"Obraz”
Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”
Krwawa Noc
Nowy Dzień
Strach … Zadyma
Nic Nas nie powstrzyma.
Krollord Gdynia grudzień 2019
Zapraszam do subskrypcji mojego kanału
muzyka z wierszem dostępna pod linkiem
"Obraz”
Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”
Krwawa Noc
Nowy Dzień
Strach … Zadyma
Nic Nas nie powstrzyma.
Krollord Gdynia grudzień 2019
Zapraszam do subskrypcji mojego kanału
muzyka z wierszem dostępna pod linkiem
Budzę się po kolejnym koszmarze
Byłem w nim w innym wymiarze
Znów obok Ciebie
Atakują mnie natłoki myśli
Niech mnie miłość oczyści
Lecz nie ta od Ciebie
Spoglądam ze smutkiem w lustro i blednę
Doszło mi lat, a uśmiech już więdnie
Te same oczy, a inne spojrzenie
To samo życie, a inne marzenie
Za prawdę i świadomość zapłaciłem najwyższą cenę
Dostałem wolność, straciłem szczęście i wenę
Widzę wczorajszy dzień, a serce me ginie
Co miałbym zrobić żebyś została wtedy choćby na chwilę?
Spoglądam ze smutkiem na ten obraz we śnie
Marzeniom wczorajszym dziś zapalam świeczkę
Słyszę wczorajsze życzenie, a serce me ginie
Chciałbym umrzeć byś pokochała na pogrzebie mnie choćby na chwilę
Budzę się po kolejnym koszmarze
Byłem w nim w innym wymiarze
Znowu mam łzy w oczach
Atakują mnie natłoki myśli
Niech mnie miłość oczyści
Znowu źle sypiam po nocach
Kolejna perła spada dziś,
nieszczery wzrok mówi Ci,
gdy na początku serca łzy,
fundament tego bedzie zły.
Coraz więcej procentów pija -
sama w wielkim domu siedzi.
Echo samotności ją dobija -
widzą wszystko sąsiedzi.
On jest ciągle w delegacjach -
ma panienki na wszystkich stacjach.
Ona czeka twardo w mroku,
gdy w końcu będzie przy jego boku.
Pieniądze - ważne lecz pamiętaj -
ona wciąż na Ciebie czeka,
nie bądź płytki - nie zwlekaj,
nim zawiśnie na jej szyi pętla.
„Nie Wszystko Stracone”
Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”
Ruszajcie do boju !!
Nie wszystko stracone,
Nie wszystko zniszczone
Chrońmy Węża W Koronie
Powstańcie Martwi
Powstańcie Żywi
Niech Magia Was ożywi.
Krollord Gdynia listopad 2019
Zapraszam do Subskrypcji mojego kanału na youtube.pl
link do mojej muzyki z wierszem
Jest ciągle w jej źrenicach -
w każdej sekundzie życia.
Upada ze snu Ziemia -
serce bije od niechcenia.
Oplata mu swe dłonie -
w jego dotyku tonie.
Chłopak zabrał dziewczynę -
w jej sercu tęsknota płynie.
Chciała go mieć jeszcze -
w ich marzenia spadły deszcze.
Skończył się ich piękny sen -
miał imię na literę 'M'.
Nie chce mi się już...
Nie chce mi się żyć.
Ktoś wbił w serce nóż,
Nie chcę sam tak być.
Wokół ludzie-pajace,
Wstyd mi za was ma raso,
Bo choć łyse wasze glace,
Cały ten krzyk - na co?
Ale was więcej jest w świecie,
Czymże jestem? Pchłą...
Jednakże - cóż o nim wiecie?
Tyle co pchła - pstro.
Jedyne co was raduje,
To ciągłe tańce, śpiewy,
Owszem - ja to szanuję,
Ale ta przemoc... Te gniewy...
A wśród was żadnego
Krzewu nie znajdę urodziwego,
Co dla problemu mojego
Byłby wreszcie omegą.
Coś mi się stało, coś jest nie tak,
Czegoś mi szkoda, czegoś mi brak.
I choć pozory normalności tworzę,
Powiedz, jak długo wytrzymam tak, Boże?
Nie wiem co rzec i nie wiem co robić,
Jak z uczuciami mam się pogodzić?
W nocy nie sypiam, w dzień słońce praży,
Czy jeszcze w mym życiu, szczęście się zdarzy?
Tyś zapomniała, tak myślę przynajmniej,
A mi na duszy, coraz jest marniej,
Choć rozdzieleni, przez losu koleje,
Nie wiem co w moim sercu się dzieje.
Coś mi się stało, coś jest nie tak,
Czegoś mi szkoda, czegoś mi brak.
I choć pozory normalności tworzę,
Powiedz, jak długo wytrzymam tak, Boże?
Od smutku gniję, samotny umieram,
Ostatnie słowa na kartce rozpościeram,
I dręczy mnie to uczucie tęsknoty,
Mój obraz - nie rycerza, a zwykłej miernoty.
To nierealne i nietypowe,
Czar to? Zaklęcie? Mikstury godowe?
Że Cię z pamięci nie mogę wywalić,
Zamiast to na kartce muszę się żalić.
Coś mi się stało, coś jest nie tak,
Czegoś mi szkoda, czegoś mi brak.
I choć pozory normalności tworzę,
Powiedz, jak długo wytrzymam tak, Boże?...
Na samym początku jasność była,
Wówczas nikomu się ciemność nie śniła,
Latarnie, świece, czy słońca blask,
A w tle brzmiał radosny poklask.
Pewnego dnia jednak rzecz się zdarzyła,
Jedna ze świec się wypaliła,
Ciemność wnet fragment świata okryła,
A to co weń, powłoka zgładziła.
Z dniem każdym kolejnym świece znikały,
Latarnie również się wypalały,
A ciemność okryła mnie z każdej już strony,
Powoli zatapiając w mej czaszce swe szpony,
Krzyczę - "Przepadnij, odejdź! Ja nie chcę!",
A ona wciąż po głowie mnie łechce,
I z tych świec, co zostało już raptem kilka,
Zapewne zgasną wszystkie - lada chwilka.
Stoję sam na wietrze
i rzucam grochem o ścianę
wyrzucam piękne chwile
co dawno już zapomniane
szare chmury płyną
odleciały ptaki jesieni
więc rzucam grochem o ścianę
bo wiem że nic się nie zmieni
wtedy gdy świeca gaśnie
spalając knot po troszku
nie roznieci go żaden ogień
bez prawdziwej miłości wosku
jestem samotną skałą
opieram się słonym folom
takie wzburzone to może
w serce tak mocno walą
Biją tłuką smagają och
życie zmieniają w proch
kiedy stoję przed ścianą
a na ziemi leży groch
Swego czasu miłość była nam orężem,
Bliskość i wierność chroniły nas przed wężem,
Słońce przyświecało - radość wielka była,
Szkoda, że ta chwila szybko się skończyła...
Słowa twoje jasny przekaz mi dały,
Że z zachowania żem był zbyt zuchwały,
Więc rychło za ścianą izolacji się skryłem,
I chłopca co kochał - w sobie stłumiłem.
I tej historii koniec, byłby to taki,
Gdyby nie fakt, iż chłopiec daje się we znaki,
Dusić nie zduszę - nie mam serca i siły,
Zwłaszcza że jego cel i mnie jest dość miły.
Z drugiej strony - uwolnić nie mogę chłopca,
Wszystko już w gruzach - tyś już mi obca,
Zapewne myślisz - że tak właśnie chciałem,
A ja po prostu - ucieczkę wybrałem.
Teraz żałuję - lecz żal to spóźniony,
Każdy już dawno jest rozliczony,
Temat zamknięty i wszyscy szczęśliwi,
Tylko ten chłopiec wciąż kwili i kwili...
Strasznie mroczna ta cisza
choć zdaje się taka przeźroczysta
z bieli ścian wydobyta
czasem skrzypi dębowym blatem stołu
przy którym dawno już nikt nie siedział
zimne mury skostniałych chwil
kończącego się piasku w klepsydrze
śnieżne firanki falowane
lekko poruszył sercem wiatr
co wdarł się do środka
uchylonym warkoczem słonecznej wiązki
szuka drzwi do jutra bez cierpień
Kazimierz Surzyn
Horyzont jest przed nami,
niebo pełne pragnień.
Wspólne myśli fruwają
jak urocze świetliki.
Odbity samolot w wodzie
- jeden ruch i znika.
Jesteśmy my - jesteś ty
i znikasz - jak odbicie w
wodzie, jak rwący wicher,
jak tornado, które zabrało dusze,
a ciało zostawiło bez opieki...
pamięci mojej cioci, która pisała wiersze -odeszła w wieku 86 lat.
***
Nocą anioł wziął Ciebie za rękę
na pomarszczonych
twoich dłoniach ślady
bez jednego cienia
pozostał zapisany w księdze życia los
długie życie skończyło się nagle
wypaliło niczym płonący stos
w którym ostatnia szczapa drewna
w popiół się jeszcze przemieniała
po nas też kiedyś szary proch zostanie
wśród szczątków zwęglonych
kiedy po raz ostatni zwiniemy żagle
i zaśpiewamy ,,Dobry nasz Panie’’
w chórze pomiędzy chmurami
...
opalona dziewczyna nic nie wiedziała
i niczego nie była wtedy pewna
kiedy poleciła jej pani zza lady
kupić piękną z koronkami
czarną sukienkę
Myślę, nad życiem którego nie ma już,
Czuję, choć serce me dawno przebił nóż,
Widzę, ale boję się tego widoku,
Słyszę, lecz chyba wolę zaufać już oku.
Żyję - to dziwne, bo czuję się martwy,
Planuję, choć rozkład mam cały rozdarty,
Walczę, mimo że pięści moje już sine,
Oddycham, choć w lustrze widzę zwykłą padlinę.
Jakiż sens życia, skoro pustym jest?
Czy ma jakiś cel, ten bolesny test?
Czy mam stać dalej, choć jestem złamany?
Czemuż nie oddać się śmierci w tany?
Tak sobie gnijąc spokojnie czekam,
Z ostatnią decyzją długo już zwlekam,
Ciało moje rozpada się w części,
A mimo to wciąż zaciśnięte mam pięści.
„Świątynia”
Z cyklu „Światynia Wężowego Grodu”
Doszliśmy do celu
Żywi i Martwi.
To ten Majestat
To ta Świątynia
Zapomniana Ruina.
To tu wszystko się zaczęło
Okryta drzewami
Wężowego Grodu zgliszczami.
Wtem huk się rozprzestrzenia
Za nami Armia Zniszczenia
Armia Aldora kroczy niczym cień
Czas zwady między nami
Czas zakończyć ten dzień.
Krollord Gdynia listopad 2019
wiersz z muzyką dostępny na moim kanale youtube.pl
Serdecznie Zapraszam do Subskrypcji mojego kanału.
Pozdrawiam Krollord.
rozrzucona strzępami wspomnień
wdziera się do wnętrza
nagimi ścianami
zżera biegiem czasu albumy
bardziej żółkną kartki pamiętnika
przesiąknięte melancholią jesienną
zagląda w oczy
ciemnością niepokojów rozterek
mieszając teraźniejszość z przeszłością
w gardle stoi piołunem
szlocha dreszczami utyskiwaniem
i grejpfrutowym płaczem
chce zagłuszyć złe moce
poczuć się znacznie lepiej
przywołując obrazy życia
brzozowymi sonetami
między drzew konarami
a barwnymi liśćmi
przechadza się niebem
i z mgieł szarości
rozświetla cienie
od zapomnienia
wije się jak trzykrotka po ciele
dociera do brzegu
i boli tak samo jak wtedy
gdy odeszłaś mamusiu
pociesza mnie łagodny głos wiatru -
mama żyje w radości wiecznego światła
Kazimierz Surzyn
Wejdź do moich marzeń,
otul swoją życiową ostoją,
choć jesteś tam - a ja tu.
Zaklęte słowa, jak zły sen -
odczaruj - złap myśli,
jak nitkę i utkaj z niej
wspomnienia, bym
miała choć
namiastkę
Ciebie
w sobie.
Puste pole
Na nim jedynie
Słowa
Echem niesione
Rozważania
Nad życiem, śmiercią
Wiarą, herezją
Pytania nieskończone
W martwą pustkę rzucone
Jak oskarżenie, żądanie
Samotnej duszy błaganie
Na odpowiedź nadal
Czekam
Zniecierpliwiona latami zwlekań
Nie dlaczego
Nie po co
Nie ile
Nie o co
Czy obejmiesz?
Zostaniesz?
Sumienie ukoisz?
Łaską obdarzysz?
Lecz na polu
Cicho
Od ciszy
Głucho
Dusza się rwie
Od łez w sercu sucho
Pytania powierzam
Tobie
Przechowaj je dobrze
Może kiedyś
Odpowie
Spokój - cisza, nic nie czuję -
żadnego bólu,
żadnego zgiełku,
żadnego dotyku,
zero światła...
Nic
Czy ja umarłam? -
Nie kochanie -
tafiłaś do lepszego świata -
świata niewinnych dusz.
Tańczy i skacze z uśmiechem na twarzy,
Radość na ustach, cokolwiek się zdarzy,
Głupstw czyni dużo - wręcz masę całą,
By reszcie zapewnić rozrywkę wspaniałą.
Lecz za uśmiechem, gorycz on skrywa,
Twarz swą prawdziwą za maską zakrywa,
Choć uśmiech szeroki od ucha do ucha,
Wciąż niepokoi coś jego ducha.
Nazywa on siebie błaznem piekielnym,
Co w zaufaniu, człekowi był wiernym,
Lecz wiara jego sztylet zrodziła,
I ostatecznie głupca zabiła.
Stało się poległ błazen poczciwy,
Wiara - nie zawsze jest wybór właściwy,
Więc pomyśl dwa razy następnym razem,
Bo skończysz jak gnijący samotnie błazen...