Parę lat temu przesypiałem szansę
I tak uśpiony, budziłem niesmak
Jedząc namalowane jabłko na kartce
Otoczony stadem węży, Eden żegnał
ze swojego objęcia, nie miałem pojęcia
Jaki los mnie czekał
Napisałem do Ciebie list
W którym zawarłem ból mojego świata
Pisząc go, chciałem odejść od Ciebie
Ale odszedłem tylko od zmysłów
Parę dni temu przebiłem szklany sufit
A rodzina patrzy na mnie wzrokiem szklanym
Dobrowolnie próbuję się zmusić
Do ucieczki z melancholii, która co noc rani
Smutek mnie bawi, radość mnie dławi
I żaden z nich nie przestał
Chyba musiałem stracić rozum
Skoro dla Ciebie straciłem głowę
W ich oczach straciłem twarz
A patrząc w lustro traciłem mowę
Napisałem do Ciebie list
W którym zawarłem kroplę mojego morza
Pisząc go, zawisłem pomiędzy
śmierć wisiała w powietrzu
życie wisiało na włosku
I tak uśpiony, budziłem niesmak
Jedząc namalowane jabłko na kartce
Otoczony stadem węży, Eden żegnał
ze swojego objęcia, nie miałem pojęcia
Jaki los mnie czekał
Napisałem do Ciebie list
W którym zawarłem ból mojego świata
Pisząc go, chciałem odejść od Ciebie
Ale odszedłem tylko od zmysłów
Parę dni temu przebiłem szklany sufit
A rodzina patrzy na mnie wzrokiem szklanym
Dobrowolnie próbuję się zmusić
Do ucieczki z melancholii, która co noc rani
Smutek mnie bawi, radość mnie dławi
I żaden z nich nie przestał
Chyba musiałem stracić rozum
Skoro dla Ciebie straciłem głowę
W ich oczach straciłem twarz
A patrząc w lustro traciłem mowę
Napisałem do Ciebie list
W którym zawarłem kroplę mojego morza
Pisząc go, zawisłem pomiędzy
śmierć wisiała w powietrzu
życie wisiało na włosku