jutro skoro świt
wyruszymy na szlaki
zostawimy w domu
oswojone zmartwienia
młodzieńcze zrywy
weźmiemy do plecaków
chwycimy w płuca
szalone marzenia
ugasimy pragnienie
uczuciem źródlanym
w przepaść zrzucimy
skostniałą niemoc
i winy przeszłości
przy kapliczce przydrożnej
modlitwę zanucimy
razem ze skowronkami
i tacy promienni
jak niebiańskie duchy
piąć się będziemy
ku górze
wyżej
i wyżej...
tam gdzie błękity nieba
Autor: Don Adalberto