MAMA KOCHANA

Kiedy żyła dawałem 

Jej kwiaty wdzięczności

laury sercowe miłości

cieszyliśmy się sobą

 

Teraz nad grobem

płaczę w zaciszu

różaniec odmawiam

pocieszenia szukam

 

Jak dawniej przynoszę

piwonie czerwone

bukiety kolorowe

rozmawiam czule

 

Mam w boleści serca

ciągle żywe ostatnie

nasze pożegnanie

na sali szpitalnej

 

kiedy umierała

na moich rękach

do piersi wtulona

z losem pogodzona

 

"synku nie płacz

ja wiem że sobie

w życiu poradzisz" -

cichutko wyszeptała

 

Dzięki Twym naukom

poświęceniu pokorze

radzę sobie dobrze

choć mamusiu tęsknię

 

Kazimierz Surzyn

 

Ostatni Dzień Matki

 

od kiedy pamiętam

Dzień Matki

był dla mnie zawsze

wielkim świętem

 

w latach dzieciństwa

tego dnia wręczałem

mojej kochanej mamie

własnoręcznie wykonane

laurki w kształcie serca

i naręcza świeżych kwiatów

zrywanych najczęściej

z umajonych łąk

a kiedy dorosłem

i byłem od niej daleko

posyłałem jej życzenia

zroszone tęsknotą

 

tym razem jednak

kiedy zbliżał się 

Dzień Matki

zrobiłem wszystko

aby ją zobaczyć

bo matka gasła w oczach

jak świecy ogarek

 

zawiozłem jej wyszukany kwiat

w kolorze płonącej miłości

i sznur kryształowych łez

który pojawił się mimo woli

a zamiast życzeń

były słowa podziękowania

za dar życia

           trud wychowania

                      miłość matczyną

i była ta bolesna świadomość

że jest to nasze ostatnie

ziemskie spotkanie

ostatni Dzień Matki

 

 

 

Autor: Don Adalberto

 

 

 

Ikona

 

 

stoi zawsze w oknie

kiedy opuszczam

rodzinne progi

 

w błękitach oczu

szumią oceany

matczynych trosk

 

a gest podniesionej dłoni

z ufnością przypomina –

wszystko w ręku Boga

 

będzie mi ciężko

kiedy jej zabraknie

w moim ikonostasie

 

 

 

Autor: Don Adalberto

WSPOMNIENIA BABUNI

Kiedyś wesoła, uśmiechnięta,

dziś smutna przygnębiona, 

bo z czego się ma cieszyć?

gdy opuścił mąż, syn - ziemię

po której stąpa od lat.

Znikł uśmiech na twarzy,

posiwiały włosy i skroń,

słabiej patrzą pomarszczone

oczy - jawią jakiś niepokój, lęk

i nogi już nie idą same.

Jesień życia chyli swe

oblicze ku ziemi.

 

Siedzimy przy kominku,

a babcia -  wspomina -  

dawnego życia czar,

wspólne biesiady, 

długie rozmowy

wśród towarzystwa

najdroższych osób, 

powóz srebrem lśniący,

konie z wielkimi grzywami

wiozące nas alejkami

pośród dojrzałych akacji,

potem wspólny obiad 

w ogrodzie i zabawa

przy dźwiękach harmonii.

 

W jedno letnie popołudnie

przyszedł do mnie Jan

zabawnie ubrany.

Kwiaciasta koszula,

spodnie do kolan,

blade, brązowe buty

z dużymi obcasami,

mały, pąsowy krawacik.

Schludny, czysty,

dobrze wychowany

jaki uroczy, miły.

Później przychodził

coraz częściej i zawsze

przynosił mi bukiet

czerwonych, pachnących róż.

Do dziś pamiętam,

jak z ukłonem 

wręczał mnie kwiaty,

rumieńcem szczęścia

płonął, cały lśnił.

 

Patrzyłam na Jana

ze łzami radości.

To raj, istny raj,

przebywać było z nim.

 

Zabierał mnie często

na maleńką przystań,

a stamtąd łódką

płynęliśmy na wysepkę,

tylko my we dwoje

wśród cudu natury.

 

Pamiętam, zachwycałam oczy,

duszę, serce, bujnością trawy

wspaniałej, żywej, rzeka szumiała,

nad nami ptaki tańczyły.

Całował mnie tam Jan.

Jakież to wielkie, namiętne uczucie,

nie było żadnych trosk,

tylko szept: kocham... kocham

powtarzany przez śpiew fal

kocham... kocham... kocham.

Myślałam ,że śnię

że jestem na innej planecie,

ale to było naprawdę.

 

Właśnie tam Jan

poprosił mnie o rękę.

Zgodziłam się bez chwili wahania,

bacząc na serce złote, wspaniałe

przepełnione miłością, nieskalane.

Kwitnęło nasze szczęście.

 

Cudownym darem był Józef

śliczny synek nasz,

lubił bujać się na drewnianym,

kolorowym koniku z wielką grzywą.

Razem z nim odwiedzał 

jakiś bajkowy kraj.

Później jako młodzieniec

lubił muzykę ze starych płyt.

 

Ale cóż przyszła śmierć 

i zabrała naszą miłość, radość.

Umarł najpierw Jan,

niedługo za nim odszedł Józef.

 

Babcia cichutko płacze,

przytulam  Ją

mocno do serca

kołyszę w sobie,

Babuniu, nie płacz,

masz przecież

jeszcze mnie. 

 

Kazimierz Surzyn

                          

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zasługujesz na ocean miłości

gdy poczujesz

że twoje serce

jest zbyt samotne

szukaj serc

smutniejszych od ciebie

bo one będą

twojej bliskości głodne

wtedy zrozumiesz

 

samotność wyrasta

z poczucia niegodności

na wszystko

co w życiu

radosne i szczęśliwe

dostrzeż w końcu

wspaniałe cechy

w sobie

nadejdą przyjaźnie

wierne i prawdziwe

twoje serce zasługuje

na ocean miłości

 

 

Oskar Wizard

 

Lubię gdy pada deszcz

lubię gdy pada deszcz

tańczę wtedy pod parasolem

nie widać łez

zwłaszcza wieczorem

 

nie widać naszych łez

są tylko deszczu krople

niebawem powróci śmiech

i na niebo słońce

 

ten deszcz oczyści nasze oczy

nie powie nikt

że smutek nas mijał

to gwiazdy płaczą w nocy

poczekamy aby poranek

uśmiechem je przywitał

 

Oskar Wizard

 

Jak najmocniej umiesz

Uwolnij się zerwij do lotu

więzieniem są przekonania

stereotypy ciągłe rozterki

odgrzewane kotlety rozstania

 

Myśli złe niech idą precz

zasiej pokój w sercu swoim

oglądaj obrazy zielone

kolor ten będzie ukojeniem twoim

 

Uwaga połączona nicią

z pragnieniem lecz pragniesz czego?

myśli złe jak magnez przyciągają zło

więc doświadczysz tego

 

Bądź świadomym pragnień

obserwatorem czujnym bądź

zwolnij kiedy coś nie służy

na mądrości kamieniu siądź

 

Wymieć zakurzone paprochy

porządek w duszy czas zrobić

pięć minut dla samego siebie

nie ma nad czym się głowić

 

Obdasz  uczciwością swe życie

przed sobą stań uczciwy

prawda podobno wyzwala

jeśli chcesz być szczęśliwy

 

Wiara wspaniała matka ona

szepnie do uszka słowa te

zachwyć się i  uwierz 

życie to wielka przygoda

dlatego pokochaj je

jak najmocniej umiesz

 

 

 

 

 

Marzeniem moim największym

Marzeniem moim największym

jest widzieć twoje oczy

szczęśliwe pełne blasku jak wtedy

kiedy cieszyłaś się że jestem

widzieć cię w zdrowiu jasną

a włosy lśniące blaskiem

porannej pobudki rozświetlone

złotym promieniem z okna

gęstej białej firanki

co nie rzuca się cieniem

na nasze ludzkie igraszki

przepraszam kiedy zaspany

wylewam kawę na stole

bo w kuchni jestem jak słoń

w składzie porcelany

spóźniony na spotkanie

z twoim zaufaniem

i że moim największym hobby

jest zmiana kanałów

na szklanym migającym ekranie

w myślach nie czytam

tego nie potrafię

ciężką mam zajarkę żeby zawias przykręcić

urwany w sypialni szafie

starania takie mizerne

nie jeden dostałem znak

przywiązanie jak pies wierne

ale uczucia już brak

Marzeniem moim jest by

zmienić dla ciebie ten świat

niech obdarzy tak życie i sny

że będąc w swoim niebie

w błogość ubrana przejęcia

jak wolny ptak rozwinęła

skrzydła własnego szczęścia

Oddałbym wszystko

za twoje westchnienie

chociaż wiem że to nie ja

jestem twoim marzeniem

Piwnica

 

W piwnicy światło przebija się przez
małe zakurzone okno ,zbutwiałe drewno
zapachem zatrzymuje wspomnienia
niechciane co powinny być dawno zapomniane
lecz w półmroku tak ciężko dostrzec
ostrość rzeczywistości ona tu nie zagląda
tylko chowa się po kątach , pająk
rozwijający sieci przyczajony obserwator
wychwyci każdą myśl dobrą
on zawsze jest głodny cudzego szczęścia
myślałem że umarłem kiedy owinięty
w lepkiej włóczce czekałem na dobicie
wpadł promień światła złoty , od Boga ?
wiem że tchnął we mnie nowe życie
przez pęknięte okno szczelinę małą znalazł
dostrzegł mnie , bo kiedy nadzieja ginie
w ostatecznej ostateczności rozwija
warkocz bym z ciemności wspiął się
ku górze po światła miłości linie
czy moc która dotyka serca jest
Ojca wyciągniętą ręką czy
Matki jasnym warkoczem nie szukam odpowiedzi
wiem nigdy jej nie znajdę czy ma to jakieś znaczenie
to co się wyklucza uzupełnieniem jest dla siebie
jasność do ciemności schodzi lecz bez ciemności
nie istnieje , gwiazda bez czarnego tła znika
z piwnicy w dzień wychodzę otrzepując kubrak
z moli wspomnień , opadną zamienione w popiół
zagarniając ręką wsypuje do butelki pył marny
niech odpłynie z rzeką do morza zapomnienia
jeśli znajdziesz tą wiadomość niech będzie słonecznikiem
dla świadomości ludzkiego istnienia , imion tak wiele pokochasz
lecz jedno jest tylko imię miłości dla duszy wiecznego spełnienia 

Ogrody snu

rozwieszam obok

koszulę zmartwień

i otulony ciszą

nocnej pościeli

przedzieram się

przez głębię mroku

 

wchodzę na chwilę

do wirydarza snu

aby uwolnić myśli

w kącie podświadomym

i odszukać 

kwitnące marzenia

 

 

Autor: Don Adalberto

Opowieści Dzieci

Nauczycielka nauki zintegrowanej
Prowadzi zajęcia z sześcioletnimi dziećmi
Jedno dziecko w sukience porwanej
Z małym guzem na głowie, rodzice chyba nędzni
Czas na zabawę na dywanie
Dzieci w pośpiechu zdejmują buty by nie zostawiać brud
Ich wolny czas płynie wspaniale
A tamto dziecko choć rasy białej - ciemność spod stóp
Opiekunka zmartwiona pyta czemu nożki nieumyte
A dziecko w uśmiechu mawia - mama nie pozwala
Ujawnia się mocno zdziwienie ukryte
"Proszę się nie martwić - mama i tak mnie nie chciała"...

 

W tej samej szkole, w innym roku
Dzieci mają przerwę, więc czas na śniadanie
Wspomniany nauczyciel patrzy na nie z boku
A pewien chłopczyk o dziwo trudu sobie nie zadaje
Nie wyciąga ani kanapki, ani rogalika
Zapytany, czy może nie jest teraz głodny
Uśmiech z twarzy szybko mu już znika
Jego tata mu nic nie dał - i to tego był zgodny
Dostał coś od Pani prowadząca lekcje
A on wtem przed tymi słowami sie nie cofa
"Dziękuję, ale nie chce już nic więcej
Tata mi nie daje jeść, bo powtarza że mnie nie kocha"...

 

Niedaleko szkoły mieszka chłopczyk młody
Damian go wołają, wychowany przez ulice
A mimo to serce dobre, doszedł z rodzicami do zgody
Trochę chorowity, po operacji ślad na potylice
Zawsze uśmiechnięty, pokazywał szacunek starszym
A gdy mijał moją mamę, prosił, aby mnie pozdrowić
Był kolegą mi nieco trochę dalszym
A i tak oferował by ze mną lekcje odrobić
Chętnie pomagał rodzinie i czasem spacerował szosą
W jego głowie marzenia, pewnie chciał zbudować własny zamek
Lecz nagle do dobrej duszy zapukała postać z kosą
A drzwi do wspaniałego życia okazały się być bez klamek...

 

Pewien kwiecień, rok dwa tysiące siedem
Za miesiąc komunia, chłopiec gra na konsoli
Choć grał w agresję, nie miał żadnych uniesień
Lecz mimo to na rozmowę o bijatykach pozwoli
Tata nie zadowolony że syn walczy w wirtualnym ringu
A dla syna to tylko zabawa, fascynacja działania sprzętu
W Ojcu ptaszek mądrej rady się wykluł
"Nie wolno, czy my Cię bijemy?" zapytał kolejny raz z rzędu
Dziecko odpowie szczerze - przecież nie raz już go bolało
Wtem w domu zawrzało, kara na zabawę i won do spania!
Nie zapomni, jak z prawej ręki w skroń otrzymało
Dostać w twarz, jako dowód że nie bije - tyle z tego starania...

Piosenka dojrzałych uczuć

nie cofnę błędnych chwil

nie cofnę przebytych lat

choćbym z siłowni

miesiącami nie wychodził

nie zmienię się

choć czasem z tym źle

a jednak będę

cały czas ci słodził

 

nie będę księciem z bajki

nie będę milionerem

choćbym całe życie

postawił na jedną

kartę

bo to już inny czas

przybyło lat

mimo to chcę kochać

wciąż i naprawdę

 

Oskar Wizard

 

Zostanie po mnie kilka wierszy

Zostanie po mnie tylko kilka wierszy

Może wspomnienie jakieś w sercu czyimś

Może zaduma, gdy ktoś szepnie o mnie,

Wtedy tu wrócę, powrócę do chwili,

 

Kiedy chodziłam tą drogą na łąkę,

Kiedy co lato kwiaty tam zrywałam,

Kiedy szeptałam do drzew, żeby rosły

Albo do ludzi cicho zagadałam

 

Zostanie po mnie to, co w sercu było

Smutna zaduma i w oknie czekanie.

Więc gdy odejdę, gdy się w mgłę rozpłynę

To po mnie tutaj chociaż to zostanie.

 

 

Psalm kwietniowy

już ziemia budzi się z letargu

w promieniach wiosennego słońca

drzewa i krzewy stroją się listkami

w kwiaty godowe zdobią się łąki

 

i chociaż czasami pogoda płata figle

bo jeszcze śniegiem może nagle sypnąć

to jednak kwiecień zakwita nadzieją

zwycięstwa życia w tajemnicy paschalnej

 

w kalendarzu kwietniowych wspomnień

jaśnieje męczeństwo świętego Wojciecha

powraca złym echem zbrodnia katyńska

i płacz aniołów nad tragedią smoleńską

 

 

Autor: Don Adalberto

ORSZAK OFIAR

Polacy ofiary zamachów

A wśród nich:

Łukasz Urban, Bartosz Niedzielski

Angelika i Marcin Klis

Marzena i Magdalena Chranowskie

Jacek Konieczka, Dominik Nowicki

Artur Nowosad, Monika Suchocka

Karolina Glueck, Anna Branddt

Beata Pawlak, Maria Jakubiak 

Anna Debin z domu Pietkiewicz

Jan Maciejowski, Norbert Szurkowski

Łukasz Milewski, Dorota Kopiczko

i wielu innych... Pamiętamy!

 

Orszak ofiar wciąż potężnieje i trwa

W aureoli cierpienia, w bólu do granic

Płacze Polska, Europa i Świat

Idą ze świadectwem obrony człowieczeństwa

Z różami pokoju i sprawiedliwości

Z palmami wolności i miłości.

 

Nie pozostawić kamienia na kamieniu.

Jestem winny bo chcę żyć bezpiecznie cieszyć się wolnością?

Jestem winny bo moja wiara jest autentyczna?

Jestem winny bo kocham Boga mojego Zbawiciela?

Jestem winny bo Krzyż znaczy dla mnie życie?

Czy okrzyk Allach Akbar upoważnia do zabijania?

Kiedy to się wreszcie skończy?

 

Kazimierz Surzyn

 

 

OFIAROM TERRORYZMU

W dzisiejszym świecie trzeba uważać

i być przygotowanym na najgorsze

bo terroryści diabelsko podstępni

chcą nas zastraszyć zniszczyć.

 

Wyrwać nam korzenie chrześcijańskie

zrównać za wszelką cenę niebo z piekłem

podeptać kulturę godność człowieka

zniweczyć życie najcenniejszy skarb.

 

Dziewczyna zapomniała torebki z klubu

tylko za powrót do niej zapłaciła śmiercią.

Chłopak odjeżdżał skuterem spod sklepu

bomba wybuchła nieopodal.Śmierć.

 

Staruszka jak co dzień o siódmej rano

siedziała tuż przy ołtarzu w świątyni

zastrzelili księdza parę innych osób

i tę staruszkę rozmodloną różańcem.

 

Polak kierowca ciężarówki nasz bohater

przed męczeńskim haniebnym zgonem 

zdążył jeszcze skręcić kierownicą

ratując wielu od bezsensownej śmierci.

 

Nasz rodak z grupą znajomych

odcięli  terroryście drogę do pubu

ocalało bardzo dużo zacnych osób

niestety sam mocno raniony zmarł.

 

Jest siedemnasta. Na dworcu normalka.

Pasażerowie sprawdzają odjazdy. Kupują bilety.

Pięć minut później ogromny huk. Ruina.

Było co niemiara rannych i zabitych.

 

Metra budynki place wraz z ludźmi wysadzają!

W tłumy z nienawiścią ciężarówkami wjeżdżają!

Niewinne kobiety z honoru odzierają!

Wyznawców Boga Miłosiernego zabijają! 

 

Chcę zasypać spory słońca promieniami

i serca wyścielić kwiatów ogrodami.

Najwyższy czas na pojednanie 

wszystkich ze sobą bratanie. 

 

Kazimierz Surzyn                                

 

ŁZY NA RZĘSACH

Nie zazdroszczę tej dziewczynie

urokliwej z płomieniem na twarzy,

że idzie z chłopakiem pod rękę,

zaiste żyć bez siebie nie mogą

jacy są piękni, żywotni razem.

 

Ale z zazdrości przytomnej,

aż skręca moją duszę i serce,

kiedy syn z ojcem spacerują

po ukwieconych alejach parku,

widać przyjaciele do końca.

 

Wiele bym dał żebym mógł 

z tatą się przejść, w rozmowie 

ale jak tu iść, gdy jego ciało

leży przywalone ziemią grobu,

łzy tęsknoty na rzęsach.

 

Kazimierz Surzyn

Zamyślenia na Drodze Krzyżowej (poemat)

 

„Kto nie nosi swojego krzyża, a idzie za Mną,

  ten nie może być moim uczniem.”

                                                  Łk 14,27

 

 

 

I zamyślenie

 

 

w ironii losu

zamiast należnej

wdzięczności

sprzedano cię

za judaszowe

marne srebrniki

choć w oczach Bożych

znacznie więcej

jesteś wart

 

                Piłat obmył ręce

                nie chciał mieć

                nic wspólnego

                z twoją sprawą

 

szukając pomocy

patrzyłeś błagalnie

na zebrany tłum

lecz i on został

poddany manipulacjom

 

                 przy tobie pozostał

                 jedynie krzyż

NOTRE DAME

Płonie Katedra

koniec świata

mówią ludzie

popiół na głowy 

żałoba

płacz ból

różaniec na placu

marsze jedności

ze świecami

koncert pieśni

modlitewne czuwanie

solidarność Europy

świata

Czy to jakiś znak 

że w zapowiadanej 

odbudowie będzie

powrót do korzeni

do chrześcijańskich

fundamentów naszej 

cywilizacji

Czy to jakiś znak

że ocalała ikona

Matki Bożej

Częstochowskiej

i relikwie naszego

umiłowanego Ojca

Świętego Jana Pawła II

Czy to jakiś znak

że nikt nie zginął

Przekuć tę tragedię

w miłość w dobro

w odrodzenie wartości

 

Kazimierz Surzyn

 

 

 

 

 

 

 

Biznes to biznes

 

poczułem gorzki smak

judaszowego pocałunku

i jego cierpkich owoców

 

za garść srebrników

rozpadł się mój świat

i życie się rozsypało

 

w bezsenne noce powraca

echo zdradzieckich słów

biznes to biznes – mój drogi

 

 

Autor: Don Adalberto