Nietoperza cień maksymalne emocje
uderzasz od tyłu cicho
bez ostrzeżenia ubrany
jak ninja
znasz moje myśli
więc unikasz ciosu wężu
upadłem twardo
lecz szybko podniosłem się
gdybyż tak zmagazynować
Twoją nienawiść
atomowa bomba
byłaby tylko zabawką
staję twardo jak samuraj
za gardą dwóch mieczy
strącę Twą maskę
gdy ruszysz
z zatrutym sztyletem
ale nie ruszasz
nie lubisz
uczciwych pojedynków
znikasz by za chwilę
z fałszywym uśmiechem
w barchanach powitać dzień
mam alergię na snajperów
kiedyś zdradzi Cię
błysk lunety
na policzku płynie moja łza
tylko jedna słona kropla...
może to pot
czekam na Ciebie...
Przyjaciół moich zostaw...
i przestań się wreszcie bać...
Oskar Wizard
(04 sierpień 2012)
Ludzie nie pragną wcale prawdy.
Wolą sen słodki jak arszenik.
Więc po co podawać coś na tacy?
Niech sami dojrzeją.
Gdy mówię coś o Bogu...
Twierdzą, że lepiej go znają.
Można być blisko kogoś i nie poznać go wcale...
A ja tylko mówię, nie chcę przekonywać.
W końcu nawet ewolucja wskazuje,
że warto zwiększać swoje szanse,
a nie czyjeś.
Gdy piszę o miłości, uderza konkurencja.
Tak jakbym chciał coś komuś zabrać.
Niech każdy dba o swoje szczęście.
Bo patrząc na cudze, może własne stracić.
Gdy wreszcie krzyczę lub śmieję się donośnie...
To ze spraw tak śmiertelnie poważnych,
że przybrały kształt zabawnej groteski.
Nawet nie mam żalu do obrońców spraw
doktrynalnych, budujących na nich kariery...
Lub zarabiających na tym cynicznie
wielkie pieniądze...
Mam odrobinę żalu do zwykłych ludzi dających
wciągnąć się w te gierki.
Wystarczy poczytać sprzeczne opinie i samemu
wyrobić sobie osąd.
Mam też odrobinę żalu
do poetów.
Opisują często samych siebie,
biednych i nieszczęśliwych...
Pokrzywdzonych przez los i ludzi.
Jednocześnie bardzo często
brak im odwagi,
aby zabrać odważnie głos
w sprawach bulwersujących
społeczeństwo...
Lub też jak chorągiewki
na wietrze trzymających się
jedynie słusznej linii.
Bo tak bezpieczniej?
Skąd więc to urojone oczekiwanie
na pozytywne zmiany?
Bo jak nie my,
to kto?
Tylko my możemy
zmieniać świat
i swój los.
Lecz do tego potrzeba
odrobiny odwagi.
Przecież życie jest krótkie.
Nie warto aby było małe.
W miarę upływu lat
odczuwam narastającą dolegliwość...
Coraz bardziej miłuję nieprzyjaciół
swoich.
Może czasem coś powiem,
bo milczenie oznaczałoby
zgodę na zło,
ale wybaczam im małostkowość.
Bo nie każdy może dojrzeć
do pełni Człowieczeństwa.
Czy wielki marmurowy nagrobek
ma być jedynym trwałym
dokonaniem życia?
Nie sądzę.
Oskar Wizard
Trzy dni nic nie jadłam.
Bez,jedzenia z braku sił upadłam.
Czułam serca kłócie.
Leżałam kilka dni bez czucia.
Cały czas się duszę.
Jakoś usunąć muszę.
Głowę do góry zadzieram.
Umieram powoli umieram.
Co noc mój sen
atakują embriony.
Za każdym
krzyczący ksiądz
stoi.
A każdy embrion
zakrwawiony!
Aborcji się boi!
Boję się także ja...
Zygoty opanowały
moje myśli...
W telewizorze
straszą za dnia...
Potem znów koszmar
mi się śni!
A obok księdza
stoi kobieta.
To ta,
która ciąży patologicznej
nie chciała!
Skrobie się nożem,
to ją podnieca!
Niestety Frankensteina
nie wyhodowała...
A przecież embrion
mógł być premierem
lub prymasem.
Dobre Państwo
gwarantowało mu opiekę!
Mnie się koszmary
śnią tymczasem...
Za życia
w diabelskim ogniu
się piekę!
Nie ma
ważniejszego problemu
na świecie!
Tak przynajmniej
piszą w gazetach...
Jak uratować
potwory od śmierci?!
I jak kobiety
więzieniem spętać?
Pytałem swą babcię,
gdzie prawda goła?
Dała mi w łeb
i wysłała
do kościoła!
;)))
Oskar Wizard
Złączymy w proteście swoje dłonie.
Pójdziemy w pochodzie przez nasze miasto.
Serce odwagą niech zapłonie.
Powiemy prawdę prostą i jasną!
Religii do życia nam nie mieszajcie.
Dość zbędnych ofiar i nienawiści.
Karierowicze na drzewo spadajcie!
Sen o wolności dziś mi się przyśnił.
W tym śnie kobieta była człowiekiem...
A nie maszyną do reprodukcji!
I nie podpieraj się żadnym Bogiem!
Nie znasz dokładnie jego instrukcji!
Oskar Wizard