To już koniec

Życie, cienka to nić,
Łatwo ją zerwać, jak to nić.

Po co dalej żyć,
Skoro i tak na nic to dziś,

Życie ucieka każdego dnia,
Jak nie z ciebie to ze mnie,

Śmierć spotka każdego z nas,
Dziś idzie obok mnie,

Do starości czekać nie chcę dziś,
Wolę oddać się śmierci dziś.

Czerwień

Czerwień spływa jak potok...
Czuję ulgę,
Jest tak cudownie...
Czerwień znów spływa...
To tylko mój umysł?
Brak uczuć,
Pustka, nicość...
Pozwól mi!
Czerwień...
Wiecznie o tym marzę...
Nie przejmuj się,
Kolejna krucha istota.
Kolejna rysa...
Kolejne puste życie.

Tak wygląda poświęcenie

Nie miał
do poświęcenia
żadnego powodu.
Może prócz tego,
co czuło Jego serce.
Chciał dać nadzieję,
uchronić ludzi
od wiecznego chłodu.
Pokonał Śmierci
bezlitosne twierdze!

Tak właśnie wygląda
prawdziwe poświęcenie...
Zaczyna się w miejscu,
w którym o sobie
zapominasz.
Bezinteresowne
pomocy innym
niesienie.
Wtedy dopiero
prawdziwym Człowiekiem
rozkwitasz.

Zapomnij,
że raj, piekło
i inne dyrdymały...
Rozpal w sercu ciepło,
którym innych ogrzejesz.
Wtedy na pewno
otworzą się Nieba bramy.
Wtedy też
prawdziwą świętość
w duszy poczujesz!

Oskar Wizard

L

Twarz pobladła,pochylone plecy
Spracowane dłonie jakby bielsze
Wargi zaciśnięte nic nie mówią
Szukam w oczach nadziei..
Wstrzymuję oddech...
Jesteś tylko w moich wspomnieniach...

Antidotum Cierpienia

Mym grobowcem me ciało,
Na wieczność ...
Niekończący się taniec cienia
W chłodnym uścisku księżyca
Gdzie przeszłość i przyszłość nie mają znaczenia
Magiczny trans, łaknienie twej Krwi
Pulsująca esencja życia...
Antidotum cierpienia...

Mogłeś

Mogłeś
inaczej
być dla niej
kiedy biegła
z krzykiem
ku granicy
cienia

dałeś
strzykawkę
zostawiłeś
odchodząc
w koszmar
narktyków
została sama

nie umiejąc
znaleźć
drogi odwrotu
gdy konała
ciebie wołała
a ty naćpany
leżałeś obok

***
Dział: Proza życia
***
ZM

Kraksa

Zgrzyt huk ciemność
przebudzenie
kiedy to było
nie pamiętam
jechałem
gdzie jestem

czemu
nie mogę
się ruszyć
po co ten facet
w mundurze
tu stoi

coś pękło
gdzie ona
była ze mną
już jej nie ma
został tylko jej głos
w mojej komórce

***
Dział: Proza życia
***
ZM

Desperacja

Z desperacją rzucił na płótno
kolejną wiązkę myśli
czując głód całym ciałem
to była ostatnia szansa

pragnął z całej duszy
złapać w swoje ramiona
tę jedną jedyną ostatnią
szansę na niebo na ziemi

ślepcom pokazując dzieło
akt ostatniego oddechu tworzenia
z nadzieją czekał
myśląc tylko o tej jednej ostatniej

na koniec zrezygnowany
targnął się na swoje życie
nie wiedząc o wartości dzieł
które zostawił za sobą

***
Dział: Sztuka
***
Zbigniew Małecki

Wilkołak

Jam biegł z wilkami pośród gór,
Przewodząc sforą niczym psiarz,
Zabójczy, niczym Czarny Mór.
Przywdziałem swoją wilczą twarz.
 
Mój los to noc i gon wśród drzew,
Gdzie człowiek człowiekowi wilk.
Raz świat mi śpiewał barwny śpiew.
Pamiętam, jak w agonii milkł.
 
I wraz ze światem zamilkł głos
Kobiecy, barwny niczym ptak,
Tam w polu, gdzie posiada wrzos
Jagody wilczej gorzki smak.
 
I Księżyc - bóg mój - Jego błysk,
Co świeci pośród gwiezdnych pcheł,
Gdy pada na mój wilczy pysk
Oświetla z krwi szkarłatny kieł.
 
Gdy świeci Księżyc, wyję doń,
Gdy Bestia żyje, żyje łów,
A Śmierć wyciąga swoją dłoń
Po Piękną - w Lesie Wiecznych Snów. 
 

To się wtedy stało

Przy stoliku
nad filiżanką kawy
wsłuchując się w szum miasta
siedział szkicując plan
dochodziła dwunasta
potem wstał
wyszedł niezauważony
w czapce na głowie
zimnem powiało
a potem
to właśnie się stało
usłyszeliśmy o nim w dzienniku
na ulicy dym
i dużo było krzyku
przebiegł ktoś zakrwawiony
złapałem rękę mojej żony
w miczeniu spojrzeliśmy sobie w oczy
dla nas ten świat
jeszcze się nie kończy

***
Dział: Proza życia
***
Zbigniew Małecki

Błędy niewybaczalne

A gdy ucichnie
melodia słów
na zawsze?
Gdy pojmiesz,
że tak wiele jest rozmów
niedokończonych?
Nie możesz już zrobić nic,
bo los zamknął rozdział.
Pozostało już tylko
wspominanie
chwil minionych.

Ta cisza
krzyczy dniem
wczorajszym!

Gdzie jesteś,
jeśli Cię
tu już
nie ma?
Myślałem,
że czeka nas
los wspaniały...
Jakże pustą
stała się
teraz Ziemia!

Kłóciliśmy się rano,
godzili o mroku.
Postanowiliśmy
chwilę odetchnąć
od siebie.
Chciałem powiedzieć Ci
sto kochających słów...
Nie mogę,
bo jesteś już w niebie...

Oskar Wizard

TheDiary44*

Zyłem życiem które nie umiałem opisać
Lecz gdy ujrzałem to
Zrozumialem, że zaden wiersz nie trzeba pisać...
 
Bo i ja za długo biegam ulicami
Ulice? Te które nie istnieją
Czekałem na obstawienie mnie zniczami
Ulice, które do dziś są moją nadzieją
W tamtym czasie gdy to poznałem
Nie miałem nic, a wstałem
Coś chciałem, mimo że się bałem
Być taki, wiecznie uciekałem
 
Starałem sie zawsze być dla innych
Tak ukrywałem swoją słabość
A na koniec byłem winny
Było mi ciężko, a gdzie dziecinna radość?
Sam w pokoju, sam w domu, sam ze sobą
Toczyłem bój aby robić to co inni robią
Słaby samotny, chyba nazwam to fobią
"Introwertyk"... to cholerne słowo
 
I kiedy było źle, reszta też miala sens
Sam ze sobą, sam w domu, sam w pokoju
Czekałem aż nadejdzie mój kres
Ale prosze, nie mów nic nikomu...
Rozumiałem powoli od czego te mdłości
Prosiłem, i nie dostałem tego, jakby po złości
Wszystko toczyło sie w odcieniu szarości
"biada mi, mysle ze potrzebuje milosci"
 
Popadałem w rutyne i do dzisiaj popadam
Płakałem wiele razy i przepraszałem
Jestem tylko człowiekiem, dlatego w dno wpadam
I jak głupiec prawdzie odmawiałem
Tak własnie płace, nic od nikogo
W zamian dostane tyle ile dam  wrogom
A gdy wszyscy mowią "bądź sobą!"
Odmawiam samotnie, Na drodze życia, jest tak stromo...
 
Wiec z tymi emocjami nadal walcze
To co pomieszało mi w głowie
Nadal tam siedzi i nie wybacze
Ze "Szczescie" musiałem pisać w cudzysłowie
Przepraszam Ciebie, przepraszam was
Z mego serca nie wiem,  nadal leci kwas
I dziekuje ze mam Ciebie, miałem was
W moich ulicach pomagał mi las
 
Usłyszałem wtem drugą część arcydzieła
łzy runeły, ktoś to pisał za mnie?
Przecież nie mowiłem "do widzenia"
Ale czyż nie umarłem marnie?
Nie ujrzycie mnie już nigdy tego samego
Więc Żegnaj kolego
Odszedłem, może dlatego?
Znajde świat, jedyny dla mnie jednego
 
Kiedys nie rozumiałem, dziś rozumiem
Zwalam to na Ciebie, Ty na mnie, nawet w milczeniu
Czy możemy nazwać to rozumem?
Te słowa po latach nabierają na znaczeniu
Choroba ! Tak to nazwijmy, wysmienicie!
Ile mysli chodzi po orbicie?!
Przecież to jest absurd, ludzie, widzicie?
Ja w tym tone, zguba moim życiem
 
 
Jestem chory... o tak
tak cholernie chory przez to wszystko,
Spalony, rozgorączkowany, porąbany,
Potykam sie raz kolejny, robiąc widowisko
W Kałuże łez którą widzi moja twarz
A gdy juz bede umierać spiewaj to razem ze mna
Jesteś rozbity, jak ja...
 
Ale nie wróce tam już nigdy
Nowe zycie, nowe drogi, rysowane na kobiercu
Ale nie wróce tam, o nie!
Jednak ZAWSZE z tą pięśnią
Przy sercu
 
Tego nie zrozumie nikt jak to sie stało
Jak to? Samo się napisało?
Ani Dziś ani jutro nie zmienimy wyniku
Zostałeś napisany...Mój pamietniku

*Orginalna nazwa to " Moj Pamietniku ", wiersz na podstawie utworu "The Diary" zespołu Hollywood Undead
pomieszany z moimi przeżyciami, stary wiersz.

Żegnaj Jolu

Przyznam,
że znów mnie zaskoczyłaś.
Szalonych pomysłów
miałaś bez liku.
Nie ma Cię,
choć wczoraj byłaś...
Ani Cię widu,
ani słychu?

Wszystko już
w kierunku szczęścia
zmierzało...
Nie taki finał
historii tej
przewidywałem.
Przyznam,
że kawał serca
mi wyrwało.
Teraz już tylko
z wspomnieniami
zostałem!

Będzie mi brakować
tak serdecznie przyjaznej duszy.
Tonę naszych tajemnic
zabrałaś do raju.
Jak nikt inny
potrafiłaś mnie denerwować
lub wzruszyć...
Wiem, że grzechów
nie wydasz,
nie masz
takiego zwyczaju.

;)

Wielką jest kobieta,
po której
mężczyzna płacze!
Bo los ani Ciebie,
ani mnie
nie oszczędzał...
Dzięki Tobie
na życie
spojrzałem inaczej.
Będę jeszcze bardziej
bliskim czas poświęcał.

Zachowam Twój obraz
w głębi swej duszy.
I Kaśkę zachowam,
choć na telefon
szczekała...
Za kilka lat
i ja będę musiał wyruszyć...
Wierzę, że będziesz
tam na mnie
czekała.

Oskar Wizard

Z pamiętnika Agnostyka

W czwartek
zjadłem ostatnią wieczerzę.
Wystarczy już tego
się obżerania!
Sprawdzam swą wiarę
zupełnie szczerze.
Jutro jest czas umierania.

Nie chcę w coś wierzyć,
bo tak wypada...
W piątek chcę dotknąć
najgłębszej depresji.
Co będzie,
gdy życie
z ciała odpada?
Proszę, już nie mów
o jakiejś herezji!

W końcu jest to interes życia.
A ja chcę
się dobrze
do niego przygotować...
Gdzie pójdę
gdy serce
przestanie tykać?
Żyć będę na chmurkach
czy w kotle gotować?

Gdyby to wszystko
było jasne i czytelne...
Z pewnością
jedna religia
by tylko istniała.
Przyznaj, że rozważam
głęboko i dzielnie!
Wiedza ludzkości
jest wciąż zbyt mała!

W sobotę pewnie
wszystko mi się zapętli...
Bo stamtąd
żaden świadek
jeszcze nie powrócił.
Kazania są piękne
lecz fakty mętne!
Najchętniej
bym te rozważania
porzucił!

Katolik swoje,
buddysta wręcz przeciwnie...
Protestant
korektę wierzeń
dorzuci...
Przy Świadkach Jehowy
rozum też więdnie...
Kto w końcu
prawdę
do serca wrzuci?!

Nie wiem
czy brać jakąś wiarę
jak towar ze straganu?
Jedna się błyszczy,
tamta mądra lub miła...
Logika szepcze,
masz czas
więc się zastanów!
Na szczęście
w Wielkanoc
rodzina przybyła.

Bo jeśli wierzyć,
to z pełnym przekonaniem.
Oddzielić prawdę
od pięknych baśni...
Na razie cieszmy się
rodzinnym spotkaniem!
Ponadreligijna wiaro,
proszę we mnie
nie zgaśnij!

Oskar Wizard

Poznałem ciebie

poznałem ciebie
w alei róż
byliśmy sami
otoczeni
purpurowymi różami
były zimy lata i wiosny
aż czas stanął w miejscu
na szpitalnym zegarze
wszystko wyglądało szarzej
zrobiło się zimno
lód mnie otoczył
zamknęłas oczy
otchłań mroku
o ciebie się upomniała
w alei róż
zwiędnięte kwiaty
zimno już
sypie śnieżny kurz


***
Dział: Liryki
***
Zbigniew Małecki

Miłe spotkanie

Słyszę twego serca bicie w moich szponach twoje życie
Po cichutku skradam się, czy już wiesz, że zabije cię?
W twoich żyłach ambrozja płynie która dziś da mi siłę.
Moje serce czarne, zgniłe twoja krew po posadzce płynie.
Dla zabawy oskóruję cię ale pierw twe serce zjem.
Zabiję powoli, patrzeć w twoje oczy będę gdy życie z nich uchodzi,
to wszystko moją świadomość stanowi. Jak bardzo chcesz żyć?
To bez znaczenia teraz w mojej piwnicy będziesz gnić.
To wszystko dla mnie zabawa, na mordercę wielka obława.
Trzymaj kołek w serce wbij, dla mnie to tylko zwykły kij.
Ciągle widzę zmory, cienie jedyne co czuje to krwi pragnienie.
Wciąż zabijam, krew ofiar ze smakiem spijam
ich cierpieniem napawam się, nie martw się na ciebie kolej przyjdzie też.

Gdy będę odchodzić

Gdy będę odchodzić
nie czekaj, aż przyjdę
ale Ty
przyjdź do mnie już wcześniej
bądź
chwyć mnie za rękę
(bym się nie bała)
i przeprowadź na drugi brzeg
gdzie słońce pachnie wiosną,
a ziemia – niebem,
tam skąd pochodzi Miłość.
Zapukam do jej serca,
napiję się
fiołkowej herbaty,
takiej jak zawsze

– z Miłości –

fiołki na grobie nawet się uśmiechają
do tych
co przychodzą,
co jeszcze zostali,
co nie odeszli,
ale czekają
aż przyjdziesz

DEMONY

Ja w mojej główie
Niemy krzyk na świat
Ciemność, ból i strach
Widzę jak są we mnie
Rozmazany obraz rzeczywistości
Nienawiść i miłość
Codziennie zabijają mnie po kawałku
Zabrały mi wszystko 
Życie
Chociaż coś zostawię po sobie 
Pamieć
Widzę jak płynie krew z żyl
I już się uśmiecham
Jak Morrison
Spokój, minął ból i strach
Zabiłem je!!!

Życie kontra śmierć

Jestem martwa. 
Mam otwarte oczy, 
ale nic nie widzę.
Mam otwarte usta,
ale nie mogę nic powiedzieć.
Chcę coś poczuć,
ale nie mogę.

Ciemność rozprasza mgła, 
mgłę rozprasza dźwięk. 

Widzę i słyszę
Śmierć i życie
Tak bardzo daleko od siebie
Tak bardzo cienka granica...

Lustrzani ludzie

Granice się zlewają
z pociągu dym staje się chmurą
wśród kominów wznosi się gmach ważący mniej niż zero
wśród wód jest przerwa na obiad
rekin żre a Anioł się modli w oku ślepca
przestrzeń ogromu bez miary jest w orzechu i lustrze
podróżują tam w nocy lustrzani ludzie
miejscem tym nasiąka ręcznik
wody wnikające i znikające w reakcjach dających mi życie
twarze się rozpuszczają
kolonie mrówek osiadają na meteorach
zgubił się ślad dziewczyny w bieli
nie znalazł akceptacji detektyw
zbrodnicza działalność nie zostanie wykryta
ryby będą nosić twarze ludzi
są nieprzebudzonymi ludźmi
którzy czekają w łonie i już się uśmiechają
już tam są lwy
wolny wodno-powietrzny szlak uczuć i kontrola biletów
ja się lęka tego że zgubię rozum
że brak dawcy uniemożliwi trwanie życia