystkie pozasypiały.
Lampki im zgasły, więc ciemność była,
Bo się oliwa w nich wypaliła.
" Pan idzie" - nagle słyszą wołanie.
Każda na drodze więc z lampką staje.
Jednak pięć dziewczyn nie ma oliwy.
"Pożyczcie" - proszą - pan niecierpliwy.
Lecz mądre panny nic im nie dały,
Bo trzeba czuwać, a one spały.
A gdy oliwę wreszcie przyniosły,
Goście już weszli na próżno poszły.
I nie wpuszczono chociaż pukały
Bo czuwać miały, a nie czuwały.


Modlitwa dziękczynna

Boże mój, Ojcze tyle pisałam,
Wierszy i pieśni do Ciebie Panie.
Lecz w żadnym nigdy, ja nie umiałam
Wyrazić myślą, sercem czy zdaniem.
Bo nie potrafię przekazać tego
Co Boże dajesz, człowieczej duszy.
Bo czyż są słowa, co wiatr przekrzyczą?
Lub może pieśń jest co skały skruszy?
Bo nikt nie pojmie, nikt nie zrozumie,
Co Twoja miłość daje nam, Boże.
Ja nie próbuję też mówić o tym,
I wiersz mój tego żaden nie może.
Bo Twoja łaska jest - niepojęta
A miłość Twoja - nieogarniona.
Więc serce biciem niechaj przemawia,
Kiedy w modlitwie klęczę schylona.

Przypowieść o zagubionej drachmie

Fragment książki dla dzieci " Opowieści o Jezusie"


Pewna kobieta dziesięć drach miała.
To duża ilość, więc je schowała.
Lecz jeden pieniądz gdzieś zagubiła,
Stratą się swoją bardzo martwiła.
Przegląda półki, odsuwa sprzęty,
Zapala światło, zagląda w kąty.
Znalazł się wreszcie, był aż pod szafą.
Sąsiadki chodźcie, popatrzcie na to.
Leżał tu sobie, pewnie mi upadł.
Cieszmy się, bo się znalazła zguba.
I Bóg się cieszy, gdy się zmieniamy,
Gdy z naszych grzechów się poprawiamy.
Bo kiedy w życiu swym źle czynimy,
To poprzez grzechy my się gubimy.
Lecz Bóg nas szuka i odnajduje,
Bo On nas wszystkich zawsze miłuje.

Chory przy sadzawce Betesda

Fragment książki dla dzieci " Opowieści o Jezusie"


Przy Owczej Bramie, w Jerozolimie
Sadzawka była, co z cudów znana.
Wiedzieli o niej młodzi i starzy,
Bo przez te cuda, Betesda zwana.
Więc spieszą ludzie z daleka, z bliska,
By zdrowie dostać od Stwórcy Boga.
Gdy jej powierzchnia falą się zmąci,
To cuda czyni wzburzona woda.
Kto wejdzie pierwszy do takiej wody,
Do zdrowia wraca z każdej choroby.
Więc ludzi tłumy czekają cudu,
Może dziś także będzie cud nowy?
Przy tej sadzawce od lat już wielu,
Czekał na cud swój, co z Bożej Mocy,
Człowiek samotny, leżąc na łożu,
Lecz sam nie zrobi nic bez pomocy.
Więc jakże wejdzie on do sadzawki
Gdy nowy cud tu Bóg będzie czynił?
Przechodził Jezus koło tej bramy
Ujrzał człowieka, nad nim się schylił.
"Czy chcesz być zdrowy?" - Zapytał jego.
"O tak, lecz nie mam tu przyjaciela,
Co by mi pomógł wejść do tej wody,
Kiedy cudowną falą się wzbiera".
"Powstań człowieku" - Jezus powiedział
I wstał ów chory, co cudu czekał.
Jezus mu zdrowie z miłości wrócił,
Bo On każdego kocha człowieka.
Gdyż się zlitował nad jego bólem
I wzruszył jego tam samotnością,
Więc dał mu zdrowie, na które czekał
Bo Bóg jest wielką, wielką Miłością.

Pierwsze cudowne rozmnożenie chleba

Fragment książki dla dzieci "Opowieści o Jezusie"



Chodził Jezus po miasteczkach, wioskach.
Wszystkim chorym zdrowie ciągle dawał,
Aż rozgniewał tym króla Heroda,
Co na życie proroków nastawał.
Odszedł Jezus więc aż na pustkowie,
Do Betsaidy, co nad morzem leży,
Aby tam nie wadzić już królowi,
Lecz do Niego i tam lud wciąż bieży.
Nie zważając na daleką drogę
I nie myśląc o trudzie i głodzie,
Bo wciąż pragną słuchać Jego mowy,
Czy to w słońcu, czy też w niepogodzie.
Idą za Nim, tam gdzie Jezus idzie,
Widząc wielkość Jego Bożej Mocy.
Zapatrzeni w cuda, które czyni,
Zasłuchani, od rana do nocy.
A tu wszędzie dokoła pustkowie,
Czymże tutaj pożywić się mogą?
Przecież nigdzie nie kupią jedzenia,
Jakże dalej teraz pójdą drogą?
Z głodu całkiem utracą już siły,
Więc im Jezus usiąść nakazuje.
I pięć chlebów i dwie małe ryby
Które przyniósł z sobą chłopiec mały,
Jezu ręką błogosławiąc, dzieli
I rozdaje słuchaczom zgłodniałym,
Co na trawie w skupieniu siedzieli.
Jedzą wszyscy i jeszcze zostaje,
Samych resztek aż dwanaście koszy,
A tych ludzi było pięć tysięcy
Może więcej - któż tak chleb rozmnoży?
Aby z pięciu chlebów małych, stworzyć
Ucztę taką dla tłumu wielkiego?
Tylko Jezus uczynić tak może,
Bo On kocha człowieka każdego.

Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie

Fragment książki dla dzieci " Opowieści o Jezusie"



Pewnego razu człowiek szedł drogą
Z Jerozolimy, aż do Jerycha.
Lecz go napadli zbóje, złodzieje.
Wszystko zabrali co w torbach dźwigał.
Przy tym okrutnie zbili całego
Wzięli ubranie, pieniądze, sakwy.
I zostawili na wpół żywego,
Na drodze, którą podążał kapłan.
Kapłan się zbliżył, spojrzał i odszedł,
A człowiek leżał we krwi i ranach.
Lecz już nadchodzi drogą lewita,
Tak była droga ta uczęszczana.
On także spojrzał i poszedł dalej,
A człowiek leżał we krwi i ranach.
Jechał tą drogą Samarytanin
Ten się zatrzymał, pochylił nad nim.
Opatrzył rany, na osła wsadził
I do gospody go przyprowadził.
Tam pielęgnował, karmił i poił,
Lecz musiał jechać z towarem swoim
Więc karczmarzowi pieniądze daje.
"Zajmij się chorym, niech dziś nie wstaje
Gdy będę wracał, resztę zapłacę,
Wszystko ci wrócę za twoją pracę".
Który z tych ludzi był jego bliźnim?
Kapłan, lewita, Samarytanin?
Pomyślcie chwilę, zgadnijcie sami.
A wy czy zawsze dobrze czynicie?
Kiedy was proszą czy odmówicie?
Gdy starszy mówi, czy go słuchacie?
A kiedy chory, czy pomagacie?
Wiem, już od dzisiaj lepsi będziecie,
Bo w waszych sercach Bóg mieszka przecież.

Przypowieść o synu marnotrawnym

Fragment książki dla dzieci " Opowieści o Jezusie"
Żył sobie pewien człowiek bogaty,
Który dorosłych miał już dwóch synów,
Starszy wciąż ojcu pomagał w pracy
Młodszy zaś w życiu swym szukał przygód.
Ciężko mu było więc w domu siedzieć,
I zwykłą pracą wypełniać życie.
Chciał inne kraje poznawać, zwiedzać,
Więc po pieniądze do ojca idzie.
" Chcę część majątku co mi przypada".
Dał więc pieniądze ojciec synowi.
Ten rzeczy zabrał i w świat wyruszył,
Tam wciąż się bawił, pieniądze trwonił.
Aż stracił wszystko, majątek cały.
Biedę miał taką, że nie miał chleba.
Wiec się do pracy wynajął w polu,
Choć praca ciężka, jednak jeść trzeba.
I świnie pasał, on syn bogacza.
Lecz wciąż był głodny, chociaż pracował.
Gdyż nikt się nad nim nie ulitował.
Więc dom wspominał i ojca swego.
Przy nim miał wszystko, zawsze był syty.
Więc postanowił wrócić do niego
I w drogę ruszył, nim wzeszły świty.
Szedł długo drogą, bosy, w łachmanach.
Aż doszedł wreszcie, zmęczony srodze
"Co ojciec powie?" - Lecz on go wita
Gdy tylko ujrzał syna na drodze.
"Wybacz mi ojcze" - syn go przeprasza
"Zgrzeszyłem bardzo, straszna ma wina".
Lecz ojciec z wielkiej radości swojej,
Do piersi własnej przytula syna.
Daje mu pierścień, szaty, sandały.
Zaprasza gości, wyprawia ucztę,
Bo syn powrócił zdrowy i cały.
Starszy syn właśnie powracał z pola
Słyszy muzykę, tance, rozmowy.
Dziwi się, pyta - " Cóż to się stało?".
" Twój brat powrócił cały i zdrowy".
Syn się na takie rzeczy oburzył,
" Ja tu pracuję, wciąż ojcu służę,
A on roztrwonił wszystko po świecie,
Jeszcze mu ojciec ucztę wyprawił.
Mnie nie dał nigdy bym się zabawił".
"Drogi mój synu" - ojciec powiada.
"Twój jest majątek, wciąż byłeś przy mnie.
Brat był zgubiony, lecz się odnalazł
W świecie by z głodu zginął niechybnie".
I z nami Bóg nasz tak samo czyni,
Choć źle robimy, daruje winy.
Gdy powracamy z grzesznego życia,
On nas z radością ojcowską wita.
I wszystko, zawsze, wciąż nam daruje,
Bo tak jak ojciec - Bóg nas miłuje.

Przypowieść o zagubionej owcy

Fragment książki dla dzieci " Opowieści o Jezusie"
Pewien pasterz sto owiec miał w stadzie,
Lecz raz jedna z nich się zagubiła.
Więc zostawił wszystkie swoje owce,
By odszukać tej co zabłądziła.
Szukał długo, długo aż odnalazł
I z radości wziął ją na ramiona,
Niósł ją bo ze strachu cała drżała
Tak się bała, że będzie zgubiona.
Kiedy wrócił to ucztę wyprawił
Dla sąsiadów swoich, dla znajomych.
By z nim wspólnie razem się cieszyli
Z tej owieczki, z tej odnalezionej.
Tak i z nami Bóg nasz zawsze czyni
Gdy zgrzeszymy, daruje nam winy
Gdy zbłądzimy w swej drodze do Nieba
On wskazuje zawsze jak iść trzeba.
Bóg jest dla nas jak ten pasterz dobry
Wciąż się o nas troszczy, broni, strzeże.
Gdy zbłądzimy na ramiona bierze
I zanosi do swojego domu.
Cóż więc złego może stać się komu.

Czemu słów nie starcza

Czemu słów nie starcza w sercu w myśli
Czemu z pośród tylu w świecie dźwięków,
Ja nie mogę znaleźć w swym umyśle
Tej jednej nuty tak pełnej wydźwięku.
Jednego słowa co by swoim brzmieniem,
Umiało całą miłość mą wysłowić.
I by wyśpiewać serce potrafiło,
Całe uczucie zgromadzone w sobie.
Bo chociaż szukam ciągle i mozolnie
I chociaż myślą wybiegam daleko,
To słów tych nigdzie odnaleźć nie mogę,
Ani też nuty co brzmiała by lekko.
Bo słów tych nie ma, a dźwięków nie stworzę
By moją miłość rozgłosić z wysoka.
Więc tylko pokłon złożę Tobie, Boże
I powiem cicho - Ja Ojcze Cię kocham.

Przypowieść o siewcy

Fragment książki dla dzieci "Opowieści o Jezusie"

Wyszedł rolnik, by siać zboże w polu

I rozsiewał złote zboża ziarno.

I spadały nasiona dokoła

Te na drogę, te na skałę twardą.

I spadały między ostre ciernie,

Lecz upadły też na żyzną ziemię.

I nasiona wkrótce skiełkowały,

Lecz nie wszystkie owoc będą miały.

Te na drodze - ptaki wydziobały.

Te na skale - korzeni nie miały.

A te w cierniach - zagłuszone padły,

Bo im chwasty pokarm cały zjadły.

Tylko tamte co w ziemi leżały,

One plony stokrotne wydały.

Tak też z wami będzie, gdy słuchacie.

Gdyście pilne to w mądrość wzrastacie.

Gdy myślicie tylko, ot tak sobie,

Mało z tego pozostanie w głowie.

Lub gdy jednym uchem, tak z niechęci,

To niewiele zostanie w pamięci.

Więc pomyślcie, jak to będzie z wami.

Czy to przetrwa z mądrymi myślami,

By pozostać wam w sercu i w duszy.

By tam trwało tak, by nikt nie ruszył.

Bo to Bożej Mądrości są słowa,

A nie taka, ot zwykła rozmowa.

Więc słuchajcie i zważcie u siebie,

Bo Bóg słucha waszych myśli w Niebie.

Tyś jest Panem moim

Kto się oddał Tobie, Boże Wielki

Kto u Ciebie ma swoje schronienie,

Tego strzeżesz Panie w dzień i w nocy,

Tego bronisz, nie dasz w zatracenie.

Weź mnie proszę pod skrzydła Twe Panie,

Dzień mój każdy Tobie ofiaruję.

Boś jest moją obroną i tarczą

Tyś jak ojciec co dzieci miłuje.

Łaska Twoja rozświetla me świty,

Twa jest miłość, Twe mych sił wspieranie.

Boże proszę - bądź zawsze w mym życiu

A po śmierci zbaw mą duszę, Panie.

Inspiracją do powstania tego wiersza był Psalm 91