Kochankowie z lustra

Taniec ciał to taniec kości, zabrakło słów
reinkarnują wciąż święte dziwki
jakiś demon kobiety mnie w nich spotyka
odwieczne koło gwałtu i czułości po raz któryś powtórzonego
do głębi

wieczny don Juan zgubił tę pierwszą zwyciężoną czystą boginię
przeniósł nienawiść do tyranów z dzieciństwa na pierwiastek obcy
tak bliski w naturze
a potem się zestarzał i rzeka miłości wypłynęła
z drzwi autobusu w światło

a On-ja-David Hemmings
opuszczony pomarszczony na starość i niepopularny
pojechał dalej bo się nie zatrzymał przy żadnej
z jakiegokolwiek powodu
ale tylko ta jedna jest jego wspomnieniem miłości
ale to za mało

a była świecąca, trzy razy doprowadzana do upadku
kopulacja w kolorze sepii
czarna dziwna katolicka, wrażenie wywarte
opór pokonany przez poczucie bezpieczeństwa, rozbudzenie zmysłów
ona w poetyckim nastroju się żegna, on żegna

zrobili to w starym autobusie, zaparkowanym pod drzewem
w oddali był biały dwór
znów było jak w raju, są dziećmi
nie chcą, nie mogą się pożegnać
sztuka trwa i trwa, dopełniane uroki
może kiedyś ten sen się powtórzy, ich powtórzy

a była nadnaturalna, wcielona w ciało wolność
żeglująca po niebie, oddająca pchnięcia i delikatności
ubóstwiająca samca, szlachetna
czyniąca z kości taniec czystej cielesności
rozkoszy wyzwolonej z żądzy
rozkoszy jednej i tej samej
choć drogą heteroseksualną zespolonej.
Czytaj wiersz
  1691 odsłon

Świadomość

Oko zwrócone na zewnątrz i do wewnątrz
szukające lustra by z zewnątrz spojrzeć na siebie
gdy kochasz się z kobietą mieszka w członku mózgu sercu wszędzie
gdy umierasz i rodzisz się podróżuje
raz jest go bardziej na języku - jesz
raz kollaps nocny zamyka je w ciele
tą energię wrażeń
amputowane ręce, wykłute oczy
może śnić inny świat
przenikać przez ściany
spotykać wciągające do ścian potwory

potrafi się zagubić, np.
mieszka w szczęce skroni potem wędruje gardła skurczem
obrazem powtórzonego wyzwiska dwóch trzech kobiet
dwóch trzech afektów słów obrazów i ..
od nowa

czasem oko studiuje dla treningu drogi gubiące się gdzieś
faktury ścian głazów potoki w ruch wróble w rozsypce
brzozę ruch huśtawki znieruchomienie
coraz swobodniejsze ciągi wrażeń dziennych
jak można nauczyć się chcieć pewnych rzeczy nie chcąc ich
czasem klatki zatrzaskują się nocą
czasem w dzień

czasem się nie poddaje i wciąż przypomina sobie rzeczy
na które czeka
rękę na kolanie gest zaufania łzę na policzku rękę uśmiech
pocałunek zbliżenie pocieszenie
to jest w ludzkich godach też..
..ponowne narodziny śmierć
jawy we śnie, sny na jawie
potwór ze ściany, pocałunek loków blond
mordercze sobowtóry
cienie cieniów
pułapki na głodne myszy, ale że oko w nie wpada..

a więc ze skroni na drżenie ból w tyle głowy
pot i oczy w ciemności i gwiazdy wokół
tak wygląda oka świat
..ciche przyczajenia, w tle groza ruiny ogromu
obsesja brudu i powstrzymanie życia..
i czasem rezonansowe pudło innego oka
przedłużenie połączenie wpłynięcie w zatoki
wspólnie rozpostarte żagle
tunele wyściełane oczami
żywa ściana żywe ogrodzenie
zagubienia w krzykach z nad rzeki
Gabriela
chmury na niebie, krok ku czerwieniom
wołanie z chmur, drogi z Włoch, Japonii
góry plaże ogrody jasności inne ciała losy dzieciństwa
boskie loki.
Czytaj wiersz
  1537 odsłon