Trafiony strzałą prawdy upadł na ziemi zbrukanej
pychą nienawiścią i brakiem ludzkiego sumienia
jeszcze na moment uniósł głowę
w pękniętej przyłbicy
zawołać do boju chciał resztką
sił pospolite ruszenia
aby uderzyły we wroga na
ojczystej ziemi pokalanej
zapomniał kim sam był
teraz
leżał i konał bez gromnicy
w myślach kołatała mu się
ostatnia jedna myśl szalona :
,, przed nami kolejne bitwy
jeszcze bitwa nieskończona,,
lecz miecz mu rozsypał się
na kawałki w tej samej chwili
a zbroja pordzewiała na piersi,
która nosiła dumnie medale
rycerze jego rozpierzchli się,
którzy cudem na polu przeżyli
jakiś zakonnik nieopodal
odmawiał po cichu Gorzkie żale
dzień chylił się ku końcowi
niebo chmurzyło się czerwone
i wtedy pojawili się woje
na białych koniach na polanie
a zbroje ich były nowe
nietknięte jeszcze i tak lśniące
odbijało się w nich
niczym jutrzenka majowe słońce
OJCZYZNĘ WOLNĄ POBŁOGOSŁAW
DZIŚ PANIE
zabrzmiał śpiew a wraz
z rycerzami zaśpiewała cała okolica
a w tej samej chwili chmury
się rozstąpiły na nieboskłonie
i ukazała się rycerzom zdumionym
na biało Bogarodzica
która wyciągnęła do nich swe
niewinne i czyste dłonie
błogosławiąc im na nowy czas
bez fałszu, nienawiści i obłudy
a wraz z czarną rzeką kłamstwa
odpłynęły na zawsze wszystkie brudy
Nie pytałeś -
wszystko samo się stało -
usta połączył słodki pocałunek.
Spojrzałeś -
wszystko za szybko się działo -
nie zatrzymałam czasu.
Poczułam,
jak odlatujesz w powietrze -
jak wiatr -
wiatr, który już nigdy nie wróci.
Stałeś się całym światem -
jak dla ryby woda.
Byłeś moim szlakiem -
nieważne jaka pogoda.
Zniknąłeś z horyzontu,
nawet nie wiem kiedy,
zaczynam dziś od początku -
naprawiam swe błędy.
Cały świat runął w dół,
na powierzchnię wypłynęłam -
wyłonił się cały ból,
powietrza ustami dotknęłam.
Trucizną poiłeś każdego dnia,
chustą miałam zakryte oczy.
Toksyczna relacja łączyła nas -
zły sen okazał się proroczy.
Kochanie zgubiłam się -
w świecie przykrych twarzy.
Kochanie pomóż mi -
nim ktoś z nich zauważy.
Odnajdź mnie wśród mgieł,
doprowadź do domu serc.
Chodź ze mną brzegiem -
wiem, że trudno to rzec.
Gardło rozpruwa ostry nóż -
nie odnajdę dobrych słów.
pytania - bez odpowiedzi,
dobre i złe momenty -
trzeba przeżyć.
Nie potrafię złapać motyla,
ani narysować krajobrazu -
ale wciąż próbuję na nowo.
Nie potrafię wymazać
wspólnych pięknych chwil -
choćbym chciała.
Ale potrafię kochać -
kochać całym sercem,
do utraty tchu i sił.
Im bardziej się staram -
tym bardziej obrywam -
życie kaleczy serce.