Zmarł tak nagle
gdy wstawał świt
bardzo ruchliwy
jak pszczeli rój
lecz porwał go
szalony znój
Pracowity zaradny
dobry szlachetny
umiał pocieszyć
trafić do serca
z duszą poety
Hosanna śpiewał
dolinom górom i lasom
w poszumie wód pływał
za świergot dziękował
milusińskim ptakom
kto kocha las - mawiał
ten kocha też Polskę
Żyć uwielbiał
każdy miłował
następny dzień
Bądź pozdrowiony
Boże mój - nucił
kochałem go
ogromnie mocno
kocham nadal
I nagle widzę
choć przez mgłę
idzie dziadzio
z pieskiem
łąki podziwia
w dłoniach pieści
zboża kłos
wolno kroki stawia
przytula naturę
niknie gdzieś
za horyzontem
Już nic nie widzą
czy tam ci lepiej
nikt nie odpowiada
w głębi wnętrza
czuję gorycz żal
i tęsknotę za tobą
dziadziu kochany
Kazimierz Surzyn